x

 

ARTYKUŁY - VARIA


OCENA mocne: 1, słabe: 0
zobacz komentarze

Zbliżenia z Waszymi redaktorami (2): wywiad z Mahdim

19-11-2015, 20:48, Unikalnych wejść: 3020 , autor: Nascimento1998
ARTYKUŁY
VARIA

Przekształcenie strony Mój Football Manager w portal zbliża się wielkimi krokami. Obecnie wszystko jest niemal gotowe do startu; trwają ostatnie testy i korygowanie błędów. W oczekiwaniu na 2 grudnia (dzień debiutu!) postanowiliśmy przybliżyć Wam sylwetki trzech osób, które zasiądą w redakcji serwisu. Może słówko „zasiądą“ nie jest jednak adekwatne do ogromu zadań, które czekają na redaktorów... Tym bardziej chcielibyśmy, abyście poznali bliżej ludzi, którzy będą ciężko pracować, aby przyszły portal Mój Football Manager spełnił Wasze oczekiwania.

Dziś wywiad z Mahdim, który przeprowadzili Opelu i Nascimento1998. 

Wkrótce Opelu zostanie przepytany przez Agę.

 

Wywiad z Mahdim

 

- Sam o sobie powiedziałeś kiedyś: historyk futbolu. Od czego zaczęła się twoja trwająca do dziś przygoda z tym sportem?

 

- Miłość do piłki zaszczepił we mnie dziadek, który w latach czterdziestych i pięćdziesiątych sam grał. Jako dziecko weekendy spędzałem zwykle u babci i dziadka. Ten ostatni skorzystał oczywiście z okazji i otworzył moje oczy na ten piękny sport. Niezwykle żałuję, że razem z moim ukochanym dziadkiem było mi dane obejrzeć tylko trzy turnieje: EURO 84 i 88 oraz meksykański, piękny Mundial w 1986... Finał tej ostatniej imprezy obejrzeliśmy w Zagnańsku - rodzinnej miejscowości dziadka słynnej z najstarszego dębu w Polsce, który nazywa się „Bartek". Dziadek nie był tam od 1939 roku i właśnie w 1986 postanowił odwiedzić stare kąty, które pamiętał z dzieciństwa. Zabrał mnie ze sobą. Gdy zmarł na początku 1990 roku - bardzo to przeżyłem...  Kochałem go i myślę o nim niemal codziennie...

Moja fascynacja piłką datuje się na rok 1984 - miałem wtedy 8 lat. Pamiętam genialną grę Michela Platiniego, który doprowadził Francję do tytułu. Od roku 1985 interesowałem się już futbolem "na poważnie", choć bardziej w wydaniu reprezentacyjnym niż klubowym. Chłonąłem książki; pierwszą z nich była "W blasku złotej Nike. Walka o Puchar Świata 1930-1974". Po pięciu latach - w roku 1990 - byłem już niemal ekspertem od futbolu reprezentacyjnego (śmiech). Doszło do tego, że kiedy Andrzej Gowarzewski przed Mundialem Italia'90 wydał książkę "Encyklopedia Piłkarskich Mistrzostw Świata" - wysłałem mu list z zauważonymi usterkami (śmiech). Odkryłem m.in. błędy w dacie urodzenia kilku graczy (choćby Hansi Müller) oraz nieścisłości związane ze składem reprezentacji Szwajcarii na MŚ'1950 i 1954. Jakaż była moja duma, gdy po kilku tygodniach otrzymałem list z podziękowaniem za zauważone błędy!

 

- Swego czasu wydałeś książkę: “Namiętność świata. Mistrzostwa świata w piłce nożnej 1930-2002“ Który z obejrzanych przez ciebie mundiali wspominasz najlepiej?

 

- Pod koniec 2001 roku, gdy Polska wywalczyła awans do Mundialu w Korei i Japonii, uznałem, że moja wiedza jest już na tyle głęboka, że mogę wydać książkę traktującą o historii Mistrzostw Świata. Okazała się ona sporym sukcesem wydawniczym. Co do drugiej części pytania - najmilej wspominam Mexico’1986! Fantastyczna była wtedy Francja oraz oczywiście Argentyna, z boskim Maradoną w składzie. Wszyscy ostrzyli sobie zęby na finał Argentyna-Francja. Tymczasem Trójkolorowi zadziwiająco bezbarwnie zagrali w półfinale z Niemcami (RFN) i to nasi zachodni sąsiedzi zmierzyli się z Argentyną w meczu o złoto. Nie dali rady! Polska najlepiej zaprezentowała się wtedy w... przegranym aż 0-4 meczu z Brazylią (1/8 finału). To nie żart! Poprzeczka oraz słupek Karasia i Tarasiewicza, minimalnie niecelny, wspaniały strzał z przewrotki Bońka... Kto by przypuszczał, że naszej drużyny zabraknie w finałach MŚ przez trzy kolejne edycje! Aż 16 lat trzeba było czekać na powrót do szerokiej, światowej czołówki...

 

- Preferujesz przede wszystkim futbol brytyjski. Dlaczego?

 

- Bo mam szacunek dla Anglików, a może nawet i kompleks. Owszem, wychowałem się na legendzie o Wembley'1973 ale za „moich" czasów braliśmy od nich solidne lekcje futbolu... Zaczęło się w 1986 - porażka w grupie na MŚ'1986 0:3 po hat-tricku Linekera. Potem wciąż na nich trafialiśmy! W eliminacjach MŚ'1990 (0-3, 0-0), w eliminacjach EURO'1992 (0-2, 1-1), w eliminacjach MŚ'1994 (0-3, 1-1), w eliminacjach MŚ'1998 (1-2, 0-2), w eliminacjach EURO'2000 (1-3, 0-0), w eliminacjach MŚ'2006 (1-2, 1-2) i wreszcie całkiem niedawno, w eliminacjach MŚ'2014 (1-1, 0-2). Wystarczy, aby nabrać szacunku (śmiech). Poza tym bardzo podobała mi się ich liga, dopóki nie nastąpiła inwazja obcokrajowców... Czyli mniej więcej do połowy lat 90-tych...

 

- „Brytyjski futbol? Teraz nie ma już brytyjskiego futbolu! Chyba że w niższych ligach...“ Znasz ten cytat bardzo dobrze. Jak się do niego odniesiesz?

 

- Futbol na Wyspach zatracił swoją tożsamość, styl. Ligę zdominowali cudzoziemcy, a rdzenni Brytyjczycy są w odwrocie, trudno im się przebić do pierwszych składów w Premier League. Dla mnie esensją piłki brytyjskiej były oba mecze Irlandia-Szkocja w eliminacjach EURO'2016. Walka do ostatniej kropli krwi, prawdziwa wojna między naładowanymi testosteronem facetami. Tak właśnie - facetami, a nie - za przeproszeniem - pizdusiami z żelem na włosach. Kto ma ochotę szerzej poczytać o futbolu brytyjskim i poznać moją opinię na ten temat, odsyłam do wstępu kariery FM-owej: „100% Pure British Football“ oraz do artykułu „Szalony Gang terroryzuje Wembley"

100 % PURE BRITISH FOOTBALL

SZALONY GANG

 

- Nie chcę wypominać Ci wieku, jednak od pierwszego meczu, który obejrzałeś minęło już zapewne dużo czasu. Pamiętasz go może jeszcze?

 

- Pamiętam. Inauguracja EURO'84, mecz Francja-Dania 1-0 i gol tuż zza szesnastki strzelony przez Michela Platiniego. Kocham obie te reprezentacje do dzisiaj!

