x

 

ZZA BRAMKI - REPREZENTACJA
OCENA mocne: 6, słabe: 0
zobacz komentarze

Trener Adam Nawałka i jego drużyna – czyli nasze nadzieje na niezapomniane Euro!

26-03-2016, 06:45, Unikalnych wejść: 10450
ZZA BRAMKI
REPREZENTACJA

"Selekcjoner powinien być z kraju, z którego reprezentacją pracuje. Powinien być to ktoś, kto zna piłkę danego kraju, mentalność ludzi, czyli to, czego poznanie zajmuje obcokrajowcowi więcej czasu. Ale podchodzę do tego liberalnie. Liczą się przede wszystkim kompetencje."

Adam Nawałka

 

GRUNT TO SPOKÓJ

Szczerze mówiąc, to nie zazdroszczę naszemu selekcjonerowi tej presji oczekiwań, która spoczywa na jego barkach. Musi on mieć świadomość, jak wielkie nadzieje rozbudziła w kibicach dotychczasowa, dobra postawa kadry – nasi piłkarze sami sobie zawiesili poprzeczkę bardzo wysoko. Choć w sumie, chyba możemy być spokojni, bo Nawałka wydaje się być tym wszystkim niewzruszony i spokojnie realizuje kolejne cele, które sobie wcześniej wyznaczył – konsekwentnie, sukcesywnie i bez nerwowych ruchów.

W ostatnich czasach, chyba tylko Franciszek Smuda podczas Euro 2012,  musiał się zmierzyć z podobnymi oczekiwaniami  – wówczas, jako gospodarze, dysponujący całkiem solidną kadrą, mieliśmy chyba prawo spodziewać się czegoś więcej, niż tylko zaledwie trzech rozegranych spotkań... A jednak, po raz kolejny, na dużej imprezie musieliśmy obejść się smakiem i wielkie narodowe nadzieje, zastąpiło gigantyczne rozczarowanie, połączone z frustracją i gniewem kibiców. To niezadowolenie musiało znaleźć swoje ujście w lawinowej krytyce trenera, ale także samych piłkarzy, z Robertem Lewandowskim na czele. Choć przecież to, że kadra nie była w stanie wygrywać, nie zależało tylko od niego. Ale to naszemu najlepszemu snajperowi zawsze najbardziej się obrywało za niepowodzenia - mimo, że najmniej na to zasługiwał...

Łatwo dziś zachwycać się Lewandowskim, gdy chwali go cały świat. Trudniej było widzieć w nim „fightera”, gdy reprezentacja przegrywała, mimo, że on robił, co mógł, by tak nie było. Pamiętamy jeszcze, jak to było? Nasz obecny kapitan dzielnie przetrwał nagonkę mediów i opluwanie w sieci. Zachował spokój i dalej konsekwentnie robił swoje. W niezłomnym przekonaniu, że obrał właściwą drogę. Podobnie zawsze postępował trener Nawałka. Kibice, w mniej lub bardziej subtelny sposób, od samego początku sugerowali mu (za pośrednictwem portali społecznościowych i na forach internetowych), kto powinien grać w reprezentacji. Zwłaszcza, że pierwszymi meczami pod wodzą nowego szkoleniowca, raczej trudno się było zachwycać. Dziennikarze równie namiętnie dokonywali wirtualnej selekcji. Sami piłkarze (ci nie powoływani) również mieli sporo do powiedzenia w tej kwestii. Co na to trener? Oczywiście  - nic! I całe szczęście. Bo gdyby ulegał medialnej presji, insynuacjom i naciskom z zewnątrz, to nie byłby selekcjonerem, tylko marionetką. Na szczęście, z cała pewnością nią nie jest. Wręcz przeciwnie. Jest stanowczy, zdecydowany i ma własne zdanie. Podoba mi się to. No i jeszcze to jego opanowanie, to, że nie wykonuje żadnych nerwowych, nieprzemyślanych ruchów. Po prostu Adam Nawałka zawsze robił swoje, nie zważając na ewentualne, nieprzychylne komentarze. Dotychczas niejednokrotnie wykazał się wyczuciem i intuicją w kwestii personalnego doboru kadry oraz taktyki - no i chyba wreszcie zdobył sobie tym nasze zaufanie. Coraz rzadziej ktoś (z dziennikarzy, czy fachowców) próbuje wchodzić w kompetencje selekcjonera, mając w pamięci to, ile razy jego wybory - często krytykowane i wyśmiewane - w konsekwencji okazywały się nadspodziewanie trafne i przynosiły pozytywny skutek.

