x

 

ZZA BRAMKI - REPREZENTACJA
OCENA mocne: 3, słabe: 0
zobacz komentarze

Kadra Nawałki wraca do gry – refleksje po Kazachstanie, zaduma przed Danią

05-10-2016, 23:13, Unikalnych wejść: 1582
ZZA BRAMKI
REPREZENTACJA

 

 

 

 

 

 

WSZYSCY JESTEŚMY SELEKCJONERAMI

Właśnie mija miesiąc od falstartu reprezentacji w Kazachstanie (spotkanie odbyło się 4 września, w Astanie). Mówiąc wprost – pierwszy mecz w ramach eliminacji do mistrzostw świata w Rosji, nie wyszedł nam najlepiej. Remis został odebrany w kategoriach katastrofy, niemal na równi z porażką. To był po prostu słaby występ naszej kadry, choć jego początek zapowiadał spokojną realizację planu zakładającego wywiezienie trzech punktów. Jak pamiętamy, na trenera Nawałkę posypała się lawina nieprzychylnych komentarzy, a jego drużyna znalazła się w ogniu krytyki. Czy słusznie? Czy rzeczywiście można było rozegrać to wszystko lepiej? Być może…

 

 

Któż z nas nie przyłapał się chociaż raz w życiu na tym, że w myślach rozgrywał mecze kończące się lepszym rezultatem niż te, prowadzone w rzeczywistości przez selekcjonera polskiej kadry? Kto nie znajdował wspanialszych rozwiązań taktycznych, nie dokonywał lepszych wyborów personalnych, nie reagował właściwymi zmianami w obliczu konkretnych sytuacji meczowych? Kto – pytam – nie skrytykował (choćby w myślach) ani razu decyzji trenera, który bądź co bądź, jest autorem największego od lat sukcesu reprezentacji i w sumie już chyba niewiele mu brakuje do miana mesjasza polskiej piłki… No w każdym razie tak jest postrzegany – jak ktoś, kto wreszcie po latach oczekiwań, po ponad trzech dekadach braku sukcesów (nie licząc srebrnego medalu młodzieżówki na Olimpiadzie w 1992 r.), przyjdzie i wybawi polski futbol z marazmu i bezradności. W dużej mierze już mu się to udało i za to mu chwała i cześć. Jak również szacunek za to, że zawsze konsekwentnie robił swoje, nie przejmując się zbytnio krytyką,  ani też nie reagując na sugestie płynące szerokim strumieniem od wszelkiej maści fachowców i pseudo znawców futbolu. Tak jakby działał w myśl zasady : psy szczekają, karawana jedzie dalej. Nie ukrywam, że zawsze podobała mi się taka postawa, imponowało mi niewzruszone i konsekwentne realizowanie przez Adama Nawałkę wcześniejszych założeń. Ufałam bez zastrzeżeń jego decyzjom i nigdy nie kwestionowałam jego wyborów.

Czy jednak po zremisowanym meczu z Kazachstanem, nic się u mnie w tej kwestii nie zmieniło?

 

 

 

 

