x

 

ROZGRYWKA MISTRZÓW - ELIMINACJE - Football Manager


OCENA mocne: 8, słabe: 0
zobacz komentarze

Football Manager 2021, Eliminacje RM7, Kariera#2, Sezon#1 (FC Zurich - Wejście Ćwoka)

29-05-2021, 17:12 , Unikalnych wejść: 1191 , autor: ElHarnas

Wybrany klub / reprezentacja: FC Zurich

Opisywany sezon: 2020/2021

Poziom rozgrywkowy: 1

Wersja gry: Football Manager 2021

Przerwa jaką miałem mieć na MFM trwała krócej niż zakładałem. Wszystko przez to, że miałem zamiar rozegrać całą karierę, opisać i dopiero opublikować. Jednak zżyłem się na tyle z wami wszystkimi, że sama obecność i komentowanie twórczości innych mi nie wystarcza. 

Podczas ostatniego odcinka w Nowym Pazarze pisałem, że mam zamiar powrócić z czymś czego jeszcze na tej stronie nie było. Nie wiem czy to do końca prawda. Nie prześledziłem wszystkich opublikowanych tu karier. Wiem jednak, że to co stworzyłem na pewno jest nietypowe. Dla lubiących suche wyniki ta kariera będzie słodko-gorzką przejażdżką. Sprawozdanie z sezonu będzie okrojone do absolutnego minimum. Za to sama historia..... Wybaczcie mi, ale zawsze chciałem puścić wodze fantazji. Wierzę, że znajdzie się choć kilka osób, które przez tę karierę przebrną.

Założenia dotyczące sposobu rozgrywania kariery mam dwa. Nie przeprowadzam żadnych transferów i czerpię z rozgrywki maksimum radości nie zważając na wyniki. Aby nie przedłużać, zapraszam Was wszystkich w podróż w przyszłość!


1. Wejście Ćwoka


Piękny, wczesnojesienny dzień budził się do życia nad granicą szwajcarsko - francuską. Okolice w których się znajdowaliśmy były ostoją prawdziwej przyrody, takiej jaka znana była jeszcze na początku XXI wieku. Teraz, u jego schyłku, niewiele jest takich miejsc na Ziemii. 

Wyobraźcie sobie, że przechadzacie się uliczkami pięknej Lozanny leżącej nad Jeziorem Genewskim. Tutaj zabytki mieszają się z ultranowoczesnością. Jednak nie to miasto jest celem naszej podróży. Po naciśnięciu jednego z przycisków na waszym zegarku w ciągu niecałej minuty pojawia się przy was samobieżny pojazd. Bez chwili ociągania wsiadacie do niego i ruszacie w drogę.  

Wyjeżdzając z Lozanny w kierunku zachodnim możemy przejechać drogą numer 1 wzdłuż jeziora i po 14 kilometrach natrafimy na niewielkie miasteczko. Vufflens-le-Château liczy niewielu mieszkańców. Chyba nie ma nawet tysiąca. Tym bardziej, że całkiem sporą część populacji można uznać za wielce rotującą. 

Ta całkiem spora część, aktualnie 87 mieszkańców, to pensjonariusze domu spokojnej starości na wzgórzu. Piękny pałac otoczony winnicami, a w środku pełna opieka medyczna i luksusy o jakich mogą marzyć tylko bogaci. 

Dlaczego tu trafiliśmy? Ten dom nie jest domem dla każdego. Jest to miejsce dedykowane staruszkom ze sportową przeszłością. Są tu przedstawiciele najróżniejszych dyscyplin. Każda zasłużona dla sportu osoba, posiadająca odpowiednio zasobny portfel, a nie posiadająca rodziny, która mogła by, bądź chciała się nimi zaopiekować, może wykupić tutaj pobyt czasowy lub stały. Ceny nie są oszałamiające jak na rok 2091. Miesiąc w pokoju jednoosobowym, to koszt 76 tys. €. Właśnie, Euro. Waluta zjednoczonej Europy. Was też dziwi, że ta organizacja wciąż funkcjonuje? Działa i ma się dobrze. Choć należą do niej już wszystkie kraje Starego Kontynentu, niezmiennie pomijając Rosję, to należy pamiętać, że jedynym członkiem posiadającym jakiekolwiek indywidualne przywileje i moc sprawczą we wszelkich kwestiach są Niemcy. Ich marzenie o dominacji nad światem powoli przeobrażało się w fakt. 

Winnicznymi alejkami właśnie przechadza się Leonie Buehler. Nie będziemy wypominać kobietom wieku, więc wspomnijmy jedynie, że ta stateczna, wciąż piękna kobieta jest byłą Mistrzynią Świata w rzucie oszczepem i srebrną medalistką olimpijską. 

Partneruje jej Florent Archambaut. 76 letni sprinter, były sprinter rzecz jasna. Może z racji wieku, może wprost przeciwnie, z racji młodzieńczych porywów uczuć, para ta miewa od pewnego czasu problemy ze snem i choć zegary wskazują 6.14 rano oni spacerują już od dobrych 20 minut. 

W momencie, w którym Leonie potyka się delikatnie na żwirowej alejce, a wpatrzony w nią Florent podtrzymuje mocnym ramieniem, w pokoju nr 45, z okien którego moglibyśmy dostrzec zakochanych, w łóżku na lewy bok przekręcał się najstarszy aktualnie mieszkaniec Château, 93 letni Toni Domgjoni. 

