x

 

ZZA BRAMKI - VARIA
OCENA mocne: 4, słabe: 0
zobacz komentarze

Arytmia rozdartego (czasem) serca kibica – emocjonalne podsumowanie ostatnich futbolowych wydarzeń

21-05-2016, 19:38, Unikalnych wejść: 4195
ZZA BRAMKI
VARIA

 

 

 

 

 

 

 

Sporo się działo ostatnio w piłkarskim świecie – zakończenie ligowych rozgrywek, finał Pucharu Polski, finał Ligi Europy. Jeszcze więcej przed nami. Wszystkim powoli udziela się atmosfera oczekiwania na Euro. Zanim jednak przyjdzie nam oglądać zmagania najlepszych drużyn Europy, warto przyjrzeć się jeszcze temu, co poprzedza tę wielką, najważniejszą na naszym kontynencie, futbolową imprezę. Mnie najbardziej interesuje wynik dzisiejszego finału Pucharu Niemiec (Bayern Monachium kontra Borussia Dortmund) i niedzielnego Pucharu Króla (FC Barcelona kontra Sevilla). No i oczywiście pozostanie jeszcze zwieńczenie sezonu w postaci finału Ligi Mistrzów (28 maja), podczas którego zmierzą się dwa madryckie kluby – Atletico i Real. Swoją drogą, ciekawa sytuacja – derby Madrytu rozegrane poza stolicą Hiszpanii, na stadionie w Mediolanie… Takie rzeczy tylko w LM, w dodatku po raz drugi w historii (wcześniej sytuacja taka miała miejsce w 2014 r., na  Estádio da Luz w Lizbonie). Poprzednim razem triumfował Real Madryt. Czy i tym razem będzie podobnie? Sądzę, że tak. Choć fani drużyny Diego Simeone z pewnością będą mieć inne zdanie w tej kwestii… Ten mecz ja jednak obejrzę już na spokojnie, raczej bez emocji- te były zarezerwowane na kibicowanie Bayernowi. Ale skoro klubu Roberta Lewandowskiego zabraknie w mediolańskim finale…

Ten wspomniany brak emocji, w pełni zrekompensował mi za to finał Ligi Europy – mający może mniejszą rangę, ale z pewnością pod wieloma względami bardzo atrakcyjny. Ja w każdym razie nie rozczarowałam się przebiegiem tego spotkania, a także jego oprawą i ostatecznym wynikiem. Chociaż… Ale może po kolei - życie kibica takiego jak ja, do łatwych nie należy. Zwłaszcza w ostatnim czasie, w natłoku mocno zagęszczonych w czasie piłkarskich wydarzeń, nie brakowało mi dylematów, większych i mniejszych rozterek i typowego dla kogoś bez wyrazistych kibicowskich przekonań – wewnętrznego rozdarcia. Dlaczego? Ponieważ tak się składa (futbolowy los bywa przewrotny), że dochodzi do starć zespołów, które zaskarbiły sobie wcześniej moją sympatię i nie jestem w stanie jednoznacznie opowiedzieć się po żadnej ze stron, kibicować całym sercem jednej, konkretnej drużynie… O ileż moje kibicowanie byłoby prostsze, a emocje z tym związane bardziej stonowane, gdybym potrafiła wiernie i niezmiennie trwać przy jednym klubie, jednym piłkarzu bądź trenerze… Niestety, w moim przypadku jest to o wiele bardziej złożony problem. Szerzej tę kwestię poruszyłam przy okazji artykułu „Bayern Monachium – dlaczego właśnie temu klubowi kibicuję najmocniej?” – link tutaj.

Żeby jakoś to wszystko uporządkować i zbytnio się nie rozwodzić, powiem tak: nie mam jednego klubu, któremu kibicowałbym od zawsze. Za to zawsze mocno trzymam kciuki za polskich piłkarzy, zwłaszcza kadrowiczów grających w renomowanych europejskich klubach. Moją największą futbolową miłością jest Robert Lewandowski, zaś ulubionym trenerem - Jurgen Klopp. Sympatyczny Niemiec, który w roli szkoleniowca sprawdza się wybornie, a przy okazji jest nietuzinkową postacią, mającą duże poczucie humoru i niemały dystans do samego siebie. W Bundeslidze nie miał sobie równych (no chyba że Gurdiola…?). Jestem przekonana, że również na Wyspach już wkrótce stworzy ekipę, która będzie rządzić w PL (i że jej trzon stanowić będą, jak niegdyś, Polacy - z Piotrem Zielińskim na czele).

