Wybrany klub / reprezentacja: Athletic Club
Opisywany sezon: 2028/29
Poziom rozgrywkowy: 1
Wersja gry: Football Manager 2024
Baskijski chillout, polskie sukcesy
Siedzę sobie w jednej z tych małych, pachnących historią baskijskich restauracyjek w sercu Bilbao. Z głośników leniwie sączy się lokalna muzyka, kelnerka przynosi mi pintxos i kawę, a ja – wreszcie bez presji terminarza, tabeli i ocen pomeczowych – rozsiadam się z laptopem przy oknie.
Właśnie kończy się sezon. Emocje po kolejnej batalii z Athletikiem powoli opadają, a człowiek po raz pierwszy od miesięcy może kliknąć coś innego niż gazety hiszpańskie opisujące Barcelonę czy Real Madryt. Przeglądam więc przeróżne portale, aż wpadam na rodzimą prasę z Polski – i aż parskam z podziwu.
Jarosław Wechman, znajoma postać z Polski, właśnie zakończył swoją przygodę z reprezentacją Polski na Mistrzostwach Europy. Awans do drugiej rundy i dopiero tam bolesna porażka z Anglią 2:4. Ale kto oglądał ten mecz, ten wie – to nie był jednostronny spektakl. Biało-czerwoni grali ofensywnie, bez kompleksów, a styl był momentami wręcz… baskijski.
Z kolei Paweł Kalinowski przebił wszystkich. Puchar Narodów Afryki? Wygrany! Z Mali! W finale pokonał Burkinę Faso, a jego drużyna grała z taką dyscypliną taktyczną i sercem, że sam Txingurri Valverde przybiłby mu piątkę. Śledzę te relacje z uśmiechem. Bo choć jestem w Bilbao, z myślami przy San Mamés, to gdzieś w głębi serca cieszę się, że menedżerowie z naszej społeczności robią rzeczy wielkie.
Pożegnania i powroty
Z pewnym sentymentem żegnamy dwóch piłkarzy, którzy przez lata byli częścią naszej układanki, choć nie zawsze na pierwszym planie.
Julen Arrizabalaga, nasz rezerwowy bramkarz, zamyka rozdział w Bilbao i przenosi się do Realu Betis. Kwota? 7 milionów euro – uczciwy interes dla obu stron. Julen był zawsze solidny, lojalny, ale jego ambicje sięgały wyżej niż ławka. Życzymy powodzenia w Sewilli.
Drugi odchodzący to Beñat Prados, który zasilił szeregi Leeds United. 2,6 miliona euro za zawodnika, który nie do końca przebił się do naszej jedenastki, ale miał momenty błysku. Może w Anglii znajdzie swoją przestrzeń i rolę. My trzymamy kciuki.
Ale nie samymi pożegnaniami żyje mercato.
Największym wydarzeniem tego okienka – i nie waham się tego powiedzieć – jest powrót Aymerica Laporte’a.
Tak, tego Laporte'a. Po wygaśnięciu kontraktu zdecydował, że czas zamknąć krąg. Odrzucił oferty z MLS, Arabii Saudyjskiej, a nawet kilku europejskich klubów. Zamiast tego, zadzwonił. Sam. Bez agentów. Krótko: „Chcę wrócić do domu.”
I wrócił. Bilbao przyjęło go jak syna marnotrawnego, który nigdy tak naprawdę nie przestał być jednym z nas. To nie jest tylko transfer. To manifest. Athletic ma tożsamość. I potrafi przyciągać największe nazwiska bez miliona euro na stół.
Mieliśmy apetyty. Była forma. Było przekonanie, że to może być właśnie ten rok, w którym wreszcie przebijemy się do finału Superpucharu Hiszpanii. Los skojarzył nas z Giróną – drużyną, która w ostatnich sezonach niejednokrotnie udowadniała, że nie jest już ligowym średniakiem, ale pełnoprawnym graczem o najwyższe cele.
Mecz? Twardy, intensywny, pełen detali. Walczyliśmy z nimi jak równy z równym. Taktyczne szachy, pressing, wymiany ciosów – prawdziwy półfinał z krwi i kości. Gdy w 27. minucie padło wyrównanie 1:1, wydawało się, że idziemy na dogrywkę, może nawet karne.