Kim jest pan Domgjoni? Medycyna całkiem dobrze radzi sobie z jego dolegliwościami fizycznymi. Czasem musi wstawać do toalety wieczorem, w środku nocy i nad ranem, ale któż nie musi? Jedynym problemem miłego staruszka jest pamięć. Z tym nie jest najlepiej. Pamięta kilku swoich kumpli. Zwłaszcza tych mieszkających na tym samym piętrze. Ale co było 20, 40, 60 lat temu? To wszystko jest nieodgadnioną zagadką. Czasem bardziej, w dobrych dniach mniej, ale jednak zawsze zamgloną i nieosiągalną. Kiedy Toni próbuje sobie coś przypomnieć dręczy go uporczywa myśl, że kiedyś był piłkarzem.  Możecie śmiało założyć, że nie przypomniał by sobie tego nigdy, gdyby nie to, że kumple kładli mu to do głowy codziennie.  

— Wstawaj staruchu! — implant w uchu Toniego wybrzmiał charczącym głosem Jareda, gościa spod 39. Świadomość Toniego ledwie zanotowała ten głos. Wciąż był pogrążony w błogim śnie, w którym Mathilde, ta młodziutka pielęgniarka o nogach jak milion dolarów, wygładzała jego świeżo nałożoną piżamę. Właśnie dochodziła do jednej z nogawek... 

— Wstawaj, bo Ci ten zakuty łeb rozwalę! — uporczywy głos nie dawał za wygraną. 

Domgjoni wściekły otworzył oczy i oślepił go blask wschodzącego słońca, które wpadając prze okno odbijało się jeszcze od wypolerowanego blatu antycznego biurka.  

Przyłożył palec do płatka ucha i krztusząc się krzyknął. 

— Zabiję cię Jarro. Nie żartuję. Możesz to zawczasu zgłosić do siostry przełożonej! 

— Przestań stękać Toni. Ile można spać? — radość i młodzieńczość w głosie Jareda dobijała. 

— Starzy ludzie muszą spać Jarro. To dobrze wpływa na zdrowie. Tak mówiła siostra Mathilde. A ona zna się na zdrowiu jak nikt inny — w głosie Toniego można było łatwo wyłapać ton zachwytu. 

— Wiem, stary zbereźniku. Gdyby kazała Ci szorować za nią podłogi też uznałbyś to za prozdrowotną gimnastykę — ton głosu Jareda nie był wcale złośliwy. Raczej przesycony zrozumieniem i pozbawiony nadziei na poprawę myślenia kolegi. 

— Wstawaj powtarzam. Nie masz chyba zamiaru przespać swych urodzin?! 

— Ehhh, urodziny — wyszeptał Toni — Dokąd one się tak spieszą? Mogłyby choć chwilę zaczekać. 

— Przestań marudzić i zbieraj się. Czekamy na ciebie w salonie. Odwiedził nas gość specjalny. On też nie może się ciebie doczekać. 

Niechętnie i z ociąganiem Domgjoni postanowił, że jednak wstanie. Przecież i tak nie był w stanie już zasnąć. Powoli usiadł na brzegu łóżka kładąc bose stopy na przyjemnie chłodnej podłodze. Wstał i wyjrzał przez okno. Znów ta para w winnicy. Czego oni tak łażą? - pomyślał Toni  — Zamknęliby się w pokoju i nie drażnili ludzi.  

Po szybkiej, jak na 93 latka, porannej toalecie Toni wbił się w swój najlepszy z posiadanych garniturów. Ten granatowy, który kiedyś leżał na nim jak na modelu. Teraz z każdym rokiem zaczynał coraz bardziej przypominać worek po ziemniakach. Wciąż był w doskonałym stanie. Niestety, w doskonałym stanie nie było ciało Toniego. Chudł powoli lecz stabilnie. Nigdy nie był Herkulesem. W swych najlepszych latach ważył trochę ponad 70 kg, ale dziś było to już 60 kg chodzącego staruszka. Nic nie wskazywało na to, że trend miałby się odwrócić. 

Zaczesał starannie resztę siwych włosów i wyszedł na korytarz. W holu panował już poranny zgiełk. Pielęgniarki uwijały się jak w ukropie. Roboty sprzątające zgrabnie omijały przechodniów powoli zmierzając do swych stacji dokujących po całonocnych porządkach. Wkoło unosił się zapach smażonego boczku. — Ależ pyszności! — pomyślał nasz bohater — To w tym domu są ludzie, którym wolno jeść boczek?  

Wiedział, że nie dane mu będzie raczyć się takimi rarytasami. Mimo to poczuł zew głodu. Minął wejście do salonu i udał się wprost do jadalni. Usiadł przy jednym ze stolików i czekał aż automatyczny kelner podwiezie mu śniadanie ze specjalnie dla niego przygotowaną dietą. Jako, że dzisiaj był wtorek jego poranny posiłek składał się z tostów z ciemnego pieczywa z serem - jakżeby inaczej - beztłuszczowym oraz awokado. Do tego trochę świeżych pomidorów i rukoli. Wszystko to okraszone małą porcyjką jajecznicy ze szczypiorkiem, boczkiem, kiełbaską, cebulką...... wróć. Jajecznicy ze szczypiorkiem. 

Nie zdążył nacieszyć się nawet pierwszym kęsem tostów kiedy Jared w jego uchu znów zaczął męczyć. 

— Gdzie się podziewasz? Wszyscy czekamy! 

— Spokojnie, zjem śniadanie. Niedługo do was dołączę. 

— Jakie śniadanie!? Gość czeka, prezenty czekają, a Ty się obżerasz? — w głosie Jareda wyczuć można było szczere niedowierzanie. Dla niego liczyła się przygoda, a nie jakieś tam przyziemne sprawy.  