 

 

KILKA FAKTÓW Z ŻYCIA NASZEGO SELEKCJONERA

Adam Nawałka to człowiek niesamowicie konsekwentny, o  silnym charakterze i niemałych umiejętnościach – nie tylko trenerskich. Być może nie wszyscy wiedzą, że obecny selekcjoner polskiej kadry, niegdyś z powodzeniem (wraz z takimi piłkarzami jak Zbigniew Boniek, Kazimierz Deyna, Grzegorz Lato, Henryk Kasperczak, Włodzimierz Lubański czy Jan Tomaszewski) reprezentował nasz kraj, między innymi na mundialu w Argentynie w 1978 r. Został tam nawet nominowany, obok Zbigniewa Bońka, do najlepszej 11 mistrzostw!
 

W sumie, w reprezentacji narodowej wystąpił 34 razy (na pozycji pomocnika), a jego świetnie zapowiadającą się karierę przerwały pechowe, ciągle przytrafiające się mu kontuzje. Karierę reprezentacyjną zakończył w wieku zaledwie 23 lat. Szkoda… Tym bardziej, że piłkę nożną ma we krwi, wychowywał się w domu, gdzie pasje piłkarskie były mocno kultywowane; w jednym z wywiadów powiedział:

"Mój ojciec był piłkarzem, grał w Orlętach Rudawa, a wujek Jan, brat mamy, też grał w piłkę w IV lidze. Wszyscy byli zakochani w piłce nożnej, a wujek we włoskiej. Zresztą od 30 lat mieszka w Rzymie, jest dominikaninem. "

 

 

Jednak Adam Nawałka, to przede wszystkim trener. Ogromne doświadczenie w pracy szkoleniowca, zdobywał etapami, świadomie poszerzając i wzbogacając swój trenerski warsztat. Czas spędzony u boku Leo Beenhakker'a (Holender zaproponował mu współpracę, wówczas gdy prowadził polską drużynę narodową), z pewnością nie był czasem straconym.

 

 

Dziś procentuje również to, czego Nawałka nauczył się na stażach, które odbył w znanych zagranicznych klubach, takich jak AS Roma, Lazio Rzym, Udinese Calcio, Bayer Leverkusen, FC Barcelona, Osasuna Pampeluna. W trakcie swojej trenerskiej kariery, prowadził kilka polskich klubów – zarówno tych ekstraklasowych, jak i w niższych ligach. Ostatnim z nich był Górnik Zabrze. Trzeba mu to oddać, że miał zawsze bardzo profesjonalne podejście, jeśli chodzi o przygotowywanie się do fachu trenerskiego. Zresztą pod tym względem wyróżniał się również wcześniej, jako piłkarz – zdrowo się odżywiał, stronił od alkoholu, był bardzo pracowity i punktualny. Nic dziwnego, że to samo chciał egzekwować później od piłkarzy, z którymi przychodziło mu pracować. W klubach, które prowadził, wyrobił sobie markę bardzo wymagającego, nieznoszącego sprzeciwu perfekcjonisty. Słynne już stały się jego słowa, dotyczące niesubordynacji i niepotrzebnego narzekania piłkarzy:

"Ci, którzy marudzą zamiast pracować, to zgniłe jabłka, które trzeba wyrzucać, żeby nie zepsuły się inne."

 

 

SELEKCJONER - NOWA ROLA, NOWE WYZWANIE

Jako selekcjoner polskiej reprezentacji Nawalka nie miał łatwego startu – zaczynał pracę w atmosferze sceptycznych uwag fachowców, krytyki dziennikarzy i niezbyt przychylnej opinii kibiców, którzy po prostu bali się powtórki scenariusza, jaki przerabialiśmy już wcześniej z Waldemarem Fornalikiem... Jednakże prezes PZPN twardo obstawał za kandydaturą swojego byłego kolegi z kadry i wydawało się, że nie ma ani cienia wątpliwości, że to dla polskiej piłki opcja najlepsza z możliwych. Póki co wszystko wskazuje na to, że racja była po jego stronie. W tym miejscu, jestem skłonna zaryzykować stwierdzenie, że w przypadku trenera Nawałki, o jego sukcesie w dużej mierze zadecydowało – obok niewątpliwych atutów i umiejętności związanych z prowadzeniem drużyny - również konsekwentne i bardzo stanowcze poparcie prezesa Bońka. Czuć za sobą tak mocne wsparcie kogoś, kto w ciebie wierzy, nawet jeśli cała reszta wątpi (a przecież tak było na początku...), to jest coś bardzo ważnego, bezcennego wręcz.