Zawsze starałam się być daleka od myślenia, że trener może się mylić, że postępuje zbyt zachowawczo, że nie reaguje właściwie na zmieniającą się dynamicznie sytuację na boisku, że nie pomaga drużynie. Zamiast tego, biernie czeka na rozwój wydarzeń, licząc, że mecz zakończy się dla nas szczęśliwie… A przecież nie od dziś wiadomo, że czasem nawet szczęściu trzeba pomóc… Zatem – czy po rozczarowującej drugiej połowie naszej kadry z reprezentacją Kazachstanu, nagle zwątpiłam w trenera, któremu od początku mocno kibicuję i z uwagą śledzę każdy jego krok, każde posunięcie związane z pracą w kadrze?  Czy oznacza to, że przestałam wierzyć w kogoś, kogo decyzje do tej pory „kupowałam w ciemno”, uznając, że to są optymalne rozwiązania - najwłaściwsze i poparte konkretnymi, przemyślanymi argumentami? Otóż nie. W żadnym wypadku nie zwątpiłam! Choć muszę przyznać, że w pewnym momencie, wiara moja została nieco zachwiana. Oczywiście bez przesady – żadne tam mocne tąpnięcie, ot delikatne drgania, kilka drobnych wątpliwości, które przytrafić się mogą chyba każdemu od czasu do czasu. Każdy ma do nich prawo przecież... Tak, jak trener Nawałka ma prawo do swoich autorskich pomysłów i decyzji w trakcie trwania meczu, za które bierze odpowiedzialność i ewentualnie ponosi konsekwencje. My nie zawsze musimy się z nimi zgadzać, możemy też „proponować” własne, oczywiście lepsze i bardziej efektywne rozwiązania. Rzecz jasna przychodzi nam to z dużą łatwością, bo przecież nikt nas z tego nie rozlicza… Nasza wirtualna selekcja jest o tyle genialna, co i przezabawna. Dlaczego? Ponieważ kompletnie pozbawiona jest sensu – jak coś, czego nie da się zweryfikować, sprawdzić w praktyce. Tak, jak nie da się odpowiedzieć na klasyczne: „co by było, gdyby?” Można stawiać tysiące hipotez, gdybać sobie do woli, żyć w przekonaniu, że ta ja wiem lepiej – tylko co z tego? I tak nigdy nie dowiemy się, czy racja rzeczywiście leżałaby po naszej stronie, gdyby udało się urzeczywistnić nasze wybory taktyczne na dane spotkanie…

 

 

 

 

Ja wiem, że ten kraj zamieszkuje około 38 milionów ludzi, z  czego przynajmniej połowa ma predyspozycje do tego, by prowadzić kadrę piłki nożnej – w swoim mniemaniu oczywiście. Zdaję sobie sprawę, że sukces ma wielu ojców,  a porażka (zwana w naszym przypadku remisem), jest sierotą i że nie powinno się kopać leżącego. Choć oczywiście miesiąc temu, bazując na kiepskich nastrojach pomeczowych, krytykować było szalenie łatwo. Dziś, gdy emocje już opadły, wszyscy staramy się patrzeć na to wszystko z zupełnie innej, bardziej optymistycznej perspektywy. Ja również widzę dziś wszystko w nieco innym świetle, niż miesiąc temu.

Wracając jednak do moich wcześniejszych wątpliwości i nieśmiałych prób wcielenia się w rolę selekcjonera, nie potrafię się powstrzymać przed wypowiedzeniem na głos pytania, które gdzieś tam kołacze mi się z tyłu głowy: czy ten mecz naprawdę musieliśmy zremisować? Czy ten wynik, to rzeczywista zasługa szalenie ambitnych i zadziornych Kazachów, czy może raczej, podarowany im przez polskich zawodników i ich trenera, prezent…?

 

 

MYLĄCY SIĘ MILIK

Wyzwanie tylko dla prawdziwych, zimnokrwistych analityków futbolu – znaleźć argumenty na obronę Arkadiusza Milika, być przekonanym o ich słuszności i jednocześnie patrząc na jego seryjne marnowanie „setek”, nie ulec wszechogarniającej irytacji… No właśnie – wyrozumiałość i docenianie tego co dla kadry zrobił i w dalszym ciągu robi Milik (pamiętamy, jak skuteczny był w eliminacjach do Euro, no i  ta jego łatwość w dochodzeniu do dogodnych sytuacji bramkowych), to jedno. Natomiast zniecierpliwienie, irytacja i niedowierzanie przy oglądaniu kolejnych słupków, poprzeczek i trybun, to ta druga strona medalu. Emocje kontra rozum. Zwątpienie naprzeciw tego, co podpowiada futbolowa logika – a mianowicie, że snajper Napoli w końcu musi się przełamać i zamiast koncertowo pudłować, zacznie wreszcie zdobywać seryjnie gole dla Polski. To kwestia czasu. Pytanie tylko, jak długo jeszcze ten, bez wątpienia nietuzinkowy napastnik, ma zamiar wystawiać na próbę naszą cierpliwość…