Jared będąc młodym chłopakiem liznął wielkiej piłki. W zasadzie stał u jej wrót. Od tamtego czasu jednak wiele potoczyło się źle. Nie wyzbył się jednak nigdy tej młodzieńczej fantazji. A do tego spotęgowana ona została tamtą porażką i teraz każda stracona chwila wydawała się temu 87 latkowi nie do nadrobienia.  

— Jared, siostra Mathilde mówiła, że śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. Mógłbyś też pożyć odrobinę zdrowiej — odparł ze stoickim spokojem Toni. 

— Siostra Mathilde, siostra Mathilde — wykrzyknął Jared — żebyś się tą siostrzyczką nie udławił! 

Zaskakująco dla Toniego ucho zamilkło. Zjadł w ciszy swój posiłek i z bólem w krzyżu wstał od stołu. — No dobra! — rzekł sam do siebie — Sprawdźmy co ten szaleniec dla mnie przygotował. — i ciężkim, powolnym krokiem skierował się ku salonowi. 

Salon w Château był przestronnym pomieszczeniem pełnym stylu i drogich dodatków. Jego powierzchnia była podzielona na strefy, w których grupki przyjaciół czy znajomych mogły w spokoju posiedzieć i rozmawiać. W rogu salonu, przy dębowym stole z trzema krzesłami siedział Jared w towarzystwie pewnego wysokiego mężczyzny. 

— Jakbym go gdzieś już widział — powiedział w duchu Toni.  

My nie musimy czekać na to, by nasz bohater przypomniał sobie owego osobnika. Ten mierzący 185 cm postawny mężczyzna, z siwą, choć wciąż bardzo bujną czupryną i spojrzeniem godnym kapitana miał okazać się kolejnym, byłym kolegą Toniego z zespołu. Nazywał się Marco Curic, lat miał 88 i zjawił się w Szwajcarii na specjalne zaproszenie Jareda. Skąd ten miał kontakt? Pozostanie to jego słodką tajemnicą, choć wprawne oko przyglądające mu się wieczorami mogłoby dostrzec zabytkowego iPhone’a 47, którego wyciąga często z szuflady i wertuje listy znajomych sprzed lat. 

Toni niepewnym krokiem zbliżył się do obu mężczyzn i jeszcze mniej pewnym głosem powiedział. 

— Cześć Jarro — rzucając krótkie, nerwowe spojrzenia na przybysza dodał — przedstawisz mnie Panu? 

Marco dziwnie spojrzał na Jareda. Mimo, że ten wspominał o kłopotach Toniego z pamięcią, Chorwat nie sądził, że to aż tak poważne zmiany. W końcu widzieli się niecałe 5 lat temu na zlocie byłych zawodników FC Zurich, które klub regularnie, co 10 lat, organizuje w swojej siedzibie.  

Z niedowierzaniem wstając od stołu Curic wyciągnął dłoń i powiedział. 

— Toni, to przecież ja, Marco! To Ty nalegałeś żeby włączyć mnie do zespołu! Nie pamiętasz? 

Jak to czasem bywa w takich chwilach w głowie Toniego jedna z wielu zapadek w końcu wpadła na swoje miejsce. 

— Marco! Szczeniaku! Dobrze, że byłeś mniej upierdliwy od tego co tu siedzi obok, bo bym takich dwóch ananasów w jednym składzie nie zniósł! 

Nie da się opowiedzieć słowami ulgi, radości i tego szczerego szerokiego uśmiechu jaki zagościł w tym momencie na twarzy Jareda. Jego przyjaciel - choć na parę chwil - wrócił do żywych.  

— Siadaj stary — rzucił Lembo — w twoim wieku chodzenie nie jest najzdrowsze. 

Jared Lembo coś o tym wiedział. Mimo, że był od Toniego młodszy o całe 6 lat, to od dobrych dziesięciu poruszał się przy balkoniku. Kiedyś był szybki jak wicher, a obrońców wkręcał w ziemię tak, że potrzebny był korkociąg żeby ich wydobyć. Dziś z tego pozostał jedynie młodzieńczy entuzjazm. Ale tego akurat Jaredowi chyba nigdy nie zabraknie. 

— 93 urodziny może nie są jakąś super specjalną okazją, ale kto wie jak długo pożyjesz dziadku? — w swoim stylu, niepokornie zaczął Lembo — Ściągnąłem do nas tego o to jegomościa, bo ma dla Ciebie prezent o jakim nie śniłeś. 

— Naprawdę Marco? Masz dla mnie rendez-vous z siostrą Mathilde? 

Zmieszany Curic nie znając całej historii nie bardzo wiedział jak zareagować. Nie spodziewał się takich wymagań od swego kapitana. 

— Nie śniłeś zakuty łbie! — w sukurs natychmiast przyszedł Jared — O Mathilde śnisz co noc. To się nie liczy! 

Zrezygnowany Domgjoni spuścił wzrok. Miało być tak pięknie.  

— W takim razie cóż to przygotowaliście? — jego pytanie było wyłącznie grzecznościowe. Wydawało się Toniemu, że poza spotkaniem sam na sam z pielęgniarką, nic nie jest już w stanie sprawić mu przyjemności. 

Jared aż zacierał ręce szczerząc się od ucha do ucha. Z całą pewnością nie mógł się doczekać prezentu bardziej niż sam solenizant. 

Marco sięgnął do skórzanej teczki i wyjął coś o kształcie i rozmiarach zeszytu, owinięte w kolorowy papier z wielką czerwoną kokardą wklejoną na środku. 