 

- Jaki mecz obejrzany czy to w telewizji, czy na stadionie odcisnął się na stałe w twojej pamięci?

 

- Na stadionie było takich wiele... Ligowy to na pewno zwycięstwo Pogoni Szczecin nad GKS-em Katowice aż 7-2. Działo się to wiosną 1987; pod wodzą trenera Jezierskiego moja ukochana drużyna grała naprawdę wielki futbol i zdobyła wicemistrzostwo kraju. Po meczu z Gieksą  katowicki „Sport" w „jedenastce kolejki" umieścił aż... 10 graczy Pogoni! Byli to bramkarz Marek Szczech, a także: Mariusz Kuras, Jerzy Sokołowski, Kazimierz Sokołowski, Krzysztof Urbanowicz, Andrzej Miązek, Adam Benesz, Marek Ostrowski, Jerzy Hawrylewicz i nasz superstrzelec Marek Leśniak! A futbol reprezentacyjny? Tutaj najwięcej emocji dostarczył mi ten pierwszy, który widziałem „na żywo". Eliminacje EURO'92 i remis z Irlandią w Poznaniu 3-3. Rzecz miała miejsce w październiku 1991.

Z kolei w telewizji obejrzałem tysiące spotkań, ale zawsze najbardziej przeżywam każdy mecz reprezentacji Polski. No i od 1986 jestem wielkim fanem Argentyny i niesamowicie emocjonowałem się jej występem w 1990 roku, kiedy po słabej grze doczołgała się do finału. Ale mi to nie przeszkadzało! Doszło do tego, że w czasie dogrywki (półfinał Argentyna-Włochy) straciłem z emocji przytomność (po czerwonej kartce dla Giustiego) i odzyskałem ją dopiero wtedy, gdy moi idole cieszyli się ze zwycięstwa po konkursie „jedenastek".

 

- Pytań się nie wybiera, ale nalegałeś, by zapytać o mecze eliminacji EURO’92: Polska - Irlandia i Polska - Anglia rozegrane jesienią 1991 roku.

 

- To były pierwsze mecze reprezentacji, które widziałem na żywo! Oba rozegrano przy Bułgarskiej, w Poznaniu. Przerwę spędziłem wśród wspaniałych irlandzkich fanów, którzy wszystkim zaimponowali. Otwartością, fantastycznym dopingiem i zupełnym brakiem agresji. Nie mówiłem jeszcze wtedy zbyt dobrze po angielsku, ale zdołałam jakoś dopytać się czy Frank Stapleton i Liam Brady mają szansę na powrót do ich kadry. Mieli wtedy po 35 lat i byli dla mnie legendami....

Natomiast mecz z Anglią, zakończony rezultatem 1-1, zapisał się w mojej pamięci wydarzeniami pomeczowymi. Byłem wówczas zapalonym łowcą autografów i po spotkaniu pobiegłem pod taki jakby tunelik, którym piłkarze schodzili z boiska. Zmyliłem ochroniarzy i wbiegłem na płytę. Anglicy dziękowali swoim fanom i w końcu ruszyli do wyjścia. A ja podbiegłem najpierw do słynnego Gary Linekera, a potem do Davida Platta i od obu dostałem autograf! Ogólnie byłem w szoku, że Lineker - król strzelców Mundialu w Meksyku’86 i wielka gwiazda turnieju Italia'90 - jest trochę niższy ode mnie!

Ale to nie wszystko! Podszedłem pod budynek klubowy, a tam... widzę gościa w czarnym płaszczu, z wysoko postawionym kołnierzem. Szedł dość szybko w kierunku samochodu... Ale, ale! Te włosy! Czarne, lekko kręcone! Czyżby to był TEN o którym pomyślałem?! Wpadłem w amok! „Ludzie!!“, krzyczałem do kibiców, którzy kręcili się w pobliżu, „To jest Michel Platini!!! Platini!!! To jest Platini!". „Zwariowałeś, jaki Platini?!, Skąd by się tu wziął Platini", burknął jakiś starszy mężczyzna. Ja jednak nie dawałem za wygraną: „To Platini, Platini, Platini" - kołatało się w mojej głowie. Ruszyłem sprintem. Facet zbliżał się do auta, zaraz wsiądzie i odjedzie! Serce mi waliło jak szalone, dopadłem do okna, gdy obiekt mojego uwielbienia był już w środku, od strony pasażera. „Michel, Michel, Michel, I love you!!!" darłem się wymachując tym moim bezcennym zeszycikiem i waląc w szybę. Okno się uchyliło, spojrzałem w TE oczy i TĘ twarz. Wziął ode mnie zeszyt, podpisał, a ja w jakimś amoku pocałowałem go w ręce kiedy oddawał mi ten bezcenny skarb... Nie wiem, co mnie napadło... Powiedział „OK, OK!" uśmiechnął się i po chwili kierowca ruszył... Michel Platini odjechał, a ja stałem płacząc ze szczęścia... Taki byłem pojechany (śmiech). Dodam tylko, że wtedy (jesień 1991) Platini był selekcjonerem reprezentacji Francji i pewnie przyjechał poobserwować Anglików jako potencjalnych rywali na EURO'1992. Terminarz nie był bowiem wtedy zsynchronizowany jak teraz i akurat Francuzi grali mecz eliminacyjny w swojej grupie  tydzień po nas.

 

- Wiemy, że duży wpływ na twoją twórczość miał śp. Janusz Atlas, redaktor m.in. "Piłki Nożnej". Dlaczego jest on tak ważną postacią w historii Mahdiego?

 

- Od połowy lat 80-tych regularnie czytałem „Piłkę Nożną", a Janusz Atlas często tam zamieszczał swoje fenomenalne felietony. Trochę przejąłem jego styl pisania (śmiech). Zawsze lubiłem postaci wyraziste, niebanalne, a redaktor Atlas taki właśnie był! Co ciekawe, nigdy nie spotkaliśmy się osobiście, choć od 2002 roku aż do śmierci często rozmawiałem z nim telefonicznie. Znajomość zaczęła się od przesłania mu egzemplarza mojej książki tuż przed Mundialem w Korei i Japonii. Oddzwonił i skomplementował. Poznałem potem kulisy zatrudnienia w „Piłce Nożnej" Adama Godlewskiego, który wcześniej dał się poznać jako goniący za sensacyjkami dziennikarz „Przeglądu Sportowego"... Są to ciekawe historie, ale zmarły nie upoważnił mnie do ich upubliczniania. Poprzestańmy na tym, że od momentu objęcia funkcji zastępcy naczelnego przez Godlewskiego (formalnie naczelnym jest wydawca Marek Profus) - jakość tego szanowanego pisma dramatycznie poszybowała w dół.

 

- Wracając jeszcze do Mundiali - jak sądzisz, co było najważniejszymi przyczynami, przez które spełniła się "klątwa Bońka"? Młodsi czytelnicy nie mieli okazji doświadczyć kryzysu kadry z lat 1986-2002, może przybliżysz nam sytuację?

 

- Poruszyłeś niezwykle ciekawą kwestię. A zatem zacznijmy od tego, że za „socjalizmu" nasz futbol zaliczał się do ścisłej światowej czołówki. Impulsem było objęcie funkcji I sekretarza KC PZPR przez Edwarda Gierka po wydarzeniach grudniowych 1970. Dziesięciolecie 1970-80 okazało się najpomyślniejszą dekadą w całej naszej powojennej historii, włączając w to lata 1989-2015. Cytując wikipedię: „Według badań CBOS z 2001 przeprowadzonych po śmierci Edwarda Gierka, 50% respondentów oceniło pozytywnie jego działalność. Natomiast według sondażu przeprowadzonego na zlecenie „Gazety Wyborczej”, Radia Zet i TVN w 2004, 46% respondentów wskazało Edwarda Gierka jako osobę, która zrobiła najwięcej dla Polski wśród przywódców powojennych". Gierek okazał się światowcem, otworzył Polskę na Zachód i dosłownie we wszystkich dziedzinach życia notowaliśmy wtedy gwałtowny progres. Również w futbolu, który ówczesny I sekretarz bardzo lubił i zdawał sobie sprawę z jego propagandowych możliwości.