Ale wtedy nadeszła 85. minuta. I Toti, chłopak, który już kilka razy napsuł nam krwi w lidze, wpakował piłkę do siatki po szybkim kontrataku. 2:1. Cisza na naszej ławce. Chwilę później ostatni gwizdek.
Znowu półfinał. Znowu nie dochodzimy do finału.
Do obrony Pucharu Króla podchodziliśmy z ogniem w sercu. Bo to nie jest zwykłe trofeum. To puchar, który smakuje najlepiej – z racji tradycji, drogi przez eliminacje i prestiżu, jaki daje w kraju o tak bogatej futbolowej historii. A my? My przecież byliśmy obrońcami tytułu.
Już sama myśl o tym, że znowu możemy zawitać na finał w Madrycie, podnosiła ciśnienie.
W 3. rundzie trafiliśmy na CD Lugo. Rezerwowy skład? Tak. Ale niedocenianie tej drużyny mogłoby nas sporo kosztować. Było nerwowo, ale ostatecznie dowieźliśmy 2:1 i mogliśmy dopisać pierwszy „ptaszek” w tej edycji.
W 4. rundzie zrobiło się naprawdę poważnie – los dał nam derby Baskonii z Realem Sociedad, i to na wyjeździe. Takie mecze nie wybaczają braku koncentracji. Ale my zagraliśmy dojrzale, konsekwentnie i przede wszystkim – z charakterem. Wygrana 2:1 w San Sebastián smakuje wybornie.
I wtedy nadszedł ćwierćfinał. Przeciwnik? Rayo Vallecano. Niby do ogrania. Niby w naszym zasięgu. Ale futbol, jak to futbol – czasem nie wygrywa lepszy, tylko skuteczniejszy. A my tego dnia skuteczności nie mieliśmy za grosz. Rayo trafiło raz – i to wystarczyło. 0:1, koniec marzeń o obronie pucharu.
Czy boli? Oczywiście, że boli. Ale nie spuszczamy głów.
Puchar Hiszpanii nie będzie nasz w tym sezonie... ale może będzie w następnym. A my – jak to w Bilbao – nigdy nie przestajemy wierzyć.
To boli. Nie będę udawał, że nie. Ale ta drużyna ma charakter. I jak pokazała historia – czasem właśnie takie porażki są zaczynem czegoś większego. Tylko trzeba wyciągnąć wnioski. I nie przestać wierzyć.
Tym razem Liga Mistrzów to była dla nas prawdziwa podróż rollercoasterem. Nowy format rozgrywek rzucił nas na głęboką wodę – aż 8 przeciwników i każdy z innej bajki: FC Porto, Rennes, PAOK, Juventus, Monaco, Wolfsburg, Feyenoord oraz Manchester City. Grupowe piekło? Może. Ale my nie jesteśmy od poddawania się.
Start? Porażka z FC Porto. Zimny prysznic. Ale potem? Iskry. Cztery kolejne zwycięstwa, w tym niesamowite 4:1 z Juventusem – mecz, który długo będzie grzany w naszych głowach. Z taką formą czuliśmy, że możemy namieszać.
W ostatniej kolejce grupy przegrywamy z Manchesterem City 0:2, ale... to wciąż wystarcza. Awansujemy z 11. miejsca. Nie idealnie, ale jesteśmy dalej – a to się liczy.
W fazie play-off los daje nam Wolfsburg, z którym mierzyliśmy się już wcześniej. Tym razem – bez historii. Gramy dojrzale, skutecznie, eliminujemy Niemców bez większego stresu i meldujemy się w 1/8 finału.
Czas na rewanż. Dokładnie Tottenham, ten sam, który wyeliminował nas w półfinale poprzedniej edycji. Czuć było w szatni, że chłopaki chcą czegoś więcej niż tylko awansu – oni chcieli odpowiedzi.
Pierwszy mecz w Bilbao kończy się remisem 2:2 – nieźle, ale nie bez nerwów. W Londynie natomiast gramy najlepszy wyjazdowy mecz sezonu. Kontrola, pressing, charakter. Wygrywamy 3:1 i z hukiem wchodzimy do ćwierćfinału. I wtedy przychodzi ćwierćfinał. Przeciwnik? Kto inny jak nie Real Madryt. Znamy ich aż za dobrze. Oni nas też. Ale tym razem nie było historii, nie było emocji, nie było walki. W pierwszym meczu w Madrycie dostajemy 0:5. Brutalna lekcja, bolesna, bez litości. W rewanżu na San Mamés – mimo dumy i wsparcia trybun – przegrywamy 0:1. Liga Mistrzów kończy się dla nas w ćwierćfinale.