— To dla ciebie stary druhu. Aby głowa zaczęła pracować i żebyś już nigdy nie zapomniał kim jesteś! 

Trzęsącymi dłońmi Toni zaczął otwierać pakunek. Ku jego zdziwieniu pod spodem nie było ani oryginalnego opakowania, ani niczego lśniącego nowością. Był tam czarny, elektroniczny zeszycik. Cały obdrapany, tłusty i zakurzony w każdym z zakamarków. Nie tak powinny wyglądać prezenty. 

— Dziękuję — powiedział zmieszany, ale nie zapominający jak powinny wyglądać dobre maniery Toni — to fantastyczny prezent. Tylko..... co to jest? 

— To tablet — odpowiedział Jared — takie elektroniczne urządzenie z początku wieku. Czaisz? 

— No czaję, czaję — wciąż niepewnie odpowiadał Toni — Nie chcę was urazić, ale po cholerę mi to? 

— Tłumoku! To przepustka do historii. Do twego łba! — entuzjazm Jareda miał w sobie coś zaraźliwego. 

— OK, to znaczy? —  O co im chodzi? Rozmyślał Toni. 

— Trzymajcie mnie! — westchnął Lembo zrezygnowany — Marco ma tu wszystkie statystyki. Wszelkie opisy spotkań, wyniki i tabele począwszy od 2020 roku! Chłopie, w końcu sobie przypomnisz kim kiedyś byłeś. O ile to się uruchomi...? — spojrzał niepewnie na Curicia. 

— Uruchomi. Bez obaw — odpowiedział z pewnością w głosie — Sprawdzałem. Bateria naładowana w pełni.  

Toni jeszcze przez kilka chwil obracał tablet w rękach. Zdawał sobie sprawę ze swoich problemów z pamięcią, choć z drugiej strony nie dopuszczał do siebie skali tego problemu. Ale dziś stawał przed szansą poruszenia swego mózgu do pracy. Pragnął tego równie mocno jak się obawiał. Jednak Marco nie przyjechał tu po to, żeby odejść z kwitkiem. Trzeba zacząć działać. Z tą myślą Toni nabrał odwagi i przycisnął włącznik.  

Tablet był tylko jakieś 20 lat młodszy od zebranych mężczyzn. Potrzebował sporo czasu na rozruch, ale troje byłych piłkarzy siedziało wokół niego niczym na jakiejś odprawie. Skupieni i wyczekujący. Urządzenie wreszcie zaczęło działać. Na ekranie widniała jednolita, zielona tapeta usłana nieregularnie rozmieszczonymi katalogami.  

— Od czego zaczynamy? — oniemiały i podekscytowany Toni podniósł wzrok i spojrzał na kolegów. 

— Może sprawdzimy z kim to tam kopaliśmy? — powiedział Jared pewny swego — Zawsze należy zaczynać od początku. 

— Raczej z kim kopaliście — wtrącił Marco spokojnie — Ja się nie łapałem w 2020 do składu. Byłem gdzieś w juniorach. Ty Jared chyba też? 

— Tak, byłem. Ale dostałem szansę debiutu. To wtedy jak przyszedł ten nowy trener. Jak on się nazywał? 

Toni bardzo chciał błysnąć. Problem w tym, że nic nie przychodziło mu do głowy. Faktycznie. Był chyba ktoś nowy wtedy, ale czy to było w 2020? Mogło być rok wcześniej, rok później. Nagle doznał wielkiego olśnienia i wykrzyknął tak, że aż pół salonu zwróciło się w ich stronę, a jedna z pielęgniarek pojawiła się zdziwiona w drzwiach i spojrzała podejrzliwie. 

— To Polak! 

— Co Polak, jaki Polak? — dopytywał Lembo. 

— No ten nowy trener. Za cholerę nie wiem jak się nazywał, ale był Polakiem. Dosyć młodym. 

— No nareszcie zaczynasz kombinować — z radością zmieszaną z ulgą odpowiedział Jared — Dobra, nie będę cię zamęczał. El Harnaś się nazywał.  

— Faktycznie! Kurde, ale ten czas leci. Zapomniałem o gościu. 

Koledzy spojrzeli na Toniego powstrzymując wybuch śmiechu, ale udało im się zachować powagę jakieś 2,5 sekundy. A potem nastąpiła eksplozja szczerego, pełnego sympatii rechotu. Domgjoni’emu zajęło parę chwil na zrozumienie tego co powiedział i sam już nie mógł się opanować. Przyglądająca się im pielęgniarka uśmiechnęła się pod nosem. Nie widziała tych staruszków tak radosnych od kiedy? Chyba nigdy. Było w nich coś młodzieńczego i beztroskiego. 

— Dobra, odpalam to — powiedział Toni próbując opanować śmiech. Rozejrzał się po ekranie i trzęsącym palcem przycisnął katalog FC ZURICH – KADRA 2020/2021. 

Ich oczom ukazały się wycinki ze szwajcarskiego wydania Blicka. Gazeta ta prezentowała składy zespołów Raiffeisen Super League .  


BRAMKARZE


Yanick Brecher

Niesamowite. Przypominam go sobie! — radość w głosie Toniego była szczera i budująca dla jego kolegów — To naprawdę niesamowite. Yanick był genialny. Zawsze stanowił dla mnie wzór  jako piłkarz i człowiek. Nikt nie miał szans wygryźć go ze składu.


Zivko Kostadinovic

— Haha, to ten łamaga. Kojarzycie go?

— No wiesz, my też tam graliśmy - z pobłażaniem w głosie odezwał się Jared. — I nieładnie tak mówić o dawnych kolegach.