Nie żałowano więc nakładów na drużynę narodową. Dwa kluby: Górnik Zabrze i Legia Warszawa należały do kontynentalnej czołówki. Potem dołączył do nich Widzew Łódź. Reprezentację na początku 1971 roku objął Kazimierz Górski. Nastał czas sukcesów: złoto na Igrzyskach Olimpijskich 1972 oraz awans do MŚ'1974 i zajęcie tam III miejsca po fenomenalnej grze. Potem zdobyliśmy srebro na kolejnych Igrzyskach (1976), co odebrano jako porażkę! W Argentynie (MŚ'1978) Polska zaliczała się do ścisłych faworytów. Niestety - następca Górskiego, Gmoch - z różnych powodów nie dorastał do pięt mistrzowi. Drużyna nie awansowała do strefy medalowej, ale utrzymała pozycję w światowej czołówce. Gierek został odsunięty od władzy w roku 1980 przez juntę wojskową Jaruzelskiego i jego piękna „przerwana dekada“ się skończyła. W futbolu hossa trwała jeszcze dwa lata: w 1982 roku znów byliśmy trzecią drużyną świata. Siłą rozpędu awansowaliśmy jeszcze do MŚ 1986, a potem... no właśnie.

W roku 1989 doszło jak wiadomo do „Okrągłego Stołu" i wyborów czerwcowych, które przeobraziły Polskę. Zaczął się kapitalizm. Wilczy kapitalizm, czyli taki jaki był np. w Wielkiej Brytanii, ale w XIX wieku... Wszystkie sfery życia znalazły się w głębokim kryzysie - futbol również. Kluby sponsorowane dawniej przez kopalnie (Górnik, drużyny śląskie) wojsko (Legia) czy milicję (Wisła),  a także przez wielkie, państwowe zakłady pracy (cała reszta) - zaczynano odcinać od źródeł finansowania. Pojawili się nagle przeróżni „biznesmeni", typki spod ciemnej gwiazdy, którzy za pożyczone pieniądze przejmowali sekcje piłki nożnej w jednym tylko celu: aby pohandlować piłkarzami. Dawniej - „za socjalizmu“ - były limity wiekowe. Do klubu zachodniego mógł wyjechać piłkarz po przekroczeniu 30 roku życia. Potem granicę tę obniżono do 28, a najlepsi mogli wyjechać w drodze specjalnego wyjątku będąc młodszymi (Boniek miał 26 lat gdy przeszedł w 1982 do Juventusu).

Natomiast po 1989 nie było już żadnych limitów, żadnej kontroli nad procederem wyprzedawania piłkarzy. Nie wyjeżdżali już tylko najlepsi, ale również średni oraz zwyczjanie słabi. Ci ostatni nawet do 6 czy 7 ligi niemieckiej, „opychani" za komplet strojów Adidasa... Taka „polityka transferowa“ momentalnie odbiła się na reprezentacji. Po Mundialu w Meksyku (1986) w kadrze nie pojawili się już nigdy więcej medaliści MŚ'1982: Józef Młynarczyk, Władysław Żmuda, Stefan Majewski i Andrzej Buncol. Zbigniew Boniek zagrał jeszcze tylko dwa razy: jesienią 1986 w meczu eliminacji EURO'88 z Holandią i wiosną 1988 w towarzyskiej próbie z Irlandią Północną. Kilka miesięcy później - latem 1988 - „Zibi" niespodziewanie zakończył karierę.

Typowani na nowych liderów Dariusz Dziekanowski, Jan Urban czy Ryszard Tarasiewicz wsparci weteranami w osobach Włodzimierza Smolarka czy Romana Wójcickiego - nie sprostali zadaniu utrzymania reprezentacji Polski na topie światowego futbolu. I nie chodziło tu o brak umiejętności - te by jeszcze wystarczyły. Zmieniła się mentalność piłkarzy. Już nie musieli „gryźć trawy" w reprezentacji, aby zasłużyć na wyjazd zagraniczny. Wyjeżdżali bowiem bez żadnych przeszkód. A kiedy byli potem powoływani do kadry z zachodnich klubów - nie dawali z siebie chyba wszystkiego...

Najgorsze nastąpiło po dojściu do głosu pokolenia zawodników, którzy wywalczyli srebrny medal na Olimpiadzie w 1992 roku. Trzeba w tym miejscu wyjaśnić jedną sprawę: to był wówczas turniej tylko i wyłącznie MŁODZIEŻOWY! Mogli wziąć w nim udział zawodnicy mający nie więcej niż 23 lata! Dlatego śmieszą mnie dziś opowieści Janusza Wójcika czy Wojciecha Kowalczyka, w których przeceniają oni rangę tego osiągnięcia. W futbolu seniorskim tamta generacja zawodników nie osiągnęła dosłownie niczego. A synonimem „nowego stylu“ w traktowaniu barw narodowych był właśnie wspomniany Kowalczyk. Podpuszczony przez trenera Wójcika i ludzi związanych z fundacją olimpijską zaczął w pijanym widzie - on dwudziestolatek bez podstawowego wykształcenia - zwalniać z funkcji trenera reprezentacji Andrzeja Strejlaua, prezesa PZPN Górskiego i innych. Rzecz miała miejsce na Okęciu, po lądowaniu naprutych „olimpijczyków"...

Zło zalęgło się więc na początku lat 90-tych. Zawodnicy wybierali sobie mecze w których będą dawać z siebie maksa (nigdy w grach towarzyskich, broń Boże!), wybierali sobie też mecze na które będą przyjeżdżali, a na które nie. Obrażali się, gdy trener nie wystawił ich w pierwszym składzie. Każde zgrupowanie przed meczem reprezentacji rozpoczynało się od rytualnej popijawy. Najważniejsza dla tych wszystkich grajków była kasa, a nie umieranie dla barw narodowych na boisku... Kolejni selekcjonerzy nie mogli sobie z tym całym bałaganem absolutnie poradzić. I właśnie te wszystkie czynniki złożyły się na 16 lat nieobecności w finałach MŚ...

Dodam jeszcze, że kiedy widzę dziś w Polsacie Kowalczyka jako „futbolowego eksperta" - to zalewa mnie krew. Zapamiętajcie - on był synonimem wszystkich najgorszych cech generacji pseudo-piłkarzy z lat 90-tych... W 1996 roku selekcjonerem został ponownie Antoni Piechniczek (człowiek, który wprowadził Polskę do MŚ'1982 i 86). Słusznie napisał Andrzej Gowarzewski w albumie „Biało-czerwoni 1921-2001“: „Rozpaczliwa próba uporządkowania bałaganu, przywrócenia czytelnego obrazu praw i obowiązków kadrowiczów, spotkały się z protestami „asów", którzy ani wcześniej, ani później, nie poznali smaku znaczących sukcesów"....

Na szczęście polski futbol odbił się od dna po objęciu kadry przez Jerzego Engela, prawego człowieka i bardzo dobrego - jak się okazało - selekcjonera. Awans do MŚ'2002 jawił się jak wyjście z długiego, czarnego tunelu i dał mi naprawdę wiele radości.