Dziś Liverpool powoli nabiera charakteru Kloppa, wyraźnie daje się odczuć, że odcisnął on już na drużynie swoje piętno. Jednak The Reds jeszcze nie są w stanie bić się o najwyższe trofea, a przed trenerem wciąż jeszcze sporo pracy – co zauważył każdy, kto oglądał środowy finał Ligi Europy. Gracze Sevilli pokazali im miejsce w szeregu, udzielając w drugiej połowie srogiej lekcji futbolu. No właśnie… To spotkanie, to była dla przeciętnego kibica prawdziwa uczta piłkarska, dla fanów Liverpoolu – dramat, dla fanów Sevilli – euforia do potęgi trzeciej (klub z Andaluzji od trzech sezonów triumfuje w tych rozgrywkach). Dla mnie zaś to było… emocjonalne rozdarcie, gdyż życzyłam dobrze obydwu drużynom – a przecież puchar mogła zabrać ze sobą tylko jedna z nich… Chciałam żeby to był Liverpool, ze względu właśnie na osobę trenera Kloppa. Chciałam też jednocześnie, aby to była Sevilla – wszak moim marzeniem z początku roku było, aby któryś z Polaków triumfował w tych rozgrywkach. Pisałam o tym w moim artykule pt. „Futbolowy rok 2016 – z kobiecego punktu widzenia…” – link tutaj.

No i jedno z marzeń się spełniło – Grzegorz Krychowiak w barwach Sevilli z dumą mógł unieść puchar Ligi Europy. Cieszyłam się razem z nim. I jednocześnie strasznie szkoda mi było Jurgena Kloppa, który po raz kolejny przegrywa finał o znaczące trofeum… Choć po raz kolejny jest tak bardzo, bardzo blisko…

 

Ligowe rozgrywki zakończone – tutaj także nie obeszło się bez kibicowskich dylematów.  Na ogół wszystko przebiegało zgodnie z planem i oczekiwaniami ekspertów, beznamiętnie wręcz – jak w przypadku Bundesligi i triumfującego po raz czwarty z rzędu Bayernu Monachium. Cieszę się i jestem strasznie dumna z tego, że tytuł mistrza i wicemistrza Niemiec wywalczyli dwaj Polacy (odpowiednio - Robert Lewandowski i Łukasz Piszczek). Szczerze mówiąc zakładałam (jak chyba większość z nas) taki właśnie scenariusz, każdy inny byłby sporym zaskoczeniem. Chociaż nie byłabym sobą, gdybym nie żałowała, że Robert i Łukasz nie grają razem w jednej, zwycięskiej drużynie… Dziś czekają mnie kolejne rozterki i wewnętrzna walka – komu kibicować w Pucharze Niemiec? Strasznie lubię Piszczka, mam ciągle sentyment dla Borussi i jednocześnie zawsze najbardziej cieszą mnie sukcesy Roberta Lewandowskiego… No cóż, może niech dziś wygra lepszy po prostu!

Na szczęście w finale Pucharu Króla dylematów już mieć nie będę – stawiam na Grzegorza Krychowiaka i jego Sevillę! Oby piłkarze Unai Emery’ego nie dali się zdominować kosmicznemu trio z Barcelony i zakończyli pomyślnie sezon z dwoma tytułami na koncie – powodzenia!

A wracając jeszcze na chwilę na niemieckie boiska, to prócz mistrzostwa dla Bayernu, miałam także cichą nadzieję, na tytuł króla strzelców dla Lewego (a to przy świetnej dyspozycji Aubameyang’a, nie było takie pewne). Udało się – Robert po raz drugi w swej karierze mógł cieszyć się ze zdobycia statuetki przedstawiającej armatkę.

Super – plan wykonany z nawiązką! A zatem – w Bundeslidze zgodnie z wcześniejszymi prognozami.