Ale nie kończy się nasza historia.
Druga kolejka. Mestalla. Valencia 2, my 1. Zimny prysznic. Niby wcześnie, niby jeszcze nic nie znaczy… ale u nas każda porażka budzi sportową złość. I chyba właśnie ta złość napędziła nas na kolejne miesiące, bo od tamtej chwili aż do grudnia – nie przegraliśmy żadnego meczu.
Szliśmy jak taran, budząc respekt, ale i zazdrość. Dopiero wyjazdy do Barcelony i Madrytu pokazały, że wciąż jeszcze jest sufit nie do przebicia. W obu meczach musieliśmy uznać wyższość rywali. Wstydu nie było, ale też punktów nie przywieźliśmy. Wiedzieliśmy jednak, że ten sezon to nie sprint, to maraton.
Nowy rok, nowa energia. Zwycięstwo za zwycięstwem, pełna koncentracja, kibice marzący o mistrzostwie. Wydawało się, że wszystko zmierza we właściwym kierunku… aż przyszła ta feralna wizyta w Sewilli. Real Betis – Athletic 4:2. Szok. Chaos w defensywie, zmęczenie, lekka zadyszka. Czy straciliśmy wtedy tytuł? Można dyskutować. Ale jedno jest pewne – nie wolno było się potknąć, a jednak się potknęliśmy.
Sezon zmierzał ku końcowi, a tabela paliła się od napięcia. Do 36. kolejki nie było wiadomo, kto sięgnie po mistrzostwo Hiszpanii – my czy Barcelona. W decydującym meczu, w 58. minucie, to Dani Olmo przesądził o losach tytułu – jego bramka przeciwko nam oznaczała jedno: mistrzostwo po pięciu latach wraca z Madrytu do Katalonii. Bolało. Bo byliśmy tak blisko. Bo sezon był piękny. Ale to jeszcze nie koniec.
Ostatnia kolejka. Przeciwnik? Real Madryt. Stawka? Wicemistrzostwo. Atmosfera? Elektryczna. I właśnie wtedy, na własnym stadionie, pokonujemy 3:1 Królewskich i kończymy sezon na drugim miejscu, tylko cztery punkty za Barceloną. To nie jest porażka. To nasz najlepszy sezon w lidze od lat. A może… zapowiedź czegoś większego?
Zanim opowiemy o sukcesach naszej szkółki, warto wspomnieć, że kolejne młode lwiątka właśnie awansowały do pierwszego zespołu. To nie jest przypadek. To nie jest łut szczęścia. To efekt pracy, systemu, tożsamości – to Lezama.
Do seniorskiego składu dołączyli w tym sezonie:
Ander Berrenetxea – dynamiczny, wszechstronny lewy/prawy obrońca, który świetnie odnajduje się zarówno w grze kombinacyjnej, jak i w szybkich przejściach z defensywy do ataku.
Mikel Alonso – inteligentny środkowy pomocnik, wychowany na schematach Valverde, ale z własnym stylem.
Mikel Pérez – bramkarz, który być może kiedyś zostanie godnym następcą Unai Simóna. Pewny, skoncentrowany, z dużą odwagą na linii.
Ale to nie koniec.
W prestiżowym rankingu NXGN 2029, który co roku wybiera najlepsze młode talenty świata, pierwsze i drugie miejsce zajęli... nasi!
1. miejsce – Borja Llorente
2. miejsce – Jagoba Etxeberria
Obaj to środkowi obrońcy, uosabiający wszystko, co najlepsze w baskijskiej szkole: siłę, mądrość, charakter. Wierzę, że to duet, który za kilka lat może stanowić filar nie tylko Athletiku, ale i reprezentacji.
A skoro mowa o sukcesach, to warto przypomnieć, że już w sezonie 2026/27 nasza młodzież dała o sobie znać szerzej – pokonując Arsenal U18 w młodzieżowej lidze mistrzów. Takie wyniki nie biorą się znikąd.
Lezama żyje. Lezama pracuje. Lezama daje przyszłość.