— No tak, przepraszam. Ale kurde. Przecież to był łamaga jakich mało. Prawie nie występował na boisku, a łapał co chwilę kontuzje. 


OBROŃCY


Becir Omeragic

— Ooo, tego gościa podziwiałem — wtrącił się Marco — Był zawsze rocznik wyżej. A potem jak już wskoczył do seniorów, to w ogóle stał się bohaterem dla nas wszystkich w akademii.

— No niezły był — z niechęcią powiedział Toni — ale zarozumiały diabelnie. Wszystko mu się zawsze należało. Gdzieś trenerzy popełnili błąd w wychowaniu. Karierę chyba jednak zrobił?

— Coś tam pograł w Anglii. W Newcastle chyba — dorzucił Jared.


Nathan

— Twardy skurczybyk. Poobijał mnie na treningach nie raz — zauważył Jared.

— I dałeś się? — spytał Marco — Przecież on nie powinien cię w ogóle złapać

— NIiby tak, ale wtedy jeszcze nie byłem taki szybki. Poza tym Harnaś wystawiał mnie na skrzydle i jak już wpadałem w pole karne, to nie wiedziałem co robić z takim gościem, a on mnie kasował. 


Silvan Wallner

— O, kolejne dziecko naszej akademii. Widziałem, że potrafi grać w piłkę. Ale nigdy nie wskoczył na europejki poziom — powiedział Toni

— No, nie był aż tak mocny — orzekł Curic — ale Harnaś wziął go do składu zamiast mnie i to cholernie bolało. Nie czułem się wtedy gorszy. Po kilku sezonach zostaliśmy partnerami w obronie.


Marco Curic

— No popatrz, załapałeś się do gazety dzieciaku! — wykrzyknął Jared — Czyli jednak nie byłeś taki najgorszy!

— Pewnie, że nie byłem! Mi to przynajmniej zdjęcie zrobili. A ty cwaniaczku? Z tego co sprawdzałem, to nawet nie masz swojego zdjęcia przy opisie! — próbował wbić szpileczkę Marco.

— Nie gadaj. Serio? Gdyby ta gazeta jeszcze istniała, to podałbym ich do sądu! — oburzył się Lembo

— Nie obraź się młody — wtrącił Domgjoni — ale z tego co tu piszą, to do Wallnera trochę ci brakowało. Nie dziwota, że trener właśnie na niego się zdecydował.


Diego Corvalan

— Jakim cudem on był wtedy w składzie? — dopytywał Jared.

— Nie cwaniakuj — ripostował Toni — Nie był najbardziej utalentowanym graczem w naszym składzie, ale z tego co pamiętam — wymowne spojrzenie i wybuch śmiechu — trener miał na niego jakiś pomysł. Czy może nie mieliśmy prawego obrońcy? Coś w tym stylu.


Benjamin Kololli

— Matko! Jak mogłem go nie pamiętać? — wykrzyknął zdziwiony Toni — przecież to od zawsze był mój wzór. Będąc w akademii podpatrywałem gościa. Robił ogromne wrażenie. Miał fantastyczne umiejętności. Notował niezłe liczby.

— Ale Harnaś zrobił z niego obrońcę — wtrącił Marco — jako dzieciak byłem zły, że marnujemy takiego skrzydłowego na grę w obronie. No, ale trener miał swoje fanaberie. 

— Ciężko było go zrozumieć, to fakt — przytaknął Lembo — ale pewnie nigdy się nie dowiemy czy ten pomysł z brakiem transferów do klubu był wizją trenera czy dostał po cichu jakieś polecenia od zarządu.


Tobias Schattin

— To teraz zagadka dla was panowie — powiedział Jared — Tobias był największym beneficjentem debilnego pomysłu trenera na grę 4-4-2 czy ofiarą zmiany na 3-5-2?

— Mowię jako kibic — nieśmiało wtrącił Curic — dla mnie zdecydowanie był wygranym pierwszego sezonu. Nie miał papierów na wielkie granie i gdyby nie czwórka w obronie niemiałby okazji zaistnieć.


POMOCNICY


Blerim Dzemaili

— Ileż ja się przy nim nauczyłem. Wy nie mieliście na swoich pozycjach piłkarzy o takiej klasie żeby się od nich uczyć — z dumą opowiadał Toni — Wielkie nazwisko we Włoszech, do tego 69 występów w kadrze Szwajcarii. Biegać po boisku u jego boku, to była czysta przyjemność. Zwłaszcza w pierwszym sezonie kiedy był jeszcze w miarę mocny fizycznie. 


Toni Domgjoni

— No! Jest i nasz solenizant! Ależ wymuskany chłopiec byłeś wtedy — Lembo dał małego kuksańca w bok swemu starszemu koledze, który siedział jak oniemiały i wpatrywał się w swoją podobiznę i opis.

— Wiecie, ja naprawdę byłem piłkarzem! Niby docierało to do mnie, ale tego nie da się podważyć — ocierając małą łzę z lewego oka dodał — i piszą tu, że jestem nadzieją szwajcarskiej piłki!

— Już tak się nie rozczulaj — uciął Jared — nigdy w kadrze nie zagrałeś. Chociaż z tego co pamiętam nawet przyjąłeś obywatelstwo ojca i zostałeś Chorwatem.

— Było tak, przyznaję. Wszystko wina Harnasia. Jedna decyzja zaważyła, że mój złoty okres się skończył zanim na dobre zaczął. Dziś to sobie przypomniałem i od dziś mu tego nie zapomnę!


