Kolejne spotkania to prawdziwy pokaz siły Pogonistów – nikt nie był w stanie z nami wygrać. Drużyna złapała odpowiedni rytm, grała z rozmachem, pewnością siebie i wiarą w każdy kolejny mecz.
W końcu, po raz pierwszy odkąd objąłem zespół, udało nam się przejść pierwszą rundę Fortuna Pucharu Polski. Dotąd nasz bilans w tych rozgrywkach pod moją wodzą wyglądał skromnie – 0 zwycięstw, 0 remisów i 2 porażki. W pierwszym sezonie po objęciu zespołu nie mieliśmy nawet okazji powalczyć, bo Pogoń już wcześniej pożegnała się z pucharem.
Ten mały, ale znaczący krok naprzód rozbudził w nas nowe ambicje. Czy naprawdę możemy się włączyć do walki o dwa najważniejsze trofea w polskiej piłce klubowej? Mieliśmy taką nadzieję – i coraz więcej powodów, by wierzyć, że nie była ona na wyrost.
Kolejnych pięć spotkań to prawdziwy marsz – cztery wygrane w PKO Ekstraklasie i awans do 3. rundy Fortuna Pucharu Polski po zwycięstwie nad Śląskiem Wrocław. Drużyna złapała wiatr w żagle i nie zamierzała się zatrzymywać.
Na szczególną uwagę zasługuje seria trzech kolejnych spotkań ligowych wygranych do zera. Wszystkie zakończone wynikiem 1:0 – minimalnie, ale jakże efektywnie. Bo jak mawiają w piłkarskim światku: nie liczy się, ile bramek się strzela, tylko kto ma więcej na koncie po końcowym gwizdku.
Niestety, ostatnie spotkanie przyniosło nie tylko kolejne punkty, ale też gorzką wiadomość dla sztabu i kibiców Pogoni. Kontuzji nabawił się najlepszy strzelec drużyny, który będzie musiał pauzować przez co najmniej pięć tygodni – a niewykluczone, że absencja potrwa jeszcze dłużej.
To poważne osłabienie ofensywy, ale na szczęście zbliżająca się przerwa zimowa daje nadzieję, że snajper zdąży w pełni wrócić do zdrowia i formy na decydującą fazę sezonu.
Zakończyliśmy rundę jesienną w wyśmienitych nastrojach. Trzy zwycięstwa w czterech ostatnich spotkaniach sprawiły, że Pogoń Siedlce wygrała rundę jesienną sezonu 2027/28! Przez najbliższe dwa miesiące możemy z dumą nosić miano najlepszej drużyny w Polsce – to coś, czego nikt się nie spodziewał jeszcze kilkanaście miesięcy temu.
Jedynym cieniem na finiszu ligowej jesieni była porażka z Lechem Poznań. Kolejorz zagrał koncertowo i tego dnia nie mogliśmy wiele wskórać – był to mecz bezdyskusyjnie przegrany, ale też pełen cennych lekcji na przyszłość.
W Fortuna Pucharze Polski nasza przygoda zakończyła się na 3. rundzie po bardzo emocjonującym starciu z Legią Warszawa. Mecz trzymał w napięciu do ostatniego gwizdka, a o awansie przesądziły drobne detale. Tym razem to Legia była górą, ale Pogonistów za walkę i poziom gry można było tylko chwalić.
Redakcja: Trenerze, gratulacje – kończycie rundę jesienną jako lider Ekstraklasy. Jakie emocje towarzyszą Panu po tych niesamowitych miesiącach?
Wojciechowski: Dziękuję. Emocje są ogromne, choć staram się zachować chłodną głowę. Duma – to pierwsze słowo, które przychodzi mi do głowy. Duma z zespołu, ze sztabu, z kibiców. Przeszliśmy długą drogę, ale chłopaki pokazali, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych.
Redakcja: Czy biorąc pod uwagę obecną sytuację w tabeli, myśli Pan realnie o sięgnięciu po swoje pierwsze trofeum w karierze?