 

- Jak widzisz szanse polskiej kadry na najbliższych mistrzostwach Europy?

 

- Jestem wielkim optymistą! Drużyna ma obecnie kręgosłup złożony z piłkarzy klasy światowej! Fabiański (Boruc, Szczęsny) w bramce, Glik na środku obrony, Krychowiak w roli defensywnego pomocnika, Błaszczykowski na prawym skrzydle oraz Lewandowski w ataku. Wokół tych piłkarzy można stworzyć zespół, który ma szansę na pierwszą czwórkę turnieju! Naprawdę w to wierzę!

 

- Powiedz nam, jak grało się za młodu w Arkonii?

 

- Młodość ma to do tego, że wszystko widzi się w jasnych barwach (śmiech)

 

- Mieliście dobre warunki? Wszystko wyglądało tak profesjonalnie jak dzisiaj, czy były jakieś ciekawe, niecodzienne historie związane z szeroko pojętym funkcjonowaniem klubu w strukturach młodzieżowych?

 

- Przede wszystkim grałem zarówno w trampkarzach Arkonii Szczecin jak i Pogoni Szczecin. Ten drugi klub był moim ukochanym i od 1986 roku próbowałem się tam „załapać". Nie wiem jak teraz wyglądają nabory do trampkarzy, ale opowiem jak to było niemal 30 lat temu. Nabór ogłaszany był w gazetach („Kurier Szczeciński" i „Głos Szczeciński") we wrześniu. Odbywał się on na kilku boiskach. Ciągnęły tam setki, setki dzieciaków! Nabór przeprowadzali zarówno trenerzy młodzieży w klubie (Włodzimierz Obst, Kazimierz Biela) jak i doświadczeni zawodnicy pierwszego zespołu. Tacy jak np. Kazimierz Sokołowski (do niedawna asystent Henninga Berga w Legii, a wtedy czołowy gracz Pogoni), Marek Ostrowski (reprezentant Polski, uczestnik MŚ w Meksyku) czy Krzysztof Urbanowicz. Przy każdym boisku niekończący się ogonek kandydatów na przyszłych piłkarzy. Przeprowadzajacy nabór odliczał jedenastku delikwentów i kazano im zdjąć koszulki. Potem odliczał drugą jedenastkę. Zostawała w koszulkach. Rzucano pikę i rozpoczynał się mecz. Oczywiście każdy chciał się pokazać, więc grano raczej pod siebie, a nie zespołowo. Przeprowadzający nabór stał, obserwował i notował. Mój pierwszy nabór - w 1986 - zakończył się klęską: nie przyjęli mnie do Pogoni! Ale jak mogli mnie przyjąć, jak mogłem coś pokazać, skoro przez 20 minut może trzy razy kopnąłem piłkę! Pierwszy raz widziałem na oczy tych, z którymi grałem - zresztą oni mnie też. Kazimierz Sokołowski zawołał z naszej 22 osobowej grupy jednego chłopaka, zapisał jego nazwisko... Wieczorem płakałem...

W 1987 sytuacja się powtórzyła... Stwierdziłem, że skoro mam być piłkarzem, to muszę dostać się do jakiegokolwiek klubu i zacząć poważne treningi! W Szczecinie - oprócz hegemona, czyli Pogoni Szczecin - były jeszcze Stal Stocznia Szczecin i Arkonia Szczecin. No i Chemik Police i Błękitni Stargard, ale to jednak było wtedy dla mnie za daleko. Poszedłem na nabór do Arkonii i udało mi się dostać do klubu. To był mały, biedny klubik, ale panowała fajna atmosfera. Grałem tam w trampkarzach przez trzy lata, a moim trenerem był człowiek-legenda szczecińskiej i polskiej piłki - Henryk Wawrowski. To nie byle kto - lewy obrońca, który po MŚ'1974 zastąpił w kadrze Górskiego Adama Musiała. Wystąpił w reprezentacji niemal 30 razy. Nie wiem czemu, ale ubzdurał sobie, że będzie mnie wystawiał na prawej obronie. A przecież ja byłem szybkim, skutecznym napastnikiem; tak o sobie wtedy myślałem (śmiech). Pytaliście o warunki do treningu? Nie było kolorowo; jedno piaszczyste boisko było dla nas (juniorzy mogli korzystać z trawiastego), szatnie dzieliliśmy też ze starszą drużyną... Ale wtedy nie patrzyło się na takie rzeczy; człowiek chciał grać i to, gdzie się przebiera nie bardzo go interesowało.

W roku 1990 (po trzech latach gry w Arkonii) znów poszedłem na nabór do... Pogoni. Tym razem jednak wszystko przygotowaliśmy z kilkoma kolegami. Otóż tak się ustawiliśmy w ogonku, aby trafić razem do jednej drużyny. Mogliśmy wtedy grać „na siebie". I poskutkowało! Kazimierz Biela - bo to on przeprowadzał tym razem selekcję - zapisał moje nazwisko w notesie. Byłem w Pogoni! Gdy trener Biela dowiedział się, że moja karta zawodnicza jest w Arkonii to trochę się wkurzył, ale jakoś załatwili tę sprawę (śmiech).

Pogoń to był inny świat w porównaniu do Arkonii. Przenieśli mnie do klasy sportowej w Szkole Podstawowej nr 51, treningi mieliśmy od poniedziałku do piątku, a w weekendy mecze. Zimą co poniedziałek treningi na basenie, a po południu - w hali. Ferie zimowe to obóz kondycyjny w Koszalinie, ćwiczyliśmy na obiektach Gwardii.

Nie będę jednak ukrywał: nie udało mi się wywalczyć sobie w trampkarzach Pogoni takiej pozycji jaką miałem w Arkonii. Jesienią 1991 roku zdałem egzaminy do liceum i przechodziłem dość beztroski okres w moim życiu. Zacząłem palić, próbować alkoholu, rozpoczęło się ganianie za dziewczynami... sami wiecie jak to jest. Nie było obok mnie nikogo, kto by mnie wziął krótko za twarz. W 1992 roku wróciłem do Arkonii, ale mogłem tylko trenować i grać w gierkach towarzyskich, bo Pogoń nie chciała - o ironio! - wydać mi mojej karty. Poza tym zdałem sobie sprawę, że nie jestem aż tak dobry, jak kiedyś myślałem. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć o sobie: byłem bardzo szybki, ale z wyraźnymi brakami w wyszkoleniu technicznym oraz z brakami wytrzymałościowymi.

 

- Znasz może osobiście kogoś, być może z twojej dawnej drużyny w Arkonii, kto choć trochę wybił się w profesjonalnej piłce?

 

- Nie pamiętam nawet z kim w Arkonii grałem (śmiech). Natomiast z mojego rocznika 1976 w pierwszej drużynie Pogoni Szczecin zadebiutowało zaledwie dwóch zawodników. Marek Walburg rozegrał sporo spotkań jako obrońca, natomiast zszokowany byłem, że Tomasz Brzozowski, napastnik, zdołał tylko dwukrotnie zagrać w pierwszej drużynie. Jako trampkarz był mega-talentem, w każdym meczu strzelał kilka goli, był najlepszy z nas. Jakis czas temu pogadaliśmy trochę na nk...