 

 

Zdolności trenerskie, talent – to nie wszystko. Nawałka to oczywiście posiadał, ale można powiedzieć, że w pakiecie z kontraktem, dostał także coś jeszcze – komfort psychiczny, olbrzymi kredyt zaufania i świadomość, że będzie miał wystarczająco dużo czasu, by udowodnić wszystkim swoją wartość i wykazać słuszność podejmowanych decyzji. To ważne. To, że dzięki Bońkowi mógł spokojnie pracować, nie przejmując się opinią publiczną i komentarzami niektórych dziennikarzy. Który z trenerów Ekstraklasy (i nie tylko), może pozwolić sobie na taki komfort pracy? Niecierpliwość włodarzy klubów i pochopność podejmowanych decyzji są tak wielkie, że rotacja na ławkach trenerskich przekracza niekiedy granice absurdu, zaś kilka miesięcy w jednym klubie, to dla trenera prawdziwy sukces…

 


Ale wróćmy do naszej drużyny narodowej. Za poprzednich selekcjonerów mieliśmy przecież podobne atuty, podobny personalnie skład, który jednak nie mógł jakoś "odpalić". Być może dlatego, że poprzednicy Nawałki (może z wyjątkiem Leo Beenhakker'a),  nie byli w stanie dotrzeć do piłkarzy, nie potrafili pokazać im, że w nich wierzą, nie wypracowali sobie zaufania, szacunku, po prostu autorytetu u kadrowiczów. A wiadomo, trener reprezentacji, to nie tylko selekcjoner. To także taki trochę ojciec - czasem surowy, a czasem wyrozumiały i pomocny w trudnych chwilach. Taki, który potrafi znaleźć drogę do serc i umysłów swoich podopiecznych. Wówczas mu zaufają. I uwierzą w siebie, skoro on w nich wierzy, dając im szansę. Tak było z Milikiem i Mączyńskim. Trener posądzany był wręcz o jakieś klubowe sentymenty i promowanie na siłę dawnych pupilków. On jednak widział w nich coś, czego inni nie dostrzegali na początku. A piłkarze w piękny sposób odwdzięczali się swojemu trenerowi za okazane im zaufanie. Zwłaszcza Milik, który wciąż nie przestaje zadziwiać, zarówno w Ajaksie, jaki i w reprezentacji. I najwyraźniej nie zamierza pozostawać w cieniu swojego słynnego partnera w ataku kadry, o którego dziś biją się największe kluby w Europie. Mowa oczywiście o Robercie Lewandowskim. Następnie pamiętamy jeszcze bardzo umiejętne i zarazem efektowne, wprowadzenie do kadry bardzo młodziutkiego Bartosza Kapustki z Cracovii Kraków, który z miejsca stał się gwiazdą tej drużyny. Status gwiazdy w jego przypadku, może nieco na wyrost, ale nie sposób zaprzeczyć, że debiut Bartka, był bardzo efektowny. Zresztą, każdy z reprezentantów,  pod czujnym i troskliwym okiem trenera Nawałki, stał się jakby bardziej dojrzałym piłkarzem, nabrał większej pewności siebie i wiary w końcowy sukces. Tak rodzi się prawdziwa boiskowa magia! Czy raczej przysłowiowa „chemia” na linii: szkoleniowiec – jego podopieczni…

 

 

 

 