Wojciechowski: Myśleć trzeba. Ale równie ważne jest, by nie tracić gruntu pod nogami. Ekstraklasa to wymagająca liga – wszystko się może zdarzyć. Nie składamy żadnych deklaracji, ale jesteśmy w grze. A skoro już tu jesteśmy, to zrobimy wszystko, by nie wypuścić tej szansy z rąk.
[mpkpogonsiedlce.pl]
Mieliśmy zaledwie dwa punkty przewagi nad wiceliderem z Warszawy, ale stawka tuż za nami była niezwykle wyrównana. Legia deptała nam po piętach, a Stal Mielec, Zagłębie Lubin oraz Raków Częstochowa również znajdowały się w bezpośrednim kontakcie punktowym. Jedno potknięcie mogło kosztować bardzo wiele – rywalizacja o czołowe miejsca w tabeli zapowiadała się na prawdziwy maraton bez chwili wytchnienia.
Zimowa przerwa w rozgrywkach nie należała do spokojnych. W klubie panowała napięta atmosfera – spędziliśmy ten czas na licznych, nierzadko burzliwych rozmowach z zawodnikami. Prawie połowa kadry otrzymała propozycje z bardziej renomowanych klubów, co wywołało niepokój i wymagało szybkiej reakcji ze strony sztabu szkoleniowego.
Większość ofert została odrzucona – chcieliśmy zachować trzon drużyny, która zapewniła tak świetną rundę jesienną. Jedynym wyjątkiem był Czyżycki, jeden z bardziej zasłużonych piłkarzy. W jego przypadku nie robiliśmy przeszkód – odszedł z szacunkiem, zostawiając po sobie dobre wspomnienia.
Niestety, nie wszystkie negocjacje zakończyły się w duchu profesjonalizmu. Część zawodników, rozczarowana brakiem zgody na transfer, zdecydowała się na radykalne kroki – niektórzy celowo opuszczali treningi, próbując w ten sposób wymusić odejście. Tego rodzaju postawa nie mogła pozostać bez echa – odbijało się to na morale zespołu, który przecież miał wspólnie walczyć o najwyższe cele w rundzie wiosennej.
Moment słabszej gry nadszedł w wyjątkowo trudnym momencie – w czasie polskiego okienka transferowego, kiedy to niemal codziennością stały się rozmowy z zawodnikami, negocjacje oraz odrzucanie licznych propozycji transferowych.
Do tego doszły kontuzje kluczowych piłkarzy, które zmusiły sztab szkoleniowy do eksperymentowania z alternatywnymi ustawieniami taktycznymi. Niestety, zmiany te nie przyniosły oczekiwanych efektów – drużyna nie była w stanie wejść na właściwe obroty.
Po powrocie kontuzjowanych zawodników wróciliśmy do sprawdzonego ustawienia z rundy jesiennej. Mimo to, coś wciąż nie funkcjonowało tak, jak wcześniej – brakowało płynności, automatyzmów i pewności siebie. To był już ewidentny dołek formy, który objawił się zarówno w wynikach, jak i grze zespołu.
– „To był dla nas bardzo trudny czas. Z jednej strony musieliśmy myśleć o przygotowaniach do rundy, z drugiej – niemal każdego dnia pojawiały się nowe propozycje dla naszych piłkarzy. To odbijało się na skupieniu, na atmosferze. Kontuzje tylko dolały oliwy do ognia. Wiedzieliśmy, że to chwilowe, ale i tak boli, gdy nie możesz zareagować tak, jakbyś chciał”
Wszystko wskazuje na to, że najbliższe tygodnie będą kluczowe nie tylko dla układu tabeli, ale i dla odbudowy morale w szatni Pogonistów.