Marek Walburg „Grażyna“, „Trabant“:

http://www.90minut.pl/wystepy.php?id=2284&id_sezon=59

Tomasz Brzozowski „Brzoza“:

http://www.90minut.pl/wystepy.php?id=191&id_sezon=45

Opowiem Wam jednak coś ciekawszego! Jesienią 1990 zostałem powołany na konsultacje do kadry U-14 prowadzonej przez trenera Zamilskiego. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że... nie miałem prawa się tam znaleźć! Urodziłem się bowiem 09/04/1976, a w tej kadrze mieli prawo zagrać chłopcy urodzeni po 31 lipca 1976! W mojej karcie zawodniczej widniała jednak data urodzenia: 09/08/1976! Z ciekawszych piłkarzy, którzy byli na tej konsultacji na pewno znacie następujacych graczy: Maciej Żurawski (który wtedy był zawodnikiem Warty Poznań i w kadrze U-14 i U-15 wystawiany był na... prawej obronie!), Mariusz Kukiełka (który potem został mianowany kapitanem tej ekipy), Łukasz Surma, Mirosław Szymkowiak, Jacek Magiera. Każdy z nich „zrobił" sporą karierę. To był zalążek drużyny, która w 1993 roku - wzmocniona m.in. Maciejem Terleckim, Arkadiuszem Radomskim i Andrzejem Bledzewskim - wywalczyła złoty medal na mistrzostwach Europy juniorów w Turcji! I ja byłem przy jej tworzeniu! Nie miałem wielkich szans aby w niej zaistnieć, ale pocieszam się, że Surmę też wtedy „odpalono" (śmiech). A teraz bije rekordy długowieczności w polskiej lidze.

 

- Pamiętam jedną z naszych rozmów na temat klubu z twojego rodzinnego miasta - Pogoni Szczecin. Mówiłeś, że z trybun oglądałeś jej wspinaczkę od IV ligi do Ekstraklasy.

 

- Tak. Po śmiesznym i tragicznym zarazem okresie, gdy w Szczecinie „rządził" Antoni Ptak - klub de facto upadł. Ale czy normalna była sytuacja, w której drużyna mieszkała w... Gutowie Małym pod Łodzią i składała się z jakichś brazylijskich pajaców znalezionych na plaży w Rio przez syna właściciela klubu?! No fakt, był też Amaral (Alexandre da Silva Mariano), który w latach 1995-96 zagrał 10 razy w kadrze, ale w roku 2006 to był emeryt! Jego pobyt w Pogoni wiąże się ze śmieszną anegdotką: 8 kwietnia 2006 w spotkaniu Pogoni z Górnikiem Łęczna zdobył swoją pierwszą i JEDYNĄ bramkę w oficjalnym meczu na poziomie seniorskim (śmiech). Mowa o CAŁEJ jego karierze (śmiech). Antoni Ptak okazał się grabarzem Pogoni i latem 2007 zaczęła się odbudowa prestiżu klubu od IV ligi. Już w sezonie 2006/07 Pogoń Nowa - stowarzyszenie założone przez kibiców w 2003 roku - zgłosiło drużynę do B-klasy, nie godząc się na to, co się dzieje w klubie. Zanim wyjechałem z kraju - swoją cegiełkę do tego wszystkiego dołożyłem. Nie chcę się chwalić, ale cenię sobie numerowany certyfikat (000276) podpisany m.in. przez Dariusza Adamczuka i Grzegorza Matlaka. Po wyfrunięciu Ptaka Pogoń Nowa i Pogoń połączyły z powrotem siły i efekty widzimy dziś patrząc na tabelę ekstraklasy. Ma to wszystko ręce i nogi.

 

- Śledzisz obecne poczynania Pogoni? Podoba ci się gra Portowców?

 

- Ze smutkiem muszę przyznać, że śledzę tylko wyniki. Mam tu w Anglii dekoder Polsatu, nie zainwestowałem w nc+... W związku z tym kontakt z polską piłką na poziomie ligowym mam bardzo ograniczony.

 

- Jak to się stało, że trafiłeś do Anglii? Z perspektywy czasu oceniasz to za dobry ruch?

 

- Miałem dość życia w kraju bez perspektyw. przeżartego korupcją, kolesiostwem, nepotyzmem, kumoterstwem. Przez prawie 10 lat „siedziałem" w branży muzycznej i znudziło mi się granie wraz z moim zespołem koncertów na letnich festynach jako support dla Piersi, czy też na różnych innych przypadkowych imprezach. Gdy zacząłęm pracować jak „normalny" człowiek, okazało się nagle, że nie stać mnie na wynajęcie mieszkania, opłacenie rachunków oraz na godną ezgystencję. Wyjechałem w 2009 i to był jeden z najlepszych ruchów w moim życiu. Przekonałem się, że państwo jest dla człowieka, a nie człowiek dla państwa... Ale to temat na zupełnie inną i długą dyskusję...

 

- Miałeś okazję obejrzeć na żywo mecz swojej ulubionej ligi. Opowiedz teraz czytelnikom, jak to jest pojechać na pierwszy mecz na angielskiej ziemi i w spotkaniu zakończonym wynikiem 1-0 nie obejrzeć ani jednej bramki? (śmiech)

 

- Akurat to nie był mecz ligowy, ale Liga Europy. Pojechałem do Stoke-on-Trent razem z kolegą, aby obejrzeć mecz Stoke City - Hajduk Split. To był 28 lipiec 2011. Garncarze po 37 latach wracali do gry w europejskich pucharach. Niestety, nie mogliśmy z kolegą znaleźć dobrego miejsca do zaparkowania samochodu i wpadliśmy na Britannia Stadium nieco spóźnieni... Akurat tak się złożyło, że jedynego gola tego meczu strzelił Irlandczyk Jon Walters już w 128 sekundzie... No i słyszeliśmy tylko ryk uradowanego tłumu (śmiech).

Jednak tę stratę wynagrodził nam mecz (znów jechałem z tym samym kolegą), który rozegrano dwa tygodnie później na Wembley. O Superpuchar Anglii (Community Shield) zagrały ekipy z Manchesteru. Alex Ferguson prowadził Czerwone Diabły, a Roberto Mancini - Obywateli. Do przerwy było 2-0 dla City, ale po zmianie stron trafili Smalling i dwukrotnie Nani. Debiutowali wtedy m.in. David De Gea i Phil Jones w barwach Man Utd oraz Edin Dżeko i Gaël Clichy w Man City. Zapamiętałem nieprawdopodobne lenistwo Balotelliego, który grał tak, jakby był obrażony na cały świat. Nie wracał, nie walczył, gestykulował. Aż w końcu dostał potężną zjebkę od Yayi Touré i Mancini zdjął go z boiska po godzinie tego jawnego sabotażu. Został wygwizdany przez fanów obydwu drużyn.

 

- Przejdźmy do najważniejszego tematu - Football Managera. Opowiedz, jak to się zaczęło? Jaka była najlepsza, a jaka najgorsza twoim zdaniem kariera?

 

- Zaczęło się niezbyt ciekawie, nie zaiskrzyło i nie było chemii (śmiech). W połowie lat 90-tych kolega pokazał mi Championship Managera, którego uruchomił jeszcze na starym kompie Amiga (śmiech). Jakoś to do mnie nie przemówiło. Ponowny romans - tym razem skonsumowany - nastąpił na początku 2002 roku. Cóż - nie mogłem się oderwać  i nie mogę do dzisiaj (śmiech). Gram ponad 13 lat! A najlepsza i najgorsza kariera? Oj, sporo tego wszystkiego było! Najgorsza to chyba ostatnio, kiedy próbowałem stworzyć zespół z graczy kończących przygodę z piłką, takich po trzydziestce. Dwa razy mnie zwalniano! A najlepsza? Mógłbym wymienić co najmniej kilka, ale postawię na Colomiers (FM 2014).

 

- Real Madryt był pierwszym klubem, który prowadziłeś?