POMYSŁ NA DRUŻYNĘ NARODOWĄ

Widać w drużynie Nawałki spokój oraz cierpliwe i konsekwentne realizowanie założeń taktycznych. Nie ma chaosu i działania „po omacku” – wszystkie decyzje personalne i posunięcia sztabu szkoleniowego, wydają się przemyślane, tysiąckroć przeanalizowane i sprawdzone. Nawet, jeśli z początku w pracy polskiego szkoleniowca, niektórzy dopatrywali się przypadkowości i braku racjonalnego uzasadnienia niektórych jego wyborów, dziś już nikt chyba nie ma wątpliwości, że Nawałka to profesjonalista i do bólu skrupulatny taktyk, który zadziwia wręcz swoją pracowitością i podejściem do powierzonego mu zadania. To trener, który cały czas stara się trzymać rękę na pulsie, być na bieżąco, wiedzieć dokładnie, co dzieje się w danym momencie w życiu i karierze kadrowiczów. Nie interesuje się i nie zajmuje nimi tylko w trakcie zgrupowań, w blasku fleszy i pod czujnym okiem kamer. On cały czas pracuje nad tym, by mieć bieżący przegląd sytuacji i rozeznanie jeśli chodzi o aktualną formę jego podopiecznych. Dlatego, pomiędzy zgrupowaniami, nieustannie podróżuje, ogląda na żywo spotkania klubowe, obserwuje, rozmawia, dzwoni, pyta, interesuje się. Albo zleca taką obserwację i kontakt z zawodnikiem komuś ze swego sztabu. Moim zdaniem, obecny selekcjoner wykonuje fenomenalną robotę w aspekcie psychologicznym – sprawia, że obecni i potencjalni kadrowicze ufają mu i nie mają zastrzeżeń do jego decyzji. Bo Nawałka nawet jeśli nie zamierza powoływać kogoś, kto na to powołanie miał szansę i po cichu na nie liczył - to dzwoni i rozmawia, wyjaśnia powody swojej decyzji, zachęca do dalszej pracy i daje do zrozumienia, że każdy piłkarz jest dla niego ważny. Każdy może też liczyć na powołanie, jeśli tylko będzie pracował nad rozwojem swojej kariery i podnoszeniem poziomu umiejętności piłkarskich. Powracający do kadry po 2,5-letniej przerwie, Paweł Wszołek (Hellas Werona), w wywiadzie opowiada, jak trener Nawałka przez cały czas go monitorował, a nawet odwiedził w Genui, gdy piłkarz (podobnie jak Bartosz Salamon), był jeszcze wówczas zawodnikiem tamtejszej Sampdorii.

Piłkarze mają poczucie, że trener cały czas się im przygląda, patrzy na ich poczynania klubowe – przez to czują się doceniani, ważni, mają dodatkową motywację. Bo trener Nawałka na niespotykaną dotąd w polskiej piłce skalę, wdraża swój własny styl prowadzenia reprezentacji – i jak się okazuje, przynosi to doskonałe efekty. Ktoś powie – jakie efekty, po cóż te wielkie słowa i niemalże „pianie z zachwytu”? Przecież jeszcze nic konkretnego nie osiągnęliśmy... To prawda, trofeów brak, tytułów jeszcze nie ma. Za to apetyty – wielkie, że hej! Ale jest coś, czego zawsze nam brakowało – mam tutaj na myśli taką niesamowicie stabilną mentalną podstawę, mocny fundament pozytywnych emocji. Jest prawdziwy team spirit.  I na tym fundamencie można budować cała resztę – już z tych typowo piłkarskich materiałów, jak umiejętności, motoryka, przygotowanie kondycyjne, taktyka itp. A to jest już bardzo wiele.

 

 

Co jeszcze można dodać, o jakich pozytywnych zmianach należałoby wspomnieć? Chyba przede wszystkim o tym, że zmieniła się taktyka, ustawienie - gramy najczęściej na dwóch napastników i to wydaje się kluczem do sukcesu. Przed trenerem Nawałką jakoś nikt nie był w stanie na to wpaść... Osamotniony „na szpicy” napastnik z numerem 9, kryty przez co najmniej dwójkę obrońców, odcięty od podań i bezradny, musiał niesamowicie męczyć się w kadrze, w której bardzo długo nie był w stanie pokazać całego swojego kunsztu. A nie był – nie ze swojej winy, czy braku dobrej woli i szczerych chęci. Raczej zawinił tutaj brak wyobraźni poprzedników Adama Nawałki, którzy nie mieli do dyspozycji kogoś takiego jak Arkadiusz Milik, a nie byli w stanie go sobie „stworzyć”... Adam Nawałka nie tylko wypromował młodego, niezwykle utalentowanego i dojrzałego piłkarsko (mimo młodego wieku) zawodnika, ale udało mu się też stworzyć doskonale funkcjonującą parę snajperów: Milik-Lewandowski. To nawet nie o to chodzi, że Arek jest świetnym piłkarzem. Rzecz w tym, że w zestawieniu z Robertem, stanowią zabójczo skuteczny duet. Odciążenie Lewandowskiego, jeśli chodzi o krycie przez obrońców - to jedna kwestia. Umiejętne rozgrywanie i celne dośrodkowania (asysty) - to kolejny cenny atut naszego drugiego napastnika. Milik jest dla Lewandowskiego w reprezentacji takim "odpowiednikiem" Müller'a z Bayernu. Dwóch świetnych piłkarzy, którzy wzajemnie się uzupełniają, widzą na boisku i rozumieją bez słów.