W efekcie słabszej serii, w której nie potrafiliśmy zdobyć kompletu punktów w trzech kolejnych spotkaniach, sytuacja w tabeli uległa znacznemu zaostrzeniu. Stołeczna Legia zdołała zrównać się z nami punktami, a Medaliki dobili na zaledwie trzy oczka straty. Marzenia o spokojnym marszu po podium zaczęły się kurczyć, a presja ze strony bezpośrednich rywali rosła z każdym kolejnym meczem
Po serii trzech porażek z rzędu, wreszcie zdołaliśmy przełamać niemoc i zdobyć jakiekolwiek punkty. Niestety, dwa kolejne bezbramkowe remisy – z 15. w tabeli GKS Tychy oraz przedostatnim Górnikiem Zabrze – nie poprawiły znacząco naszej sytuacji. W konsekwencji osuneliśmy się na 3. miejsce w tabeli.
Ostatnie trzy spotkania brutalnie wykluczyły nas z walki o mistrzostwo, a być może także o europejskie puchary.
Seria ośmiu meczów bez zwycięstwa ciąży na nas coraz mocniej — nie tylko w tabeli, ale przede wszystkim w głowach.
Nie mam pomysłu, jak to przełamać. Tak głębokiego kryzysu jeszcze nie doświadczyłem jako trener. Na domiar złego przegraliśmy bezpośredni mecz w czubie tabeli — z Wojskowymi.
Legia nie zaprezentowała niczego wyjątkowego i z pewnością nie zasłużyła na trzy punkty, to my bardziej zasługiwaliśmy co najwyżej na remis.
Wywiad z prezesem Pogoni Siedlce, Łukaszem Jarkowskim
Dziennikarz: Panie prezesie, osiem meczów bez wygranej — kibice zaczynają szeptać o możliwej zmianie na ławce trenerskiej. Jak zarząd ocenia tę sytuację?
Prezes Jarkowski: Rozumiemy frustrację kibiców, bo wszyscy jesteśmy rozczarowani ostatnimi wynikami. Ale jedno chcę powiedzieć jasno — różowy gołąb ma pełne poparcie zarządu. To on zbudował ten zespół, to on dał nam awans do Ekstraklasy i to on wciąż jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu.
Dziennikarz: Czyli nie rozważacie żadnych ruchów personalnych?
Prezes: Absolutnie nie. Piłka to sinusoida. Zdarzają się dołki, ale ważne, by nie podejmować decyzji w emocjach. Trener Wojciechowski ma nasze zaufanie i dostanie czas, by wyciągnąć drużynę z kryzysu. Wierzymy, że jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa w tym sezonie.
[mpkpogonsiedlce.pl]
Puchar Polski ostatecznie trafił do rąk Legii Warszawa. Dla przypomnienia, to właśnie w 3. rundzie tego turnieju nasza drużyna musiała uznać wyższość warszawian, odpadając z dalszej rywalizacji.
Kiedy wydawało się, że nie ma już nadziei, w końcu przyszła upragniona zmiana! Po serii ośmiu spotkań bez zwycięstwa, w których każdy kolejny mecz stawiał nas w trudniejszej sytuacji, przełamaliśmy się. Trzy kolejne wygrane dały nam nie tylko oddech, ale i nową nadzieję.
Z niespodziewanym impetem włączamy się do walki o europejskie puchary, a kto wie, może i o mistrzostwo kraju. Ta liga to prawdziwy rollercoaster emocji.
W grze o mistrzostwo pozostało jeszcze siedem drużyn. Nawet Lech mógłby na koniec sezonu podnieść upragnione trofeum. Czas na ostateczne rozstrzygnięcia!
Walka o mistrzostwo: Czas na ostateczne rozstrzygnięcia!
Sezon wkracza w decydującą fazę, a emocje sięgają zenitu. W grze o mistrzostwo pozostało już tylko siedem drużyn, a my, z 4 punktami straty do lidera – Rakowa Częstochowa, wciąż mamy szansę na końcowy triumf. Przy sprzyjających wynikach w ostatnich dwóch kolejkach, nawet Lech mógłby sięgnąć po tytuł.