 

- Tak. Ten z Ikerem Casillasem, Ferrnando Hierro, Roberto Carlosem, Claudem Makélélé, Luisem Figo, Steve’em McManaman’em, Zinédine’m Zidane’m, Raúlem, Morientesem... Któż by nie chciał poprowadzić Galacticos (śmiech).

 

- W jakim kraju gra ci się z reguły najlepiej? Masz jakieś preferencje?

 

- Najlepiej jest przygotowana Anglia, co jest oczywiste z uwagi na to, kto jest twórcą gry. Tam mi się gra najlepiej.

 

- Do Football Managera podchodzisz bardzo analitycznie, prawda? Ja (Opelu) sam jestem wyznawcą takiego podejścia - niejednokrotnie więcej czasu zajmuje mi tworzenie tabel, podliczanie bramek, statystyk i notowanie rekordów niż faktyczna gra. Czy dla ciebie również szczegółowe zagłębienie się w grę zdecydowanie podnosi wartość rozgrywki?

 

- Statystyka była moim „konikiem" od dzieciństwa. Nie wyobrażam sobie, abym mógł rozegrać sezon i wszystkiego dokładnie nie podliczyć (śmiech). Po prostu to lubię! Sprawia mi to dużo przyjemności - sam nie wiem dlaczego...

 

- Ludzie często krytykowali cię za granie cały czas tą samą taktyką. Ty jednak przekonywałeś, że jedynie ustawienie pozostawało niezmienne...

 

- No pewnie, że tak! Co z tego, że preferuję 1-4-1-1-3-1 ? Odkąd wprowadzono na boisku role, wyjściowe ustawienie jest tylko... wyjściowym ustawieniem. Choć akurat prowadząc Pogoń Szczecin gram defensywnym 1-4-2-3-1; czyli ustawienie wyjściowe jest inne niż zazwyczaj. Ruch Chorzów - sami Polacy: też inna taktyka! 1-4-2-1-2-1! W finale Rozgrywki Mistrzów zagram natomiast... hmmmm, zależy od tego jaki klub wylosuję! (śmiech).

 

- Od początku prowadziłeś tak szczegółowe notatki statystyczne, jakie można ujrzeć w niektórych twoich blogach?

 

- Pewnie cię zadziwię, ale... prowadziłem jeszcze bardziej szczegółowe! W 2002, 2003 i 2004 roku wypisywałem atrybuty każdego z graczy w tabelce i co miesiąc sprawdzałem jakie robi postępy i czy w ogóle robi (śmiech). Miałem (i zachowałem do dziś) grube zeszyty A4 ze szczegółami moich starych karier. Mam nawet na płytkach sejwy z kariery Realem Madryt (CM 01/02).

 

- Nie będę ukrywał, że zainspirowałeś mnie (Nascimento) do rozpoczęcia swojej kariery blogowej. Zaimponowała mi przede wszystkim twoja regularność i solidność, którą staram się naśladować. (Tutaj wtrąca się Opelu). - W moim przypadku (i Dobiego) było bardzo podobnie, bez karier w PSG, Stoke i Villarrealu nie byłoby mnie tutaj. Jak żyje się ze świadomością, że przyczyniłeś się do startu naszych FMowych, blogowych "karier"?

 

- Cieszę się, że tak odebraliście moje blogi. Dziękuję za miłe słowa. Jestem osobą, która wszystko do czego się zabiera stara się wykonywać rzetelnie i w miarę możliwości - dobrze. Moje kariery są długie. „Manifesty" zacząłem pisać, aby podzielić się tym. co dzieje się w moich światach gry oraz aby poznać innych ludzi, którzy mają podobne hobby. Wiadomo, że FM nie jest najważniejszą rzeczą na świecie, ale jest zwyczajnie  pasją. Tak jak każda inna. Jeden zbiera znaczki, drugi gra w FM-a. Dlaczego o tym nie pisać? Powiem więcej - grając w FM-a mogę wczuć się w rolę menedżera (trenera), do czego w realnym życiu absolutnie nie jestem predystynowany. Podoba mi się to. Lubię tę robotę - budowanie i prowadzenie drużyny piłkarskiej (śmiech). Co nie oznacza, że zatracam się w wirtualnym świecie lub że miesza mi się on z rzeczywistością. Priorytety życiowe mam wyraźnie określone. Żona, synek (który ma już prawie półtora roku) i tworzenie z nimi szczęśliwej, wspierająca się rodziny - to mój cel nr 1.

 

- W 2007 roku trafiłeś na cmrevolution...

 

- Zaglądałem tam już dużo wcześniej, zacząłem w 2004 roku. Potem bardzo podobały mi się blogi pisane przez użytkownika o nicku BARTOSH! (Bartosz Suchacki) traktujące o Newcastle. To on mnie zainspirował do pisania, choć sporo czasu upłynęło zanim sam zacząłęm to robić. W 2007 zarejestrowałem się, jednak początkowo aktywny byłem tylko w komentarzach, udzielałem się głównie w Suflerze. Regularne blogi zacząłem tam pisywać niecałe trzy lata temu.

 

- Dużo rzeczy w tej kwestii zostało już powiedzianych i napisanych, jednak zapytam ostatni raz: nadal masz do nich żal za wszystko, co ci zrobili?

 

- Oczywiście, że tak. Najbardziej mnie boli usprawiedliwianie ich własnej niekompetencji, niesłowności oraz zwykłej bylejakości moim kosztem! I te notoryczne kłamstwa... Najprostsza sprawa - początkowo otrzymywałem listy podpisywane: Speed. Kadził mi, nazywał legendą i odwodził od założenia własnego serwisu. Proponował wyróżniony profil oraz „specjalne traktowanie" w ramach cmrev. A potem - gdy mu napisałem jak widzę mój profil - odwrócił kota ogonem i próbował przedstawiać mnie jako człowieka z przerośniętym ego... Po jakimś czasie zaczął przysyłać... niepodpisane listy. Kto poważny w ten sposób robi?! Wśród cywilizowanych ludzi obowiązuje zasada: podpisuję list! „Z wyrazami szacunku - Łukasz Czyżycki". Tymczasem ten niepodpisany „ktoś" próbował wmawiać mi, że Speed już nie jest wydawcą cmrev, tylko jest nią „bliżej nieokreślona osoba ze Stanów Zjednoczonych". Ale wystarczy przecież sprawdzić na whois kto jest właścicielem portalu! Stoi tam wyraźnie jak byk - razem z adresem - że Adam Włodarczak (czyli Speed). Oczywiście domena i serwer są wykupione w amerykańskiej firmie GODADDY z prostej przyczyny - aby Speed mógł reklamować nielegalną w Polsce bukmacherkę.

Powiem więcej - założyciel cmrev to facecik, który ma gdzieś Football Managera. Nie jest żadnym fanem, jest stetryczałym (choć młodszym ode mnie o 10 lat) wyrachowanym i zakłamanym gościem, który miał czelność publicznie mnie obrażać. Jego firma, F3 Group, zajmuje się m.in. „stawianiem" stron internetowych. Adres na jaki możecie pisać do Adama Włodarczaka?! Uwaga, uwaga, co za niespodzianka: adam.wlodarczak@f3group.us. Zwróćcie uwagę na to "us"...