 

 

Okazuje się, że również w piłce nie trzeba wcale wymyślać prochu, wystarczy tylko bacznie się przyglądać sprawdzonym wcześniej rozwiązaniom – i tylko przenieść je umiejętnie na własny grunt, dostosowując do swoich potrzeb i możliwości. Jakież to wydaje się genialne w swej prostocie! Adam Nawałka zdaje się być mistrzem takich rozwiązań. Odrobina niemieckiego Bayernu (atak) z domieszką Borussi (prawa strona) w reprezentacji Polski - czemu nie? 

 

 

SERBIA I FINLANDIA – CZYLI OSTATNI SPRAWDZIAN

Ostatni, bo czerwcowe mecze z Holandią (1 czerwca) i z Litwą (6 czerwca), to już nie będzie typowy sprawdzian, czy testowanie nowych rozwiązań, ale raczej próba generalna i ewentualne drobne korekty tego, co dotychczas udało się wspólnie wypracować. Trener podkreślał, że wybór właśnie takich, a nie innych drużyn, nie był przypadkowy. Styl gry Serbii przypomina bowiem to, co prezentuje na boisku reprezentacja Ukrainy (z którą gramy 21 czerwca), natomiast Finlandia, to odpowiednik Irlandii Północnej (mecz odbędzie się 12 czerwca). Z kolei Holandia, z którą gramy sparing tuż przed samym rozpoczęciem Euro, ma być taką analogią drużyny naszych sąsiadów zza zachodniej granicy (mecz z Niemcami rozegrany zostanie 16 czerwca). Pierwszy z tych sprawdzianów nie wypadł może tak okazale, jak być może niektórzy z nas tego oczekiwali - Serbowie postawili dość twarde warunki, nie przebierali w środkach i udało im się stworzyć kilka naprawdę groźnych sytuacji. Tylko dzięki świetnej postawie naszych bramkarzy, mogliśmy się cieszyć tym, ze kończylismy ten mecz z czystym kontem. Ponadto, stan murawy - grząskiej, nasiąkniętej po opadach deszczu - raczej nie pozwalał w pełni rozwinąć skrzydeł naszym orłom i pokazać pełni ich możliwości. Nie bez znaczenia jest też fakt, że nasi kadrowicze przez kilka miesięcy nie grali ze sobą,  a podczas krótkiego zgrupowania przed meczem z Serbią, nie było zbyt dużo czasu na trening. Stąd pewnie to skromne, zaledwie jednobramkowe zwycięstwo. Niemniej jednak, dla trenera Nawałki, ten mecz będzie cennym materiałem do analizy i pozwoli odpowiedzieć mu na kilka pytań dotyczących obsady składu.

 

 

Co, w rozegranym spotkaniu towarzyskim, było najbardziej istotne dla mnie osobiście? Potwierdzenie informacji o nadal aktualnej przydatności dla tej kadry dawnego „dortmundzkiego trio”. Robert Lewandowski, Łukasz Piszczek i Jakub Błaszczykowski, wydają się być jak wino - im starsi, tym lepsi!. Zwłaszcza występ na Euro tego ostatniego, stał pod bardzo dużym znakiem zapytania. Jednak Kuba, mimo tego, że trudno mu się ostatnio przebić do pierwszego składu Fiorentiny, wczorajszym występem (okraszonym przepięknym golem), pokazał trenerowi, że ten nadal może na niego liczyć. Zaś tym, którzy już spisywali byłego kapitana na straty, udowodnił, że nadal stanowi ważne ogniwo tej kadry. Nie ukrywam, że oglądanie w akcji wyżej wspomnianej trójki, zawsze niezmiennie bardzo mnie cieszy. Mam nadzieję, że we Francji nie raz zaprezentują swoje fantastyczne zagrania, które były ich znakiem firmowym w czasach wspólnej gry w barwach Borussi Dortmund. Na to czekam! Żadnemu zagranicznemu klubowi nigdy wcześniej nie kibicowałam tak mocno, jak właśnie BVB, w czasach, gdy wspólnie barw tego klubu bronili Kuba, Piszczu i Lewy. Sentyment pozostał do dzisiaj.