Atmosfera jest napięta, bo każda kolejka może przynieść kluczowe rozstrzygnięcia. Zbliżamy się do finałowej rozgrywki, w której może się zdarzyć wszystko. Dla naszej drużyny to moment prawdy – czas na ostateczne rozstrzygnięcia!
Zapytałem kibiców Pogoni Siedlce, czy wierzą w ostateczne zwycięstwo. Oto co powiedzieli:
Pogoń to nie tylko drużyna, to nasza pasja. Jeśli oni wierzą w siebie, my też musimy w to wierzyć! Cztery punkty to jeszcze nie koniec. Będziemy walczyć do ostatniego gwizdka!” – mówi Michał, jeden z zagorzałych fanów.
Nie ma rzeczy niemożliwych! Pogoń ma serce, a to może nas zaprowadzić na szczyt. Raków nie będzie miał łatwego zadania” – dodaje Kasia, inna wierna kibicka.
Te słowa pełne optymizmu i nadziei tylko podkręcają atmosferę przed finałem sezonu. To będzie prawdziwa bitwa do samego końca!
[mpkpogonsiedlce.pl]
33 kolejka przyniosła nam rozczarowanie. W starciu ze Śląskiem Wrocław nie padła żadna bramka – bezbramkowy remis 0:0 przekreślił nasze szanse na mistrzostwo kraju. Nawet zwycięstwo nic by nie zmieniło, bo Raków Częstochowa wygrał swoje spotkanie i utrzymał przewagę.
W ostatniej kolejce czekał nas więc korespondencyjny pojedynek o tytuł między Rakowem a Legią Warszawa. „Medalikom” wystarczył remis.
Tymczasem my i drużyny z miejsc 3–6 walczyliśmy o dwa ostatnie bilety do europejskich pucharów. Emocji nie zabrakło – stawka była ogromna, a margines błędu praktycznie nie istniał. Graliśmy o honor, dumę i prawo reprezentowania Polski na arenie międzynarodowej.
W ostatniej kolejce sezonu pokazaliśmy pełnię naszych możliwości, rozbijając Zagłębie Lubin aż 6:0. Rywale, walczący jeszcze o europejskie puchary, jakby nie dotarli na ten mecz – myślami byli już gdzieś indziej. My natomiast zagraliśmy koncertowo. Już po pierwszej połowie prowadziliśmy 5:0, a stadion w Siedlcach kipiał z dumy.
Do pełni szczęścia i upragnionego awansu do europejskich pucharów brakowało naprawdę niewiele – jednego korzystnego wyniku w jednym z dwóch spotkań: Raków vs Lech lub Stal Mielec vs Śląsk Wrocław. Remis lub porażka Kolejorza albo porażka Stali dawałyby nam czwarte miejsce. Niestety, żaden z tych scenariuszy się nie ziścił.
Ostatecznie o wszystkim zadecydowała tzw. „mała tabelka” pomiędzy trzema zespołami: Pogonią, Lechem i Stalą. Najlepszy bilans (3-0-1) mieli Biało-Niebiescy ze Stali, Kolejorz oraz my zakończyliśmy z identycznym bilansem 1-1-2, jednak to Lech miał nad nami lepsze wyniki w bezpośrednich starciach.
Tym samym kończymy sezon na 5. miejscu, tuż za bramą Europy. Mistrzem Polski został Raków Częstochowa.
Dawid Wojciechowski, trener Pogoni Siedlce (fragment konferencji prasowej po meczu 34. kolejki):
„Nie będę udawał, że nie boli. Boli jak cholera. Jesteś przez pół roku liderem ligi, potem idziesz przez burzę i kończysz tuż za metą, patrząc jak inni wchodzą do samolotu, którym jeszcze niedawno sam miałeś lecieć.
Ale nie przychodzę tu dziś ze spuszczoną głową. Jestem dumny z tych chłopaków. Z każdego z nich. Bo to nie był zespół, który miał cokolwiek 'musieć'. My po prostu chcieliśmy. I przez chwilę pokazaliśmy całej Polsce, że można grać odważnie, można grać sercem, i można marzyć w Siedlcach.