Wszyscy „redaktorzy" portalu cmrev, który założył jako początkujący „programista", potrzebni mu są do tego, aby być jego bezpłatną siłą roboczą. A on sprzedaje reklamy na serwis (który prowadzą mu za friko jelenie typu Ceyvol) nie robiąc literalnie NIC. On ma gdzieś rozwój cmrev, ma gdzieś ludzi, którzy z przyzwyczajenia od lat tam zaglądają... Powiem tak - byłoby mi wstyd, gdybym redaktorom Mój Football Manager nie kupił co roku przynajmniej najnowszego FM-a. A tam - jak pisał mi kiedyś Ceyvol - nawet „dziękuję“ nie usłyszał od „wodza rewolucji"... Tylko pretensje, że „słupki wejść spadają“. Mógłbym tak jeszcze długo, tylko właściwie po co?... Serwis Mój Football Manager jest w ostatniej fazie testów, zadebiutuje 2 grudnia 2015 i możecie być pewni, że tworzony będzie z pasją i sercem!

 

- Wyobrażasz sobie sytuacje, gdzie ktoś z RM-Teamu podszywa się za osoby z cmrev, wykorzystując ich dane personalne?

 

- Absolutnie sobie tego nie wyobrażam. Mnie zbanowali za nic, z czystej zemsty. Nie mogli znieść tego, że gros osób wchodziło na cmrev tylko po to, aby poczytać blogi Mahdiego. Natomiast Bolson, który dopuszcza się czynów karalnych - nie dostał nawet ostrzeżenia. To jest właśnie „równe i sprawiedliwe traktowanie" w wydaniu wierchuszki z cmrev...

 

- Odbicie się od ściany na tamtym portalu zaowocowało jednak większymi nakładami na Mój Football Manager. Pomimo wszystko - może i dobrze się stało?

 

- Bardzo dobrze się stało. Ja należę do ludzi, którzy wykładają serce na dłoni. Jeżeli ktoś traktuje mnie z szacunkiem i respektem - otrzyma w zamian to samo, a nawet więcej. Natomiast jeżeli ktoś mi nadepnie na odcisk i do tego trwa w swoim zaślepieniu - zyskuje we mnie wroga. Niektórzy ludzie z cmrev nadepnęli mi na odcisk kilkukrotnie. Potraktowali mnie, czterdziestoletniego, poważnego faceta jak zwykłego śmiecia. W związku z tym podrażnili bardzo moją ambicję. A moja ambicja jest prosta - stworzyć serwis lepszy i bardziej rozpoznawalny niż cmrev. Daję sobie na to dwa lata. Będzie to strona nie tylko dla fanów FM-a, ale ogólnie - dla fanów futbolu. Wraz z żoną nie zamierzamy oszczędzać - będziemy w ten projekt inwestować i nieustannie go ulepszać. Pierwsze efekty zobaczycie już 2 grudnia!

 

- Jak wiemy, Mój Football Manager wystartował jako twój prywatny blog. Skąd pomysł na stworzenie czegoś własnego, mimo sporej "widowni" na cmrev?

 

- Chciałem aby moje blogi ukazywały się w dużym, ładnym formacie. Jak widzicie, na stronie Mój Football Manager przeznaczamy na powierzchnię blogową 2/3 strony. Na cmrev było to tylko 1/2 strony, do tego natręctwo reklam robionych we flashu było niesłychanie frustrujące.

 

- Jak podchodziłeś do opinii, że Nascimento to Twój syn? Słuchając tego wszystkiego miałeś kiedyś wątpliwości? (śmiech)

 

- Zacząłem się nawet zastanawiać, czy w 1997 nie miałem jakiejś przygody w Koszalinie (śmiech). Po dogłębnej i szczegółowej analizie wyszło mi na to, że jednak nie (śmiech). Zresztą - on do mnie nie jest w ogóle podobny (śmiech). Ja jestem ciemnym blondynem, mam 182 cm wzrostu i ważę ponad 80 kg. On natomiast jest jakiś taki czarny, poza tym podobno niski i chudy (śmiech). Tak przynajmniej słyszałem.

 

- Pytałeś się już mnie (Nascimento) o to, więc i ja zapytam ciebie. Różnica wieku między nami to aż 22 lata. Czy czujesz czasami, że jest to jakąś przeszkodą w naszych wzajemnych relacjach? Dużo starszy jesteś też od Opelu czy Dobiego.

 

- Jak dotychczas nie odnoszę wrażenia, aby różnica wieku stwarzała między nami jakiś niewidzialny mur. Choć oczywiście trudno wyrokować jakby to wszystko wyglądało, gdybyśmy spędzili ze soba kilka dni w „realu".

 

- Jak oceniasz coraz częstsze ataki na Nascimento ze strony innych członków RM-Teamu? (śmiech).

 

- Uważam, że to tylko motywuje cię do samodoskonalenia w każdym aspekcie (śmiech). Poza tym hartuje cię i przystosowywuje do życia w środowisku drapieżnego kapitalizmu (śmiech). Będzie ci potem łatwiej w życiu, ponieważ zgrubieje ci skóra (śmiech) Co cię nie zabije, to cię wzmocni (śmiech).

 

- Nie możesz się doczekać drugiego dnia grudnia, prawda?

 

- Nie mogę się doczekać końca testów serwisu. Jestem już tym zmęczony, chciałbym aby było już „po" debiucie i aby wszystko prawidłowo działało. Zdradzę, że na dziś jestem w 90% ukontentowany tym, co widzę na wersji developerskiej. Jestem również niezwykle zadowolony ze współpracy z firmą, która ten portal przygotowuje. Jej szef to prawdziwy profesjonalista, człowiek słowny i elastyczny. Podziwiam go za to, z jakim spokojem przyjmuje wszystkie zgłaszane przeze mnie błędy i rzeczy do poprawki.

 

- Może na koniec jakieś słówko od założyciela portalu dla jego przyszłych użytkowników?

 

- Chciałbym zaprosić serdecznie wszystkich FM-maniaków do rejestrowania się od 2 grudnia na naszym serwisie! Stworzymy tu razem fantastyczną społeczność futbolowych fanów i pasjonatów gry Football Manager. Nie wierzcie również w to, że Mahdi to przerośnięty Piotruś Pan z ego wielkim jak Pałac Kultury. Wkrótce okaże się dobitnie, że wcale nie zakładałem tej strony po to, aby dowartościować się "funkcjami" i "tytułami"... Robiłem to z czystej pasji do Football Managera oraz piłki nożnej. A w życiu prywatnym jestem jednym z ciężko pracujących za granicą Polaków i naprawdę normalnym gościem! (śmiech).


Autor: Nascimento1998

KOMENTARZE

Diakon89


Komentarzy: 250

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Uzdolniony Praktyk

Dołączył: 2016-02-01

Poziom ostrzeżeń: 0

01-02-2016, 14:28 , ocenił powyższy materiał: mocne

Z prawdziwym zainteresowaniem przeczytałem ten wywiad Łukaszu, masz niezwykle ciekawe wspomnienia i na pewno Twoje życie było i jest barwne. Ciekawi mnie tylko dlaczego nikt nie skomentował tak interesującego wywiadu? Będę więc pierwszy.

Mam taki apel: stworzyłeś naprawdę doskonałą stronę w niecały rok (a zaglądam tu od początku), a zatem nie musisz aż tak nerwowo reagować na przejawy nienawiści i zawiści plynące z "tamtej" strony. Ludzkie charaktery są niestety, nie zawsze odpowiadające naszym oczekiwaniom i powinniśmy wybaczać bliźnim, a nie odpowiadać złem za zło, wet za wet. O intencjach świadczą Twoje dobre czyny i każdy inteligentny człowiek to dostrzega. A zatem - już nie udowadniaj więcej, gdzie prawda leży, niech świadczy o Tobie dzieło rąk Twoich!