 

 

 

 

Oby ten, któremu wróży się karierę jeszcze bardziej spektakularną, niż ta Roberta Lewandowskiego, wreszcie odpalił na dobre w kadrze. Jest na to olbrzymia szansa, bo - jak wiadomo – w klubie już zdobył szturmem trybuny. Po świetnych występach Arkadiusza Milika w nowych barwach, mówi się nawet o czymś w rodzaju „milikomanii” wśród kibiców Napoli. Nasz snajper zaliczył naprawdę imponujący start w jednym z czołowych klubów Serie A i wydaje się, że transfer do Włoch, był dla niego strzałem w dziesiątkę. Oby równie celne były jego strzały w  meczach z Danią i Armenią!

 

 

ZIMNY PRYSZNIC NA GORĄCYM TERENIE

Poobijani, sfrustrowani, bezradni – oto jak rysował się obraz naszych kadrowiczów bezpośrednio po potyczce z Kazachami. Potyczce, czy raczej regularnych walkach, które przyszło im toczyć przy akceptacji sędziego, który chyba zbyt często przymykał oko na zaczepki i faule reprezentantów Kazachstanu. Można powiedzieć, że sędzia także dorzucił swoją cegiełkę do tego, że miesiąc temu nie byliśmy w najlepszych humorach. Myślę, że gdyby w początkowej fazie meczu, kilku graczy zostało utemperowanych żółtymi kartkami, w szeregi biało-czerwonych nie wkradłaby się później niepotrzebna nerwowość i w efekcie mecz mógłby się zakończyć zupełnie innym, bardziej satysfakcjonującym dla nas wynikiem. Do czego bowiem doprowadziła  zbytnia pobłażliwość arbitra z pierwszych minut meczu? Chyba nie minę się z prawdą, jeśli stwierdzę, że początkowo prowokowani i mocno poobijani Polacy, w końcu sami przebili wyczyny swych boiskowych rywali, w każdym razie nie pozostawali im dłużni...

 

 

 

 

Gra stała się jakaś taka „brudna”, mało elegancka, iskrzyło coraz bardziej, a kulminacyjnym momentem tych spięć, był mało chwalebny wyczyn naszego świetnego stopera, Kamila Glika, który za pomocą nogi próbował namówić przeciwnika do szybszego wznowienia gry… No i cóż z tego, że tamten symulował? Czy to tłumaczy i usprawiedliwia tego typu zachowania? Nie sądzę. Na tym poziomie i takiej klasy piłkarzowi jak Glik, po prostu nie przystoi zniżać się do poziomu marnych prowokatorów. A jednak Glik dał się sprowokować, tak jak cały zespól dał się uśpić i przedwcześnie uwierzył w sukces. Efekty wszyscy znamy – nieprzyjemna niespodzianka stała się faktem…

 

 

 

 

„Spadł na nas zimny prysznic. Zdajemy sobie sprawę, że to jest początek eliminacji. Zremisowaliśmy mecz, który powinniśmy wygrać (…)

Mam wrażenie, że przez kilka minut, kiedy Kazachowie zagrali wysokim pressingiem, mieliśmy problemy z utrzymaniem się przy piłce. Skutkiem tego były niestety dwie stracone bramki.” - mówił po tym spotkaniu Grzegorz Krychowiak.

Nic dodać, nic ująć…

 

 

JUŻ TYLKO LEPIEJ

Teraz trzeba jak najszybciej zapomnieć o tym dość kompromitującym wyniku starcia z drużyną, która w najnowszym rankingu FIFA (aktualizacja z 15 września), zajmuje 83 miejsce… Zapomnieć, ale jednoczenie wyciągnąć właściwe wnioski i uczyć się na błędach. W następnych spotkaniach nie ma już bowiem miejsca na kolejne wpadki czy potknięcia – te należy definitywnie wyeliminować, jeśli oczywiście myślimy poważnie o udziale w mundialu i awansie do niego bezpośrednio z pierwszego miejsca. Teraz musi być już tylko lepiej. Nie dlatego, że gorzej być nie może – nie! Po prostu stać nas zarówno na lepszą grę, jak i na lepsze wyniki.