Jednak nie obyło się też bez niespodzianek, jak na przykład w angielskiej PL, gdzie wszystkich w tyle zostawił Leicestrer City, na którego na początku sezonu nikt nie stawiał, który w swej kadrze nie mógł się poszczycić żadnymi znanymi nazwiskami, kosztującymi ciężkie miliony funtów gwiazdorami. Ot, przeciętny klubik, ligowy średniak, który pokazał, że na boisku nie grają pieniądze, tylko piłkarze, którym nie brakuje ambicji, woli walki i wiary w sukces. Niech na potwierdzenie tych słów posłuży poniższy wykres – wyraźnie na  nim widać, że wydatki Lisów na opłacenie składu nie były zbyt wielkie (delikatnie mówiąc), porównaniu z takimi hegemonami jak np. Manchester City, Manchester United, czy Chelsea Londyn.

Można nawet powiedzieć, że pozycja w tabeli na koniec sezonu jest niemal odwrotnie proporcjonalna do kosztów, które klub musiał przeznaczyć na swoich zawodników. Paradoks? W lidze, w której transfery dawno już przekroczyły granice absurdu, wydaje się to co najmniej dziwne, a nawet zakrawa na coś w rodzaju chichotu futbolowego losu. No bo jak to tak? Inne - wspomagane petrodolarami - kluby, licytują się w sprowadzaniu najdroższych i potencjalnie najlepszych piłkarzy, starają się mieć na swej liście płac najbardziej znamienite nazwiska piłkarzy i trenerów, robią wszystko co w ich mocy, by osiągnąć sukces. A tu taki Leicester City wyskakuje niczym królik z kapelusza futbolowego boga i rozdaje karty, rządzi, dominuje i wygrywa ligę w przedbiegach! Jak to możliwe?!? Przecież to wbrew logice i wszelkim kalkulacjom! Wbrew temu wszystkiemu, co podpowiada rozum. Ale za to zgodne z tym, co gdzieś tam tli się jeszcze na dnie serc niektórych kibiców, którzy wierzą wciąż naiwnie, że kluby i piłkarze, którym kibicują, są niczym szlachetni rycerze – waleczni, niezłomni, nie straszny im żaden przeciwnik. Nawet ten, którego budżet może przytłaczać, a gwiazdorska obsada składu – onieśmielać co niektórych. „Lisy” nic sobie z tego nie robią i pokonują tych najpotężniejszych. I to jest właśnie kwintesencją tej gry – jej nieprzewidywalność. I to jest właśnie w tym wszystkim najpiękniejsze - to, że wygrywa akurat taki klub, jest niezaprzeczalnym dowodem na to, że coś takiego jak romantyczny futbol istnieje i ma się dobrze. Choć zdarza się niezmiernie rzadko, niestety…  Zgrana i ambitna ekipa, której siłą jest kolektyw i osoba trenera, nie zaś wielkie indywidualności, które bez wsparcia i zrozumienia reszty zespołu, bywają czasem po prostu bezradne i mało efektywne. Jakąż satysfakcje musieli mieć gracze z liczącego niespełna 500 tys. mieszkańców angielskiego miasta, gdy jako dumni zwycięzcy spoglądali za siebie na resztę stawki, na czołowe angielskie kluby, które jeszcze do niedawna wydawały się być poza ich zasięgiem… Jakże dumni ze swych piłkarzy muszą być mieszkańcy jednego z najstarszych miast w Anglii (założonego jeszcze przez Rzymian, nazwa zakończona na -cester pochodzi od łac. castra – "obóz"). W efekcie, Anglia ma nowych bohaterów, a my Polacy także możemy się z tego cieszyć – ze względu na osobę Marcina Wasilewskiego. Popularny Wasyl - jako świeżo upieczony mistrz Anglii? Tego chyba nie spodziewał się nikt… Tylko pogratulować! Trzymałam do końca kciuki i się udało!