Hekuran Kryeziu

— Crazy! Ten to miał ksywkę — śmiał się Lembo — a przecież on był cholernie spokojny. Pamiętam, że zawsze w szatni siedział cicho, a na boisku harował za dwóch. 

— Dużo się zmienialiśmy — dodał Domgjoni — graliśmy często w rotacji. Solidny gość.


Ousmane Doumbia

— Lubiłem gościa. Chociaż nie miał szans przebić się do składu — rzeczowo wyznał Toni, jakby pamiętał wszystko doskonale. Widać, że odrobina odpowiedniej stymulacji może zdziałać cuda — Tym bardziej, że był dopiero czwartym do gry, a od lutego przecież wrócił Vasilije.


Vasilije Janjicic

— No właśnie, Vasilije — ożywił się Marco — ktoś w ogóle wie czemu on nie grał?

— Tajne przez poufne — odparł Lembo — niezdolny do gry z powodów zdrowotnych. Tylko tyle zawsze podawali. On też się nie chwalił. Chociaż ja zawsze podejrzewałem jakiś odwyk.

— Odwyk, nie odwyk. Przydał nam się na wiosnę. Dał dużo jakości w środku pola — króko uciął Toni.


Tosin Aiyegun

— Tosin to był aparat. Pamiętacie te jego ciągłe tańce i śpiewy w szatni? — Jared nie mógł opanować śmiechu.

— Nie tylko w szatni — z uśmiechem dodał Toni — przecież on nigdy nie przestawał się bawić. Szkoda tylko, że na boisku nie był aż tak przebojowy, bo wtedy każdy wielki klub stałby w kolejce.


Salim Khelifi

— Perełka, co nie Marco? — zaczepnie podrzucił temat Domgjoni.

— Oj tak. Wkręcał mnie od dzieciaka. Kiedy tylko byłem zapraszany na treningi pierwszego zespołu, to miałem z nim ciężki los. Miał niezłe pokrętło. Szkoda, że zniszczyły go kontuzje. Jako klub mogliśmy być w zupełnie innym miejscu ze zdrowym Salimem.


Marco Schonbachler

— Człowiek legenda — powiedział Toni — bałem się go diabelnie kiedy wchodziłem do zespołu. Od razu było widać, że to Pan Piłkarz i ile znaczy w zespole. Całą karierę spędził w Zurichu. 

— Taka legenda, a Harnaś przyszedł i go na ławce posadził bez mrugnięcia okiem — odparł Jared.

— O tak — raczej głośno pomyślał niż wypowiedział to Toni na głos — dla niego nie było żadnych świętości.


Kedus Heile-Selassie

— Całkiem sporo grał prawda? A chyba niewiele potrafił — powiedział z przekonaniem Marco — kiedy schodził do U-21, to nie poszalał sobie przy nas.

— To fakt. Nie miał talentu na miarę naszego drogiego Jareda — Toni puścił oczko do zgromadzonych przy stole kolegów.

— No nie miał. I co? Mam za to przepraszać? — żachnął się Lembo — Nie moja wina, że trener postanowił zrobić ze mnie skrzydłowego i dla Kedusa zabrakło miejsca nawet na ławce.


Jared Lembo

— Zrobił z ciebie skrzydłowego i żałował co? — z uśmiechem wbijał szpilkę Toni.

— Co mogłem zrobić? Przecież miałem 16 lat. Miałem się kłócić z całym światem? On widział we mnie skrzydłowego. Media widziały we mnie skrzydłowego. A co ja miałem z bocznego pomocnika? Potrafiłem szybko biegać! — wyraźnie było czuć żal w słowach Jareda.

— Zmarnował ci sezon.

— Dwa Toni, zmarnował mi dwa sezony. W drugim dalej próbował mnie na skrzydle, bo w ataku wymyślił sobie tego Darisa. 


NAPASTNICY


Blaz Kramer

— Gość miał papiery na dobre granie. Przynajmniej na poziomie Szwajcarii — z przekonaniem powiedział Marco — ciężko się przeciwko niemu grało.

— Miał w sobie coś, to fakt. W końcu kiedyś to udowodnił, ale w tym pierwszym roku nie dawał nic — przyznał Domgjoni.

— Wina taktyki — rzeczowo odparł Lembo — kiedy graliśmy na dwóch napastników źle to było poukładane, a jak przeszliśmy na jednego, to wiadomo, że nie miał startu do Williego.


Wilfried Gnonto

— Właśnie, Willie! To był dopiero talent. Szkoda, że nie z naszej akademii. My się możemy pochwalić jedynie Jaredem — zauważył Toni nie przestając drażnić kolegi.

— Nie zareaguję na to — spokojnie powiedział Lembo — był lepszy ode mnie i nie będę tego ukrywał. Ale brakowało mi do niego naprawdę niewiele.


Shpetim Sulejmani

— Biedny był ten Shpetim — powiedział Marco — oglądałem ten sezon w telewizji. Chłopak jak dostał szansę to strzelał, asystował, ale Harnaś go pomijał i tak. 

— Zanim trener się połapał co i jak, to już zmieniał ustawienie na jednego napastnika. A z Wilfriedem nikt nie mógł walczyć.


— Ktoś z was pamięta jak to się zaczęło? — zapytał nieśmiało Toni.

— No ja dużo się nie wypowiem — usprawiedliwiał się Marco — wiem tylko, że pojawił się nowy terener i miałem spore nadzieje, że może załapię się do szerokiej kadry. Pozostały marzenia.

— Nowy trener?! — niemal wrzasnął Jared — Pamiętam go doskonale. Chyba nowy ćwok! 