Mecz z Serbią za nami. W spotkaniu z Finlandią liczę na bardziej finezyjną i efektowną grę (piłkarze będą mieli więcej czasu na zgranie i to powinno mieć przełożenie na boiskowa jakość), a także na większą liczbę goli!

 

 

ZA CO LUBIĘ I SZANUJĘ TRENERA NAWAŁKĘ?

Nie tylko wyniki przemawiają na korzyść selekcjonera. Oczywiście wszyscy kibice kochają go za to, że wreszcie pokonaliśmy Niemców, awansowaliśmy na Euro, świetnie zaprezentowaliśmy się w eliminacjach. Imponujące statystyki, rekordy, punkty, gole. To wszystko jest szalenie istotne. Ale Nawałka dokonał znacznie więcej – stworzył PRAWDZIWĄ drużyną, która jest monolitem, nie zaś zlepkiem przypadkowych graczy. Grupę silną psychicznie, radzącą sobie z presją i przedkładającą wspólny cel nad indywidualne ambicje. Grupę w pełni świadomą rangi przedsięwzięcia (mówię o zbliżającym się Euro), oraz tego, jakie są oczekiwania kibiców – a co za tym idzie, świadomą odpowiedzialności, jaka na nich spoczywa.

Mówi się, że my kibice jesteśmy głodni sukcesu, na który to już czekamy od... wieków! Ale ja myślę, że głód tych, którzy wybiegną na francuskie boiska, będzie jeszcze większy. Nie trzeba ich dodatkowo uświadamiać, czy motywować. Wszyscy są odpowiednio przygotowani pod tym względem, nie mam co do tego wątpliwości. Poza tym widać, że wspólna gra sprawia im frajdę, że rozumieją się i lubią, nie tylko na boisku, ale też poza nim. Współpraca z trenerem mentalnym także robi swoje – zarówno jeśli chodzi o indywidualne spotkania, jak i te dotyczące całego zespołu. Ponieważ nasz selekcjoner rozumie, że sport, to nie tylko mięśnie, kondycja i umiejętności, ale także... głowa, w której wszystko musi być odpowiednio poukładane. Przyjemnie jest patrzeć na taki zespół i nie sposób mu nie kibicować.

 

 

Oczywiście nie zamierzam ukrywać, że należę do tej licznej grupy optymistów, którzy w swym dziecięcym niemalże podekscytowaniu, wprost nie mogą się doczekać francuskiego czerwca! Mam świadomość, że tym wyznaniem, narażam się na kpinę i niewybredne komentarze niektórych. Inni mogą oskarżyć mnie o pompowanie przysłowiowego i legendarnego już balonika… No cóż, trudno. Ja jestem jednak jakoś dziwnie spokojna, że tym razem wreszcie, po zakończeniu dużej imprezy piłkarskiej, będziemy mieć całe mnóstwo powodów do radości i dumy. Dzięki Adamowi Nawałce właśnie i drużynie, którą stworzył i umiejętnie poprowadził. Długo czekam na sukces, za każdym razem licząc po cichu, że kolejny trener będzie tym, który sprawi, że na twarzach polskich kibiców, pojawi się uśmiech, a w sercach poczucie dumy. Od zawsze tak jest. Ale po raz pierwszy od lat, patrząc na  osobę Adama Nawałki, kierującego z ławki trenerskiej poczynaniami naszych piłkarzy, nie mam wreszcie ani odrobiny wątpliwości, że jest to właściwy człowiek na właściwym miejscu! I mam nadzieję, że dzięki niemu, zbliżające się wielkimi krokami Mistrzostwa Europy, będą dla nas niezapomniane...