Jeśli ktoś myśli, że to był jednorazowy wyskok – niech sobie jeszcze nie wyrzuca notesu z naszymi nazwiskami. Bo my wrócimy. Może ciszej, może mądrzejsi. Ale wrócimy.”
Pogoń Siedlce 2027/28 – sezon marzeń i rozczarowań
To miał być sezon, który zmieni wszystko. I w pewnym sensie – zmienił.
Jesień 2027 roku była niczym sen. Pogoń Siedlce, nie tak dawno anonimowy drugoligowiec, przez kilkanaście tygodni przewodziła stawce w Ekstraklasie. Styl gry – agresywny, nowoczesny, pełen odwagi – budził podziw. Prasa pisała o "fenomenie z Mazowsza", eksperci w studiach nerwowo przestawiali swoje typy, a na stadion przy ul. Konwiktorskiej zaczęli ściągać kibice z całego regionu.
Nie było klasycznego goleadora. Nie było nazwisk, które przyciągają sponsorów z zachodu. Był natomiast zespół – zespół złożony z wojowników i marzycieli. Fundamentem sukcesu była wizja trenera Wojciechowskiego – bezkompromisowa, oparta na wysokim pressingu, odważnej grze piłką i przekonaniu, że „każdy może wygrać z każdym”. I przez chwilę wyglądało na to, że naprawdę – możemy wszystko.
Ale piłka nożna to sport bezlitosny.
Gdy nadeszła wiosna, czar prysł. Coś się zacięło – jakby ktoś podmienił drużynę. Seria ośmiu meczów bez zwycięstwa wyssała z zawodników energię, a z trybun – wiarę. Kryzys, który z początku wydawał się chwilowy, rozgościł się na dobre. Każdy kolejny mecz był jak próba wspinaczki po kruszącym się zboczu. I choć na finiszu Pogoń odzyskała część rytmu, to strat nie dało się już odrobić.
Zakończyliśmy sezon na 5. miejscu. Najwyżej w historii klubu – i jednocześnie z goryczą na ustach, bo do europejskich pucharów zabrakło dosłownie oddechu. W tzw. "małej tabelce" wyprzedzili nas Stal Mielec i Lech Poznań – punktami równi, ale detalami słabsi.
To boli. Bo byliśmy tak blisko. I właśnie przez tę bliskość, ten sezon nie da o sobie zapomnieć.
Nie można jednak uznać go za porażkę. To był najbardziej ekscytujący, intensywny i inspirujący rok w dziejach Pogoni Siedlce. Klub urósł. Zawodnicy dojrzeli. Kibice stali się armią. A miasto – zakochało się w piłce na nowo.
Dziś jesteśmy innym klubem niż przed rokiem. Wiemy, czym jest walka o coś wielkiego. Wiemy, jak smakuje zawiedzione oczekiwanie. I wiemy jedno: wrócimy silniejsi.
Bo choć nie wchodzimy do Europy przez główne drzwi, to czujemy już, że nasza kolej w tej kolejce – w końcu nadejdzie.
tekst: Patrycja Koss
Głosy po sezonie:
Łukasz Jarkowski, prezes Pogoni Siedlce:
„Jestem dumny. Oczywiście boli, że nie zagramy w Europie, bo to było tak blisko – dosłownie niuanse. Ale nie zapominajmy, że mówimy o klubie, który jeszcze trzy lata temu grał na stadionach bez trybun. Dziś kończymy Ekstraklasę na 5. miejscu. To nie jest koniec drogi – to początek.”