Mahdi
Wicemistrz Polski FM 2015, Mistrz Polski FM 2017, FM 2019, FM 2020, FM2021 i FM2022, 3. miejsce w Polsce FM 2018, Typer Sezonu 2020/21 - 2. miejsce, Typer Sezonu 2021/22 - 3. miejsce


Komentarzy: 10665

Grupa: Root Admin

Ranga: Ojciec Założyciel

Ranga sponsorska: Sponsor Główny

Dołączył: 2015-03-20

Poziom ostrzeżeń: 0

01-02-2016, 16:28

@Diakon - wywiad został zamieszczony w okresie, gdy strona nie była jeszcze portalem i dodatkowo - z uwagi na codzienny trolling - musiałem zablokować opcje dodawania komentarzy. Co do reszty rad - zastosuję się (a myślę, że już się stosuję).

@Bolson i @Pucek - regulamin, paragrafy dotyczące zamieszczania awatarów:

V. AWATAR

1/ W ramach Usługi Konta Serwisu, Wydawcy Serwisu udostępniają Użytkownikowi Usługę polegającą na możliwości zamieszczenia i przechowywania w Serwisie oraz rozpowszechniania wraz z treściami rozpowszechnianymi przez Użytkownika pliku elektronicznego zawierającego wizerunek Użytkownika (tzw. awatara), w oparciu o poniższe zasady.

2/ Awatar Użytkownika powinien spełniać następujące warunki:

a/ nie może naruszać przepisów prawa obowiązujących na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej i zasad współżycia społecznego;

b/ nie może zawierać treści naruszających lub mogących powodować naruszenie praw Wydawców Serwisu i praw osób trzecich, w szczególności dóbr osobistych, praw autorskich, praw wynikających z rejestracji znaków towarowych, praw do nazw i oznaczeń osób trzecich;

c/ nie może być obraźliwy, wulgarny ani posiadać charakteru pornograficznego;

d/ nie może dyskryminować płci, rasy, narodowości, języka, religii;

e/ nie może zawierać jakichkolwiek materiałów reklamowych lub/i promocyjnych dotyczących Użytkownika, innych osób, jakichkolwiek towarów lub/i usług oraz odnoszących się do poglądów politycznych.

3/ Zaakceptowanie postanowień Regulaminu jest równoznaczne z wyrażeniem przez Użytkownika zgody na niezwłoczne udostepnienie mu Usługi określonej w niniejszym punkcie Regulaminu na warunkach określonych w Regulaminie.

4/ Świadczenie usługi określonej w niniejszym punkcie Regulaminu odbywa się na warunkach określonych w Regulaminie, a także zgodnie z instrukcjami i komunikatami zamieszczonymi na stronie internetowej Serwisu oraz wyświetlanymi w czasie korzystania z usługi określonej w niniejszym punkcie Regulaminu.

5/ Awatar Użytkownika może zawierać zdjęcie przedstawiające wizerunek Użytkownika lub grafikę charakteryzującą Użytkownika; awatar Użytkownika nie może zawierać wizerunku innych osób niż sam Użytkownik, a także grafik charakteryzujących inne osoby niż Użytkownik.

6/ Awatar Użytkownika musi spełniać warunki techniczne odnośnie formatu i rozmiaru pliku elektronicznego będącego awatarem, określone na stronie internetowej Serwisu; Użytkownik może dokonywać zmiany awatara z użyciem interfejsu.

7/ Awatar Użytkownika rozpowszechniany będzie wraz z treściami rozpowszechnianymi przez Użytkownika za pośrednictwem Usług Serwisu, które udostępniają Użytkownikowi możliwość rozpowszechniania treści wraz z awatarem zamieszczonym przez niego w Serwisie.

8/ Użytkownik może w każdym czasie wyłączyć Usługę opisaną w niniejszym punkcie Regulaminu (zrezygnować z Usługi) przy użyciu Interfejsu, poprzez usunięcie awatara Użytkownika z Serwisu; w przypadku wyłączenia usługi opisanej w niniejszym punkcie Regulaminu, treści, które były rozpowszechniane wraz z awatarem Użytkownika nie będą dalej rozpowszechnianie wraz z tym awatarem.

9/ Korzystanie przez Użytkownika z usługi opisanej w niniejszym punkcie Regulaminu jest równoznaczne z wyrażeniem przez niego zgody na rozpowszechnianie awatara Użytkownika (i zamieszczonego w nim wizerunku Użytkownika lub grafiki charakteryzującej Użytkownika), w ramach udostępnionej usługi, na zasadach określonych w niniejszym punkcie Regulaminu.

10/ Awatar Użytkownika jest zamieszczony, przechowywany i rozpowszechniany w ramach Usługi opisanej w niniejszym punkcie Regulaminu, w imieniu, na rzecz i na odpowiedzialność Użytkownika; udostępnienie przez Wydawców Serwisu, w ramach Usługi opisanej w niniejszym punkcie Regulaminu, możliwości zamieszczania, przechowywania i rozpowszechniania awatara Użytkownika ogranicza się jedynie do udostępnienia rozwiązań technicznych.

11/ Wydawcy Serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za treść awatara Użytkownika zamieszczonego, przechowywanego i rozpowszechnianego przez Użytkownika w ramach Usługi określonej w niniejszym punkcie Regulaminu oraz za szkody poniesione przez Użytkownika lub inne osoby na skutek rozpowszechniania awatara przez Użytkownika.

12/ Użytkownik zobowiązany jest posiadać wszelkie prawa do awatara w zakresie umożliwiającym jego zamieszczenie, przechowywanie i rozpowszechnianie na warunkach określonych w Regulaminie oraz nieodpłatne oglądanie przez inne osoby, w tym zobowiązany jest posiadać w odpowiednim zakresie autorskie prawa majątkowe lub stosowne licencje do tego Awatara w rozumieniu przepisów ustawy z dnia 04 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (tj. Dz.U. z 2006, nr 90, poz. 631 ze zm.)

13/ Zaakceptowanie postanowień Regulaminu jest równoznaczne ze złożeniem oświadczenia, że posiadane przez Użytkownika prawo do rozpowszechnia awatara (w tym umożliwienia jego nieodpłatnego oglądania przez inne osoby) jest niczym nieograniczone.

14/ Użytkownik zobowiązany jest dopełnić wszelkich prawem wymaganych czynności niezbędnych do zamieszczenia, przechowywania i rozpowszechniania awatara oraz jego nieodpłatnego oglądania przez inne osoby; zaakceptowanie postanowień Regulaminu jest równoznaczne ze złożeniem oświadczenia, że awatar Użytkownika nie narusza praw autorskich w rozumieniu przepisów ustawy z dnia 04 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (tj. Dz.U. z 2006, nr 90, poz. 631 ze zm.) ani wszelkich innych praw osób trzecich w rozumieniu właściwych przepisów obowiązujących na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.

15/ W przypadku naruszenia przez Użytkownika przepisów prawa obowiązujących na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej lub/i postanowień Regulaminu w odniesieniu do awatara Użytkownika, Wydawcy Serwisu lub uprawnieni przez nich Root Admini są uprawnieni do:

a/ zablokowania (uniemożliwienia) dostępu do awatara Użytkownika;

b/ usunięcia awatara Użytkownika z Serwisu (zasobów pamięci serwera) i zaprzestania świadczenia Użytkownikowi Usługi opisanej w niniejszym punkcie Regulaminu.

Diakon89


Komentarzy: 250

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Uzdolniony Praktyk

Dołączył: 2016-02-01

Poziom ostrzeżeń: 0

02-02-2016, 11:46

Do osoby Bolson: zdjęcie należy do mojego Przyjaciela i Mentora, swojego niestety nie posiadam.
Obecnie online: Mahdi
Copyright © 2015-24 by Łukasz Czyżycki