 

 

 

 

Bezpośrednio po niefortunnym starciu z Kazachstanem, trener Polaków podkreślał, że zarówno on, jak i jego zawodnicy są zawiedzeni remisem. Adam Nawałka powiedział wówczas m.in.:

 „Bardzo zależało nam na zdobyciu trzech punktów i wszystko było temu przyporządkowane. Jesteśmy rozczarowani wynikiem i będziemy starali się wyciągnąć wnioski. Trzeba ten wynik przyjąć na klatę. W październiku będziemy mieć dwa mecze u siebie i zrobimy wszystko, by zdobyć w nich sześć punktów.”
 

 

 

 

 

Jak się okazuje jednak, odważne deklaracje podają również z drugiej strony. Selekcjoner reprezentacji Danii, Age Hareide, podczas konferencji prasowej, która odbyła się 26 września, powiedział między innymi:

„Mamy do tej drużyny bardzo duży respekt, ale w zaistniałej sytuacji musimy iść za ciosem i wykorzystać stratę Polaków w Kazachstanie i nasze zwycięstwo w Kopenhadze. Dlatego nie jedziemy do Warszawy, aby się bronić, a celem jest wywiezienie trzech punktów.”

Zatem pierwszy słowny pojedynek trenerski mamy już za sobą. Czas, aby skonfrontować słowa szkoleniowców z postawą piłkarzy na boisku. Czy będziemy potrafili udowodnić swoją wyższość na murawie i skarcić przy okazji buńczucznych Duńczyków? Czy kazachskie potknięcie ekipy Adama Nawałki, to rzeczywiście tylko przysłowiowy wypadek przy pracy? Wypadek, który został maksymalnie przeanalizowany przez sztab trenerski i nie powinien się więcej powtórzyć, bo już wiadomo, jak popełniane w przeszłości błędy, należy skutecznie eliminować? Chcielibyśmy bardzo w to wierzyć. Podpowiada nam to i serce i rozum. Sami piłkarze zresztą utwierdzają nas w tym przekonaniu swoimi wypowiedziami w mediach. Żeby jednak przekonać swych kibiców tak do końca, należy po prostu te dwa najbliższe spotkania wygrać – tylko tyle…

 

 

 

 

Grzech pychy (która, jak wiadomo, kroczy przed upadkiem), nie ma prawa nam już się przytrafić. Zlekceważenie przeciwnika, choćby nawet tego teoretycznie słabszego – nie wchodzi w grę. Rozluźnienie i zbytnia pewność siebie przed końcowym gwizdkiem, nie przystoi profesjonalistom. To wiemy my, kibice. Wie to trener i sami piłkarze. Recepta na sukces i zgarnięcie kompletu punktów wydaje się więc prosta… Walka, zaangażowanie i koncentracja do samego końca. O resztę raczej nie powinniśmy się martwić. Umiejętności nam nie brakuje, doświadczenia i obycia na największych futbolowych arenach również. Nasi reprezentanci i grają w świetnych europejskich klubach, nie obca jest im rywalizacja pod olbrzymią presją, często w roli faworyta. No i to nasze doświadczenie z Euro także musi procentować. To potężny mentalny arsenał, nasza zupełnie nie-tajna broń, którą po prostu musimy wykorzystać!

 

 

 

 

Pokażcie więc moc Panowie Piłkarze i na początek skutecznie wybijcie Duńczykom z głów marzenia o rosyjskim mundialu!

Nie ma bowiem lepszego sposobu na rehabilitację po Kazachstanie, niż przekonujące zwycięstwo nad Danią.