— Przestań, nie był taki zły — obruszył się Toni.

— Był , był. Ty masz starczą demencję, więc sie nie wypowiadaj. Przyszedł na pierwszą odprawę i pamiętam jak mówił, że mamy zapomnieć o nowinkach. O tym, że cały świat gra trójką w obronie i zagęszcza środek.

— My wyjdziemy klasycznym 4-4-2 — to są jego słowa — i pokażemy wszystkim jak można skutecznie grać w piłkę! A do tego boczni obrońcy będąc schodzić do środka pomocy w fazie ataku i będziemy tłamśić wszystkich rywali.

— No to ich stłamsiliśmy — z szerokim uśmiechem spuentował Marco.

Koledzy pochylili się ponownie nad tabletem i zaczęli studiować przebieg sezonu. A zaczęło się całkiem sympatycznie. Od zwycięstw bez straty bramki w dwóch pierwszych rundach Pucharu Szwajcarii. Niestety rywale byli niezbyt ekskluzywni, bo ledwie drugoligowi.

— Willie debiutował w Pucharze. Od razu przeszedł do historii skubaniec — zauważył Marco.

Kiedy jednak zaczęła się liga nie było już tak różowo. Dwa domowe remisy, a po nich dwie wyjazdowe porażki. Zapowiadał się trudny sezon.

— Pamiętacie ten dziwny terminarz w lidze? — przerwał studiowanie wyników Toni — Grało się seriami. Kilka meczów u siebie, kilka na wyjeździe. Najwięcej chyba 4 z rzędu graliśmy u naszych rywali. Wkurzało już mnie to ciągłe jeżdżenie. 

— Najgorsze, że graliśmy fatalnie — powiedział Lembo — na koniec roku mieliśmy bilans 5-3-6 z tego co tu widzę.

— Oj od razu fatalnie. Myślę, że na miarę możliwości. Tylko naszym władzom coś się popieprzyło. Pamiętacie, że media nas typowały na 5 miejsce, a władze chciały wicemistrzostwa?

 — No właśnie. Do piątego miejsca! A my biliśmy się o siódme. I na pewno wysokie wymagania Prezydenta nie pomagały atmosferze — twardo obstawał przy swoim Jared.

— Najgorsze było to, że skończyliśmy rok tym 1:6 u siebie z Young Boys — ze smutkiem w oczach mówił Toni — Ciężkie to były święta. Siedziałem w domu i wciąż myślałem jacy jesteśmy słabi.

— Ciekawe, że Wilfried był takim złotym dzieckiem, a na jego pierwszą bramkę musieliśmy czekać do października — zauważył Jarro.

— No tak, ale jak już huknał, to wygraliśmy 1:0! Pierwszy raz w sezonie!

Do zgromadzonych mężczyzn podeszła jedna z pielęgniarek. Siedzili przy stole od samego rana, a dochodziło już południe.

— Panowie, może chociaż odrobina spaceru? Za chwilę was wszystko rozboli od tego krzywienia się nad stołem.

— Kochaniutka — powiedział Jared wskazując na Toniego — ten oto dżentelmen właśnie wraca wspomnieniami do swych najlepszych lat. Warto okupić to bólem kręgosłupa.

Młoda kobieta przyjrzała im się spokojnie i z uśmiechem poszła dalej. Na odchodne zdążyła jeszcze życzyć im owocnych odkryć w czeluściach pamięci i już znikała w korytarzu.

— O proszę! — rozbudził się Marco — Widzę , że nowy rok zaczęliście od zwycięstwa!

— Daj spokój — tonował Domgjoni — Pokonaliśmy Vaduz. Wiesz, że to prawie amatorzy z Liechtensteinu. A potem seria trwała dalej. W pięciu kolejnych meczach remis i 4 porażki. W tym  z FC Thun po dogrywce w trzeciej rundzie Pucharu. Została tylko liga.

— Powiedzcie szczerze — z zawadiackim uśmiechem pytał Curic — graliście przeciwko Ćwokowi? Chcieliście go spuścić na drzewo?

— Może....... — zaczynał Jared

— Przestań, nawet nie próbuj — stanowczo przerwał Toni — Byliśmy profesjonalistami, a zawodowcy takich rzeczy nie robią. Gość miał swoją dziwną wizję i na niej się przejechał. Pamiętam jak pewnego dnia, właśnie po Pucharze przechadzał się po ośrodku. Głowa zwieszona, wzrok nieobecny. Podszedłem do niego i spytałem co się dzieje. Powiedział, że został wezwany na dywanik i ma miesiąc na poprawę wyników.

— Wtedy zostałeś kapitanem prawda? — spytał Jarro.

— Tak. Zrobił rewolucję. Wziął mnie wtedy do swojego gabinetu i przegadaliśmy chyba godzinę. Opowiadał, że dostrzega moją postawę, że mimo młodego wieku wszędzie mnie pełno i próbuję trzymać drużynę w ryzach. Tak na dobrą sprawę, to ja mu zasugerowałem zmianę ustawienia.

— To przez ciebie jeszcze trudniej było mi zadebiutować? — z udawanym oburzeniem odezwał się Jared.

— No tak jakoś wyszło. Rozmawialiśmy o tym co trzeba zmienić i wyszło nam, że musimy grać na jednego napastnika żeby wzmocnić środek pola, bo tam wszystko przegrywaliśmy.

— I co z tego wyszło? Jedno wielkie gówno — skwitował Jared — Dalej byliśmy słabi.