Sezon 2028/29 zapisuje się na kartach historii Athletic Club jako jeden z najlepszych, ale też jeden z najbardziej bolesnych. Byliśmy blisko – bardzo blisko – sięgnięcia po coś, co jeszcze kilka lat temu wydawało się marzeniem z pogranicza fantazji.
Zacznijmy od faktów:
Wicemistrzostwo Hiszpanii, ze stratą zaledwie 4 punktów do Barcelony – a przecież walka trwała niemal do samego końca.
Ćwierćfinał Ligi Mistrzów, po efektownym rewanżu na Tottenhamie, ale i brutalnym zderzeniu z Realem Madryt.
Ćwierćfinał Copa del Rey, gdzie zatrzymało nas Rayo Vallecano.
Półfinał Superpucharu, przegrany pechowo z Gironą w samej końcówce.
Brzmi jak lista niepowodzeń? Nie. To lista dowodów, że jesteśmy stałym elementem piłkarskiej elity. I że walczymy. Sezon po sezonie.
Ten rok to także powrót Aymerica Laporte’a, rozkwit kolejnych wychowanków z Lezamy, oraz prestiżowe wyróżnienia indywidualne dla naszych młodych defensorów – Llorente i Etxeberrii.
To był sezon, w którym kibice znowu uwierzyli, że wszystko jest możliwe.
To był sezon, w którym zespół pokazał nie tylko jakość, ale i tożsamość.
I choć tytułu mistrzowskiego jeszcze nie ma, choć Liga Mistrzów znów wymknęła się z rąk, to czuję jedno: to dopiero początek.
Sezon 2029/30? Niech przychodzi. Jesteśmy gotowi.
Statystyki sezonu – liczby, które mówią same za siebie
Zespół podsumowanie sezonu
La Liga: 2 miejsce
Mecze ligowe bez porażki ( 19.08.-29.11): 14
Domowe porażki: 1
Zwycięstwa z Realem Sociedad: 1 (D: 3:1)
Supercopa: półfinał
Copa del Rey: ćwierćfinał
Liga Mistrzów: 1/4 finału
Żółte kartki: 54 kartek
Najwyższa frekwencja: 7 miejsce 53,332
Zawodnicy
Najlepszy strzelec: Igor Oyono - 30 bramek
Najwięcej asyst: Jesus Areso - 16 asyst
Najwięcej występów: Unai Simon - 47 meczów
Młodzieżowiec sezonu: Gonzalo Ruiz (24 meczy, 12 goli, 11 asyst)
Żółte kartki: Borja Llorente oraz Javi López - 9 kartek
Najwięcej strzałów: Igor Oyono - 90 strzałów (4 miejsce w LaLidze)
Czyste konta: Unai Simon - 12 (3 miejsce w LaLidze)
Autor: Marian
Strażnik Galaktyki, Sponsor MFM - rok 2025
Komentarzy: 2085
Grupa: Root Admin
Ranga: Uzdolniony Praktyk
Ranga sponsorska: Sponsor Premium
Dołączył: 2017-08-15
Poziom ostrzeżeń: 0
01-07-2025, 12:00 , ocenił powyższy materiał: mocne - Ten tekst jest jak narkotyk! Więcej!