 

W Ekstraklasie też mogliśmy się ekscytować takim odpowiednikiem angielskiego objawienia sezonu, jakim był bezsprzecznie Piast Gliwice. Polskie Leicester City. Niespodzianka i zaskoczenie. Walka i emocje do samego końca. No i podtrzymanie kibicowskiej wiary w istnienie tego, wspomnianego wcześniej, romantycznego futbolu. Piłkarze Piasta, mimo dwóch porażek na koniec rundy finałowej i zajęcie ostatecznie drugiego miejsca w lidze, zasłużyli sobie niewątpliwie na podziw, szacunek i sympatię kibiców, nie tylko tych z Gliwic. Ja w każdym razie jestem pod wrażeniem tego, co udało się osiągnąć trenerowi Látalowi i jego drużynie. Wicemistrzostwo Polski to jest naprawdę coś! Choć pojawiły się głosy, że Piast został nawet Mistrzem Polski…” w straszeniu Legii” ;) Muszę przyznać, że ta akurat sytuacja mnie także bawiła – fakt, że potężna finansowo i kadrowo Legia Warszawa, klub z niemałymi ambicjami i sięgającymi LM planami, nie był do końca pewien swej sytuacji, jeśli chodzi o końcowy układ tabeli. Pewnie niektórzy drżeli o wynik. Na szczęście dla Legionistów, tym razem decydująca piłeczka była po ich stronie – tylko od nich samych zależało, czy zdobędą mistrzostwo, czy nie. Wystarczyło wygrać, bez konieczności oglądania się na kogokolwiek. Co też gracze Stanisława Czerczesowa uczynili, zapewniając sobie podwójną koronę (mistrzostwo i Puchar Polski).

 

Godnie zatem Legioniści uczcili 100-lecie swojego klubu – czego po cichu im też życzyłam. Po cichu, bo gdzieś tam przy tym moim poparciu dla Legii (jako zespołu z potencjalnie największymi szansami na dobre występy w LM), w moim sercu można było znaleźć całe mnóstwo sympatii dla ambitnie i mądrze prowadzonego Piasta. Nie byłam więc do końca zdecydowana, kogo chciałabym oglądać na mistrzowskim fotelu… Jestem zadowolona z obrotu spraw, jednak, gdyby potoczyły się one na korzyść piłkarzy Radoslava Latala – także by mnie to nie zmartwiło zbytnio. Jednakże patrząc tak zupełnie obiektywnie i racjonalnie, w kontekście europejskich pucharów, to chyba jednak takie właśnie rozwiązanie jest dla obydwu zespołów optymalne. Legia jako mistrz, ma już spore doświadczenie w walce o LM i dlatego (moim zdaniem) jej szanse są większe, przynajmniej teoretycznie. Piast niech tego pucharowego doświadczenia na spokojnie nabiera w rozgrywkach LE – rzucenie go na zbyt głęboką wodę, mogłoby przynieść więcej szkody niż pożytku. W każdym razie, latem zamierzam trzymać mocno kciuki za obydwa te kluby. Oczywiście nie zapominam też o rewelacyjnie spisującym się beniaminku z Lubina i odnowionej Cracovii.

Nie sposób także nie wspomnieć w tym miejscu o zakończeniu rozgrywek w holenderskiej Eredivisie i potknięciu przed samą metą Ajaxu Amsterdam. Arkadiusz Milik, czołowy snajper amsterdamskiego klubu, musiał ostatecznie obejść się smakiem i zadowolić tytułem wicemistrza kraju, choć jeszcze przed ostatnią kolejką wydawało się, że tylko kataklizm może odebrać im mistrzostwo. Okazało się, że nie potrzeba kataklizmu – wystarczyła kontrowersyjna i kompletnie niezrozumiała dla wszystkich (z wyjątkiem samego Frank’a de Boer’a) decyzja trenera o zdjęciu z boiska polskiego napastnika, mimo że wynik nie był korzystny. Klasyczny strzał w stopę. Podobno holenderski szkoleniowiec stracił zaufanie do swojego napastnika… W sumie można to jeszcze zrozumieć jakoś. Dlaczego jednak przestał ufać statystykom? Wszak one jasno i wyraźnie wskazywały, że nie ma w zespole bardziej bramkostrzelnego gracza, niż Milik właśnie… Kogoś takiego nie sadza się na ławce w kluczowym meczu sezonu. Nie w meczu, który chce się wygrać! W efekcie Ajax zaledwie zremisował ze słabiutkim De Graafschap i sam siebie pozbawił korony… Kibice tego klubu mieli prawo mieć podwyższone ciśnienie, a fani Milika z pewnością nie mają  podstaw do radości. Trochę pechowy finał sezonu. Ja jednak widzę tutaj pewne pozytywy – nasz "młody wilk" z Amsterdamu jest z pewnością podrażniony i głodny sukcesu. A zatem z tym większym animuszem powinien przystąpić do zbliżającego się Euro – aby tam udowodnić wszystkim, że jednak strzelać potrafi i na ławkę w żadnej mierze nie zasługuje! Podobnie zresztą jak Robert Lewandowski, który po raz kolejny nie był w stanie wywalczyć z drużyną pucharu Ligi Mistrzów, choć przecież ciągle jest tak bardzo blisko… Może za rok? Ja już teraz mocno trzymam kciuki. Tymczasem dziś popatrzę na jego występ w finale Pucharu Niemiec. Oto zapowiedź dzisiejszego spotkania, pozwolę sobie przytoczyć fragment:

 „To jest mecz, na który czekają Polacy i Niemcy. To będzie finał, w którym równie ważne jak wynik będzie zdrowie piłkarzy. I chyba przez 90 lub 120 minut kibice w Niemczech i w Polsce będą myśleć o tym samym, żeby żaden zawodnik nie doznał kontuzji. Bo na stadionie Olimpijskim w Berlinie zagrają w sobotę piłkarze, bez których trudno wyobrazić sobie reprezentację Polski i Niemiec.”

Całość można przeczytać tutaj:

ARTYKUŁ MACIEJA SZMIGIELSKIEGO, DZIENNIKARZA PRZEGLĄDU SPORTOWEGO

 

Mam nadzieję, że będziemy świadkami dobrego widowiska, po którym w pełni zdrowi kadrowicze będą mogli udać na zgrupowanie swoich reprezentacji.

A potem już tylko sparingi i końcowe odliczanie - od Euro 2016 dzielą nas już tylko chwile…


Autor: Nikita

KOMENTARZE

Jaceq91


Komentarzy: 926

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Uzdolniony Praktyk

Dołączył: 2016-04-15

Poziom ostrzeżeń: 1

21-05-2016, 20:23 , ocenił powyższy materiał: mocne

Świetny artykuł Nikita!

Jedno tylko różni mnie z Tobą. Finał Ligi Europy to było sędziowskie dno, byle Hiszpania zdobyła kolejne europejskie trofeum. Wybacz ale 3 razy ręka w polu karnym, a żadnej podyktowanej jedenastki. Prawda jest taka, że nie może być kurwa takich ustawek w takich spotkaniach. Jako "piłkarz" cokolwiek by to znaczyło, gdy graliśmy mecze, w tym te o życie o utrzymanie w lidze, jak jakiś pajac gwizdał dla jednego zespołu to w nas budziła się niechęć do gry, ale też agresja, ponieważ ciężko jest ugrać kiedy każdy jest przeciw Tobie. Podziwiam Kloppa, za to że nie zjechał od góry do dołu tego sędziego serio.

Kolejnym asem czyli taki drugi Van Gaal, który musi wygrać mecz ale zamiast wstawić kolejnego napastnika to woli ściągnąć tego naskuteczniejszego ostatnimi czasy i wprowadzić kogoś, kto formę zagubił bądź nie ejst nominalnym napastnikiem, mowa tu o Franku De Boer'u (nie wiem teraz jak napisać odmianę jego nazwiska). Jak można było ściągnąć wtedy Milika to nie rozumiem tego totalnie.

Słowa uznania dla Ranieriego, który wkońcu zmył z siebie łatkę wiecznie drugiego. Z takim klubem to wielki szacunek dla jego pracy, którą włożył w ten klub.

Na sam koniec, powtórzę czapki z głów Nikita, świetny artykuł!