Autor: Nikita

KOMENTARZE

Mahdi
Wicemistrz Polski FM 2015, Mistrz Polski FM 2017, FM 2019, FM 2020, FM2021 i FM2022, 3. miejsce w Polsce FM 2018, Typer Sezonu 2020/21 - 2. miejsce, Typer Sezonu 2021/22 - 3. miejsce


Komentarzy: 10675

Grupa: Root Admin

Ranga: Ojciec Założyciel

Ranga sponsorska: Sponsor Główny

Dołączył: 2015-03-20

Poziom ostrzeżeń: 0

07-10-2016, 00:43 , ocenił powyższy materiał: mocne

Ja jestem optymistą:-) Myślę, że tamten remis to była dobra nauczka i więcej taka głupia strata punktów się nie powtórzy:-) Jak zawsze miło się czytało!

Nikita


Komentarzy: 684

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Dziewczyna Zza Bramki

Dołączyła: 2016-01-29

Poziom ostrzeżeń: 0

07-10-2016, 09:09

Nauczki, wpadki, potknięcia czy "pstryczki w nos" są nawet czasem bardzo potrzebne, pożądane wręcz - żeby sprowadzić na ziemię... ;)
Zwłaszcza, gdy nie niosą ze sobą przykrych konsekwencji. Tak może być i tym razem, cały czas wszystko zależy od nas.
Kazachstan to niezły materiał do analizy, naukę z niego można czerpać garściami - jest w nim mnóstwo przykładów na to, czego NIE należy robić... Z pewnością trener jak i zwodnicy wiedzą już co i jak ;)
Potrzebna lekcja w każdym razie - pod warunkiem, że powtórki nie będzie!

Berth


Komentarzy: 1056

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Francuski Łącznik

Dołączył: 2016-06-20

Poziom ostrzeżeń: 0

07-10-2016, 09:55 , ocenił powyższy materiał: mocne

Po dobrym turnieju każdej reprezentacji zdarzają się wpadki. Zobaczcie Niemców po MŚ 2014. Przegrali z nami, zremisowali z Irlandią. Będzie dobrze!

Marass


Komentarzy: 516

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Uzdolniony Praktyk

Ranga sponsorska: Sympatyk

Dołączył: 2016-09-24

Poziom ostrzeżeń: 0

07-10-2016, 16:34 , ocenił powyższy materiał: mocne

Gdyby ten Milik wykorzystał choć 50% okazji to wyniki reprezentacji mogły być lepsze w ostatnich czasach.

Nikita


Komentarzy: 684

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Dziewczyna Zza Bramki

Dołączyła: 2016-01-29

Poziom ostrzeżeń: 0

07-10-2016, 17:27

@Berth - podobne analogie przychodziły mi do głowy. Myślę, że muszą ponownie wpaść w dobry rytm, tak jak grali w eliminacjach do Euro. Podobnie będzie z Milikiem - w końcu zacznie regularnie punktować dla kadry!

Marass, dnia 07-10-2016, 16:34, napisał(a):
Gdyby ten Milik wykorzystał choć 50% okazji to wyniki reprezentacji mogły być lepsze w ostatnich czasach.


Gdyby Milik wykorzystał choć... 15% okzji - wyniki reprezentacji mogłyby być lepsze ;))
Ale spokojnie, Milik pokazał już, że strzelcem jest wyborowym, to kwestia czasu, gdy sobie o tym przypomni w biało-czerwonych barwach. Może już jutro...?

Nikita


Komentarzy: 684

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Dziewczyna Zza Bramki

Dołączyła: 2016-01-29

Poziom ostrzeżeń: 0

07-10-2016, 17:38

W ramach uzupełnienia powyższego tekstu, dorzucam kilka obrazków z Twittera:

Na początek, najważniejsze fragmenty z dzisiejszej konferencji prasowej:




Dobrze, że przed ważnymi meczami, humory dopisują ;)




Chyba zgramy przy zamkniętym dachu - ostateczna decyzja ma zapaść jutro rano




No i na koniec bilans naszych starć z Danią. Nie wygląda imponująco... Czas najwyższy poprawić statystyki!!!

Obecnie online: brak użytkowników online
Copyright © 2015-24 by Łukasz Czyżycki