Z-ca Redaktora Naczelnego, Sponsor MFM - rok 2025, Wicemistrz Polski FM 15, Mistrz Polski FM 17, FM 19, FM 20, FM 21 i FM 22, 3. miejsce w Polsce FM 18, Typer Sezonu 2020/21 - 2.m, Typer Sezonu 2021/22 - 3.m, Menedżer Miesiąca
Komentarzy: 11104
Grupa: Root Admin
Ranga: Ojciec Założyciel
Ranga sponsorska: Sponsor Strategiczny
Dołączył: 2015-03-20
Poziom ostrzeżeń: 0
01-07-2025, 14:52 , ocenił powyższy materiał: mocne - Bardzo mi się podoba
Komentarzy: 75
Grupa: Wirtualny Menedżer
Ranga: Uzdolniony Praktyk
Dołączył: 2024-09-08
Poziom ostrzeżeń: 0
01-07-2025, 19:49 , ocenił powyższy materiał: mocne - Podoba mi się
Komentarzy: 5
Grupa: Wirtualny Menedżer
Ranga: Uzdolniony Praktyk
Dołączył: 2021-05-08
Poziom ostrzeżeń: 0
01-07-2025, 21:53 , ocenił powyższy materiał: mocne - Podoba mi się
Redaktor Naczelny. Sponsor MFM - rok 2025, Główny Sponsor Rozgrywki Mistrzów, Mistrz Ceremonii. Szef Typera. 3. miejsce w Polsce FM 2019, Wicemistrz Polski FM 2022, Mistrz Polski FM 2023, Typer Sezonu 2019/20 - 3. miejsce, Typer EURO 2024 - 2. miejsce
Komentarzy: 2074
Grupa: Moderator
Ranga: Korespondent Wojenny
Ranga sponsorska: Sponsor Strategiczny
Dołączył: 2017-10-19
Poziom ostrzeżeń: 0
02-07-2025, 07:33 , ocenił powyższy materiał: mocne - Bardzo mi się podoba
Sponsor MFM - rok 2025
Komentarzy: 1737
Grupa: Wirtualny Menedżer
Ranga: Das Gott
Ranga sponsorska: Sponsor Premium
Dołączył: 2016-01-21
Poziom ostrzeżeń: -2
02-07-2025, 10:38 , ocenił powyższy materiał: mocne - Doceniam to, co robisz
Który to już raz Laporte do Ciebie wraca? Czy po sezonie nr3, w sezonie nr 4, gdzieś go oddałeś/sprzedałeś i nie wspomniałeś o tym w tekście, czy ja czegoś nie rozumiem. Faktycznie od sezonu 4 nie pojawił się na grafice pokazującej głębie składu, tu czekam na wyjaśnienia.
Jak wygląda kwestia wprowadzania wychowanków?
Mikel Alonso - nie wydaje się być wychowankiem Lezamy, sprowadziłeś go z Lyonu z 26 roku. Ale do pierwszego zespołu wszedł z drzwiami - 30 spotkań w LaLiga, 12 w Champions League na 14 możliwych. W jakiej roli go ustawiasz?
Ander Berrenetxea - a to dobry przykład wychowanka. Będzie go wystawiał w roli skrzydłowego, czy ofensywnego bocznego obrońcy? Ja lubię takich bocznych obrońców, z tego względu, że można ich wystawić jako skrzydłowych by wyłączyli zapędy ofensywnych obrońców rywali.
Gdzie na tej skórce można znaleźć charakter zawodnika?
Komentarzy: 476
Grupa: Wirtualny Menedżer
Ranga: Chluba Mój Football Manager
Dołączył: 2015-12-02
Poziom ostrzeżeń: 0
02-07-2025, 18:32
Pierw Laporte'a kupiłem, by z mojej winy musiał odejść bo jak pamiętam za późno zorientowałem się że mu kontrakt się kończy.
Z Alonso był czysty przypadek bo chciałem przejrzeć skauting i od razu był tylko on z proponowanych piłkarzy z Francji no i nie mogłem sobie odmówić jego kupna. Poza tym w Anglii jak pamiętam w Arsenalu, Tottenhamie oraz Newcastle jest po jednym basku. Ustawiam go jako środkowy pomocnik.
Ander Berrenetxea to będzie obrońcą w 100% bo na tej pozycji potrzeba mi graczy. W ogóle był tylko prawy ale dzięki treningowi również może grac na lewej obronie.
Sponsor MFM - rok 2025
Komentarzy: 1876
Grupa: Wirtualny Menedżer
Ranga: Koneser Football Managera
Ranga sponsorska: Sponsor Strategiczny
Dołączył: 2021-10-24
Poziom ostrzeżeń: 0
03-07-2025, 17:04 , ocenił powyższy materiał: mocne - Bardzo mi się podoba
Komentarzy: 476
Grupa: Wirtualny Menedżer
Ranga: Chluba Mój Football Manager
Dołączył: 2015-12-02
Poziom ostrzeżeń: 0
03-07-2025, 17:53
Daleko mi do Sienkiewicza, ale może kiedyś tytuł bloga będzie Quo Vadis Athletic :D
Komentarzy: 243
Grupa: Wirtualny Menedżer
Ranga: Chluba Mój Football Manager
Ranga sponsorska: Sponsor Techniczny
Dołączył: 2022-08-07
Poziom ostrzeżeń: 0
06-07-2025, 19:56 , ocenił powyższy materiał: mocne - Bardzo mi się podoba