Nikita


Komentarzy: 684

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Dziewczyna Zza Bramki

Dołączyła: 2016-01-29

Poziom ostrzeżeń: 0

21-05-2016, 21:15

Dzięki, cieszę się, że mój tekst przypadł Ci do gustu.
Co do sędziowania finału LE - nie zamierzam udawać, że nie widziałam tych mocno kontrowersyjnych sytuacji. Może i sędzia nie miał najlepszego dnia, fakt.
Ale prawdą jest też, że Liverpool chyba zapomniał wyjść z szatni na drugą połowę... Ja w każdym razie jakoś nie mogłam się dopatrzeć na murawie tamtej drużyny, która rządziła na boisku przez pierwsza część meczu... Za to pogadanka motywacyjna w szatni Sevilli musiała być niezła - wyszli tak nakręceni, że aż miło było patrzeć na taką cudowną metamorfozę!
Myślę, że jednak na zwycięstwo zasłużyli, mimo ewentualnych błędów sędziego...
A gracze Liverpoolu mieli wystarczająco dużo czasu po tych błędach, by odmienić losy spotkania.

Jaceq91


Komentarzy: 926

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Uzdolniony Praktyk

Dołączył: 2016-04-15

Poziom ostrzeżeń: 1

21-05-2016, 22:10

Czasu mieli sporo, ale to kwestia głowy, kiedy ktoś gwiżdże wszystko przeciw Tobie, potrafi rozłożyć najodporniejszych. Bo o ile raz można się pomylić dobra, pies drapał, ale nie dwa czy trzy razy...

Nikita


Komentarzy: 684

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Dziewczyna Zza Bramki

Dołączyła: 2016-01-29

Poziom ostrzeżeń: 0

21-05-2016, 23:14

No i puchar jedzie do Monachium...
Ale gdy ma się tak pewnych egzekutorów rzutów karnych, jak Lewy - zimny zabójca... ;) to - wiadomo jak to się musiało skończyć!
52 cm, ponad 6 kilogramów - parametry tego cennego trofeum.

Gratulacje dla Roberta Lewandowskiego - jego dorobek w tym sezonie to Mistrzostwo Niemiec, Puchar Niemiec i tytuł króla strzelców Bundesligi. No i jeszcze "kilka" pobitych rekordów...
Brawo Lewy !!!!

Jaceq91 - zgadzam się, że takie sytuacje mogą podłamać mentalnie, ale każdy mecz, to przecież także wojna nerwów - wygrywa na ogół ten, kto jest silniejszy psychicznie...
Wiesz dlaczego Klopp jakoś przesadnie nie skrytykował sędziego? Ja myślę, ze dlatego, że do przegranej Liverpoolu jednak bardziej przyczynili się sami piłkarze, nie sędzia. Klopp ma świadomość, że musi jeszcze popracować nad tą drużyną, nie tylko na boisku, ale też poza nim, w szatni. W drugiej połowie ewidentnie siadła im psychika, zabrakło wiary i przekonania w grze. To się nie powinno przydarzyć, mimo wszystko... Przy takiej postawie, efekt mógł być tylko jeden.

Nascimento1998


Komentarzy: 1419

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Uzdolniony Praktyk

Dołączył: 2015-12-02

Poziom ostrzeżeń: 0

21-05-2016, 23:56

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że ręka na Krychowiaku była tak kontrowersyjna, że z tego co mówił dzisiaj Tomasz Listkiewicz pięciu sędziów uważa to za karnego, pięciu jest przeciwnych. I tutaj dochodzi di ciekawej sytuacji, którą poruszyłem już tutaj:

http://myfootballmanager.pl/zza-bramki/varia/69/we-have-taken-a-historic-decision-opinia-o-powtorkach-wideo

Co w takiej sytuacji przy powtórkach wideo, których tak wszyscy żywiołowo się - niestety - domagają?

Oglądałem dzisiaj mecz Bayernu z BVB no i fajne, że wygrał Lewy itp, ale na dłuższą metę nie mógłbym tego oglądać, dziwny futbol. Toteż niestety nie dochodzi do mnie jeszcze, że za dwa tygodnie jadę na Arkę a potem przez ponad miesiąc (!) nie obejrzę żadnego meczu Ekstraklasy...:-( Ale wracając do finału - było dużo sytuacji, wygrać mogła jednak jak i druga ekipa.

pavel


Komentarzy: 1024

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Czasowy Ban - Czerwona kartka

Dołączył: 2016-01-24

Poziom ostrzeżeń: 4

22-05-2016, 08:09

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że ręka na Krychowiaku była tak kontrowersyjna, że z tego co mówił dzisiaj Tomasz Listkiewicz pięciu sędziów uważa to za karnego, pięciu jest przeciwnych.