Karol Knap, pomocnik Pogoni:
„Zasłużyliśmy na więcej, ale sami wiemy, że ta seria wiosną nas pogrzebała. Nie szukamy wymówek. Trzeba się uczyć – i wracać silniejszym. Ja jestem dumny z tej szatni. To był zespół, jakiego się nie zapomina.”"Biało-Niebieska Sielanka", grupa kibiców Pogoni:
„Łzy były, nie ma co ukrywać. Ale byliśmy z nimi na Stali, byliśmy na Lechu, byliśmy jak przegrywali, i będziemy, jak znów zaczną wygrywać. Jesteśmy Pogonią. A Pogoń to nie wynik – to pasja.”Sport.pl:
„Pogoń Siedlce to jedno z największych objawień tego sezonu. Gdyby nie wiosenny zjazd, mogli walczyć nawet o podium. Świeżość, pressing, odwaga – to była drużyna, którą chciało się oglądać. Europejskie puchary przepadły przez matematykę, ale przyszłość w Siedlcach maluje się w jasnych barwach.”
PRZEGLĄD KADRY
W trakcie minionego sezonu wyraźnie widać, jak ważny był trzon zespołu, który od początku pełnił kluczową rolę w ustalaniu wyjściowej jedenastki. To właśnie na nich opierała się taktyka i strategia drużyny. Warto również zwrócić uwagę na aktywność niektórych zawodników z ławki rezerwowych – Grabowski, Młyński oraz Kowalczyk często pojawiali się na boisku, co świadczy o ich zaangażowaniu i roli w zespole.
Niestety, nie wszyscy piłkarze zdołali wykręcić wystarczającą liczbę spotkań – aż ośmiu z nich, którzy łącznie rozegrali mniej niż 10 meczów w sezonie, otrzymało informację, że mogą poszukać sobie nowych klubów. To naturalna decyzja w kontekście budowania silniejszej i bardziej konkurencyjnej drużyny.
Wydaje się, że główną przyczyną niepowodzenia w walce o europejskie puchary była ograniczona głębia kadry. W nadchodzącym okienku transferowym czeka nas więc sporo pracy, aby wzmocnić zespół i zwiększyć jego konkurencyjność na arenie międzynarodowej.
Strażnik Galaktyki, Sponsor MFM - rok 2025
Komentarzy: 2036
Grupa: Root Admin
Ranga: Uzdolniony Praktyk
Ranga sponsorska: Sponsor Premium
Dołączył: 2017-08-15
Poziom ostrzeżeń: 0
26-04-2025, 18:48 , ocenił powyższy materiał: mocne - Niesamowita historia
Z-ca Redaktora Naczelnego, Sponsor MFM - rok 2025, Wicemistrz Polski FM 15, Mistrz Polski FM 17, FM 19, FM 20, FM 21 i FM 22, 3. miejsce w Polsce FM 18, Typer Sezonu 2020/21 - 2.m, Typer Sezonu 2021/22 - 3.m, Menedżer Miesiąca
Komentarzy: 11036
Grupa: Root Admin
Ranga: Ojciec Założyciel
Ranga sponsorska: Sponsor Strategiczny
Dołączył: 2015-03-20
Poziom ostrzeżeń: 0
26-04-2025, 22:11 , ocenił powyższy materiał: mocne - Bardzo mi się podoba
Redaktor Naczelny. Sponsor MFM - rok 2025, Główny Sponsor Rozgrywki Mistrzów, Mistrz Ceremonii. Szef Typera. 3. miejsce w Polsce FM 2019, Wicemistrz Polski FM 2022, Mistrz Polski FM 2023, Typer Sezonu 2019/20 - 3. miejsce, Typer EURO 2024 - 2. miejsce
Komentarzy: 2037
Grupa: Moderator
Ranga: Korespondent Wojenny
Ranga sponsorska: Sponsor Strategiczny
Dołączył: 2017-10-19
Poziom ostrzeżeń: 0
29-04-2025, 07:40 , ocenił powyższy materiał: mocne - Bardzo mi się podoba
Zastępca Redaktora Naczelnego, Sponsor MFM - rok 2025
Komentarzy: 1800
Grupa: Moderator
Ranga: Koneser Football Managera
Ranga sponsorska: Sponsor Strategiczny
Dołączył: 2021-10-24
Poziom ostrzeżeń: 0
29-04-2025, 22:23 , ocenił powyższy materiał: mocne - Bardzo mi się podoba