— Myślę, że ten sezon po prostu już wtedy był stracony. Najdziwniejsze jest to, że Harnaś utrzymał posadę. Wygraliśmy dwa pierwsze mecze w nowym ustawieniu, a potem trzy porażki!

— Uratował go terminarz — pewność w głosie Jarro nie pozostawiała wątpliwości —te porażki to były trzy wyjazdy z rzędu do Basel - przyszłego mistrza, Lausanne - przyszłego wicemistrza i do bardzo mocnego Young Boys. No i porażki te były niewysokie. Zupełnie inaczej niż wcześniej.

— No i właśnie podczas tej desperackiej walki o utrzymanie posady Harnaś dał mi zadebiutować. Poczułem się ważny!

Nasi bohaterowie o tym nie wiedzą, ale kiedy minął miesiąc ultimatum trener Harnaś odbył kolejne spotkanie z zarządem. Chyba nikt nie był bardziej zaskoczony odpowiedzią władz klubu niż on sam. Usłyszał mianowicie, że rada nadzorcza uważa, że zrobił wszystko co mógł żeby zażegnać kryzys i pozwolą mu dalej pracować. Postanowił dokończyć sezon w obecnym zestawieniu, ale wciąż szukał optymalnego rozwiązania na sezon kolejny.

— Poczekajcie, mam tu coś jeszcze — Curic odwrócił tablet i zaczął coś w nim szukać, aż w końcu osiągnął cel i oczom kolegów ukazało się podsumowanie spotkania — A teraz obejrzymy mecz!

— No nie gadaj! Kurde puszczaj! Ale następnym razem musimy to wrzucić na jakiś duży ekran!

— Ehh, szkoda, że Blerimowi puściły nerwy — stwierdził Jared — zagraliśmy jak równy z równym. To był już poziom, który powinniśmy utrzymywać.

— Udało się trochę postraszyć mistrzów — przytaknął Toni — ale wciąż byli o klasę lepsi. A Blerim bardzo się zapuścił fizycznie w ciągu tego sezonu. Spóźnił się z interwencją i poszło.

— I jak to tam było do końca sezonu? — spytał Marco.

— Sytuacja trochę się uspokoiła. W kolejnych ośmiu spotkaniach mieliśmy bilans 5-2-1. Wszystko zaczynało się dobrze układać, ale wtedy tabela ułożyła się tak, że nie mieliśmy szans na Puchary, ani nie byliśmy zagrożeni spadkiem. I coś siadło.

— Faktycznie — dodał Jared — końcówka rozgrywek to był remis i 3 porażki. Nie nastawiliśmy się zbyt optymistycznie przed nowym sezonem.

— Pokazywaliśmy momentami, że możemy dobrze grać w piłkę — stwierdził Domgjoni — Pamiętam, że na spotkaniu po sezonie Harnaś mówił, że zaczniemy nowe rozgrywki z nową taktyką i nowym podejściem. Każdy dostanie mandat zaufania.

— No i miało wrócić kilku chłopaków z wypożyczeń — zauważył Marco — mimo, że trener nie robił transferów, to w kadrze się trochę zagęściło. 

— Niby tak — zgodził się Jared — ale chyba tylko Miguel na dłużej został dokoptowany do kadry.

— Aaa Miguel, pamiętam — ożywił się Toni — kolejny fenomen Harnasia. Pod jego wodzą coś prezentował, bez niego był cholernie przeciętny.

— Faktycznie miał trener rękę do niektórych. Potrafił wyciągać z przeciętnych graczy maksa. Tak było też ze mną — przyznał Jared — Ale na pewno bez znaczenia dla kogo gra było dla Williego. Zaczął z przytupem i świat stał przed nim otworem.

— Panowie! Czas się rozchodzić! — ze srogą miną przyglądała im się Gertrude, siostra przełożona — Spędziliście cały dzień nad tym starociem. Bez jedzenia!

— Spokojnie siostrzyczko — jak zwykle beztrosko odezwał się Jared — koleżanki przynosiły nam przekąski. Jak widać żyjemy!

— Żyjecie, jeszcze. Ale jeśli chcecie dożyć jutra, to teraz proszę ze mną nie dyskutować. Rozejść się do pokoi. A pana, panie Curic niestety muszę prosić o opuszczenie naszego domu.

Jak to w życiu bywa im człowiek starszy tym coraz bardziej przypomina dziecko. Koledzy wyprosili jeszcze 10 minut na ostateczne przyjrzenie się statystykom i umówili się, że jutro spotkają się znowu. Do odkrycia zostało jeszcze tak wiele tajemnic w urodzinowym tablecie.


Statystyki Raiffeisen Super League



Statystyki Schweizer Cup


 

 


 NOTKA ORGANIZACYJNA


Blog spełnia wszystkie wymagania regulaminowe.

Linki przydatne dla potencjalnych uczestników eliminacji 7. Mistrzostw Polski Wirtualnych Menedżerów:

SAMOUCZEK

REGULAMIN RM


Polecane dodatki do gry:


Autor: ElHarnas

KOMENTARZE

Adamenitum33
Wicemistrz Polski FM2021, 3. miejsce w Polsce FM 2022, Główny Sponsor Rozgrywki Mistrzów


Komentarzy: 752

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Chluba Mój Football Manager

Dołączył: 2017-11-23

Poziom ostrzeżeń: 0

11-06-2021, 10:31 , ocenił powyższy materiał: mocne - Rozjeb...łeś mi konstrukcję

Dawno nie czytałem tak fajnej opowieści, brawo i gratulacje!

Pociechy z drugiej kariery!
Obecnie online: weche
Copyright © 2015-24 by Łukasz Czyżycki