Bardzo ciekawi mnie uzasadnienie dla nie podyktowania karnego w sytuacji, gdy wyciągnięta ręka w polu karnym, zmienia tor lotu piłki w momencie gdy ta adresowana jest do zawodnika na czystej pozycji. Serio ciekawa teza.

Dziś Liverpool powoli nabiera charakteru Kloppa, wyraźnie daje się odczuć, że odcisnął on już na drużynie swoje piętno.


Dysponując 4 najmocniejszym składem w lidze zajął najgorsze miejsce w historii gry Liverpoolu w PL, także z oceną i zachwytami poczekałbym do końca przyszłego sezonu. Jestem kibicem Liverpoolu, widziałem większość ich spotkań w tym sezonie, jak i kilkunastu wstecz i styl gry za Kloppa nijak nie powala w zestawieniu z np. zwolnionym Rogersem. Zobaczymy jak to będzie wyglądało po przepracowaniu pełnego okresu przygotowawczego i po transferach, ale na obecnym etapie peany na jego cześć są grubo na wyrost.

i że jej trzon stanowić będą, jak niegdyś, Polacy - z Piotrem Zielińskim na czele


Jeżeli w ogóle przebije się do pierwszego składu (nie, 12mln za transfer nie definiuje tego, że stanie się z miejsca pierwszoplanową postacią). Nie wiem czy ktoś z was ogląda regularnie włoską ligę, Zieliński błyszczał na początku sezonu, kiedy to wszyscy lekceważyli Empoli i dawali im masę miejsca w środku pola i w takim układzie nasz zawodnik błyszczał. Niestety wraz z upływem czasu przeciwnicy zaczęli ściślej kryć i sielanka się skończyła, a wraz z nią super występy Zielińskiego. W PL go zajeżdżą o ile nie podniesie swoich umiejętności o klasę.

Nikita


Komentarzy: 684

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Dziewczyna Zza Bramki

Dołączyła: 2016-01-29

Poziom ostrzeżeń: 0

22-05-2016, 10:25

@Nasci - wiem, że życie bez Ekstraklasy wydaje Ci się pozbawione smaku...
Ale uszy do góry! Po pierwsze ten czas ekstraklasowej abstynencji szybko minie, a po drugie (najważniejsze) - czekają nas o wiele ciekawsze starcia na Euro!!!
Przecież wielu czołowych piłkarzy naszej ligi wystąpi ze swoimi reprezentacjami na francuskich boiskach.
Czy to wystarczająca rekompensata jest dla Ciebie? ;)

@pavel - skoro kibicujesz wiernie Liverpoolowi, to pewnie wiesz, co mówisz. Ja tylko sympatyzuje mocno z Kloppem, meczów w PL jakoś szczególnie nie śledzę. Ale jedno wiem - czas, który miał do tej pory Klopp na budowę (przebudowę) drużyny, nie jest wystarczający do wystawiania mu oceny.
Tak, jak powiedziałeś, poczekajmy co najmniej do jesieni - niech sobie spokojnie przepracuje okres przygotowawczy, niech uda mu się właściwie wykorzystać okienko transferowe.
I jeśli rzeczywiście uda mu się sprowadzić naszego Zielińskiego, to jestem o niego całkowicie spokojna - jeśli ma potencjał, to nikt lepiej go z niego nie wydobędzie, niż Klopp właśnie.
Nie mówię, że od razu z marszu ma wskoczyć do pierwszego składu - bo niby dlaczego? To szkoleniowiec zadecyduje, kiedy nadejdzie właściwy czas.
Tak, jak jestem przekonana, że dobre czasy dopiero przed Liverpoolem! A z pewnością lepsze, niż te z ery Rodgersa - który przez trzy lata nie zdobył żadnego trofeum.
Jestem pewna, że w przypadku Kloppa ten bilans będzie korzystniejszy już za rok. Ja przeszedł do Borussi, to w pierwszym sezonie zajął zaledwie 6 miejsce. Po roku mieli mistrzostwo... Bądź więc dobrej myśli ;)

Jedno pytanie tylko jeszcze mam - na jakiej podstawie piszesz, że:
"Dysponując 4 najmocniejszym składem w lidze zajął najgorsze miejsce w historii gry Liverpoolu w PL"?
Co to znaczy 4 najmocniejszy skład? Czwarty najmocniejszy skład to dla mnie ma Manchester City - zdobywcy 4 lokaty...

Nascimento1998


Komentarzy: 1419

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Uzdolniony Praktyk

Dołączył: 2015-12-02

Poziom ostrzeżeń: 0

22-05-2016, 12:13 , ocenił powyższy materiał: mocne

Nikita, dnia 22-05-2016, 10:25, napisała:
@Nasci - wiem, że życie bez Ekstraklasy wydaje Ci się pozbawione smaku...
Ale uszy do góry! Po pierwsze ten czas ekstraklasowej abstynencji szybko minie, a po drugie (najważniejsze) - czekają nas o wiele ciekawsze starcia na Euro!!!
Przecież wielu czołowych piłkarzy naszej ligi wystąpi ze swoimi reprezentacjami na francuskich boiskach.
Czy to wystarczająca rekompensata jest dla Ciebie? ;)


Jest to jakaś rekompensata, jednak nie przesadzałbym z tymi "o wiele ciekawszymi starciami" - mecze Polaków, Węgrów czy te większe Euro może i będą o wiele ciekawsze, ale żeby wszystkie... Oj nie;-)

Jest to dobra rekompensata, fakt.

Jaceq91


Komentarzy: 926

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Uzdolniony Praktyk

Dołączył: 2016-04-15

Poziom ostrzeżeń: 1

22-05-2016, 15:30

Ja czekam już tylko na oficjalne potwierdzenie Mourinho w Czerwonych Diabłach! :D
Na samą myśl ciary przechodzą po ciele, tam będzie taka elita trenerów w starym TOP4 plus do tego jeszcze Guardiola w $ity no i Ranieri z swoim Leicester! :D

Nie mogę się doczekać tego co udało się zrobić Mou w CFC, kiedy Stamford Bridge było twierdzą ponad 2 letnią jak się nie mylę :D

pavel


Komentarzy: 1024

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Czasowy Ban - Czerwona kartka

Dołączył: 2016-01-24

Poziom ostrzeżeń: 4

22-05-2016, 17:02

Ale jedno wiem - czas, który miał do tej pory Klopp na budowę (przebudowę) drużyny, nie jest wystarczający do wystawiania mu oceny.


Kwestia dyskusyjna, co prawda stracił cały okres przygotowawczy, ale miał dosyć czasu, aby popracować nad taktyką, a od strony jakiejś rewelacji nie było. Trafiała mu się mecze wielkie, jak 1/4 LE i kilka w PL, ale też więcej wpadek. Póki co rewelacyjnie to nie wyglądało, ale z oceną jego pracy poczekam do końca przyszłego sezonu, oby Liverpool pod jego wodzą zdobył mistrzostwo Anglii.

Co to znaczy 4 najmocniejszy skład? Czwarty najmocniejszy skład to dla mnie ma Manchester City - zdobywcy 4 lokaty...


Skrót myślowy nieopatrznie użyty. 4 na papierze/ toretycznie itd. W praktyce wszystko zależy od tego jak trener wykorzysta potencjał swojej drużyny, atmosfery i szczęścia.

Na samą myśl ciary przechodzą po ciele, tam będzie taka elita trenerów w starym TOP4 plus do tego jeszcze Guardiola w $ity no i Ranieri z swoim Leicester! :D


Z tą elita to bym dyskutował, póki co ta elita dostaje bęcki od Hiszpanów, którzy zdominowali europejskie rozgrywki.

Swoją drogą zabawna sprawa, jak to przez z rok z najbardziej wyśmiewanego trenera w Europie zostać super specjalistą. Pokazuje to tylko, jakim trudnym zawodem jest zawód trenera i jak wiele zależy od całej masy losowych czynników.
Obecnie online: brak użytkowników online
Copyright © 2015-24 by Łukasz Czyżycki