Autor: Nikita

KOMENTARZE

EddyManiolo
3. miejsce w Polsce FM 2016


Komentarzy: 1302

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Menago Tradycjonalista

Dołączył: 2015-12-05

Poziom ostrzeżeń: 2

26-03-2016, 12:36 , ocenił powyższy materiał: mocne

Moim zdaniem odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu, żałuję tylko że do Maćka Gajosa się jeszcze za bardzo nie przekonał.

Nascimento1998


Komentarzy: 1419

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Uzdolniony Praktyk

Dołączył: 2015-12-02

Poziom ostrzeżeń: 0

26-03-2016, 19:21 , ocenił powyższy materiał: mocne

Świetny artykuł, jednak osobiście wydaje mi się, że w obecnym momencie mamy najsilniejszą reprezentację od lat - to nie jest już ten sam Lewandowski, co na Euro 2012. Zobacz, jaki postęp zrobili Ci, którzy tam nie wystąpili (chociażby Glik czy Krychowiak)... Nadzieje są duże, ale moim zdaniem wreszcie mają naprawdę realne podstawy a nie tylko ślepą wiarę. Jest trener, są piłkarze i podobno jest atmosfera - cóż, czerwiec już niedługo ;)

Nikita


Komentarzy: 684

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Dziewczyna Zza Bramki

Dołączyła: 2016-01-29

Poziom ostrzeżeń: 0

26-03-2016, 23:10

EddyManiolo, dnia 26-03-2016, 12:36, napisał:
Moim zdaniem odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu, żałuję tylko że do Maćka Gajosa się jeszcze za bardzo nie przekonał.


Eddy, Gajos jest jeszcze stosunkowo młody (sprawdziłam, 25 lat), cały czas się rozwija - niech po prostu nadal robi swoje. Nawałka nieraz pokazał, że potrafi wyłapywać cenne okazy ;)
Więc nawet jeśli Maciek nie załapie się na Euro (bo raczej nie ma na to szans...), to przecież zaraz potem są eliminacje do mundialu i będą kolejne ważne turnieje. Gajos to nie jest ponad 30- letni weteran, dla którego to mógłby być ostatni dzwonek, na udział w wielkim turnieju. Jasne, że gdy się patrzy na metrykę takiego Kapustki, czy choćby Milika, to może się wydawać, że akcje Gajosa nie stoją wysoko. Jednak, ja myślę, że jeśli tylko da wystarczające powody trenerowi, to po prostu otrzyma to powołanie. Póki co, byli lepsi, po prostu...


nocnytyper, dnia 26-03-2016, 12:57, napisał:
W 100% popieram. Gdy Smuda był trenerem płakałem że taką niedojde na najważniejszą osobę w kadrze wybrali, ale Nawałka to z pewnością strzał w dziesiątke.


Nie uważałam nigdy Franciszka Smudy za "niedojdę". W ekstraklasie potrafił się świetnie odnaleźć, ale to już jego "sufit"... Powinien był wiedzieć (podobnie jak ówczesny zarząd PZPN), że stanowisko selekcjonera reprezentacji narodowej, to już jest zdecydowanie wyższy poziom, inna bajka. Za wysoki poziom i zbyt skomplikowana bajka - dla kogoś takiego, jak Smuda. Po prostu. Przerosła go ta rola i tyle...

Nascimento1998, dnia 26-03-2016, 19:21, napisał:
Świetny artykuł, jednak osobiście wydaje mi się, że w obecnym momencie mamy najsilniejszą reprezentację od lat - to nie jest już ten sam Lewandowski, co na Euro 2012. Zobacz, jaki postęp zrobili Ci, którzy tam nie wystąpili (chociażby Glik czy Krychowiak)... Nadzieje są duże, ale moim zdaniem wreszcie mają naprawdę realne podstawy a nie tylko ślepą wiarę. Jest trener, są piłkarze i podobno jest atmosfera - cóż, czerwiec już niedługo ;)


Jasne, że Lewandowski z 2016, to ulepszona, bardziej dojrzała wersja Lewego, w porównaniu z 2012 ;)
Nie twierdzę, że tak nie jest. Choć oczywiście pewne kwestie są niezmienne - jak choćby jego ambicje, wola walki, profesjonalne podejście do tego, co robi.
Postęp w każdym razie widzę, podobnie jak u wymienionych przez Ciebie Glika, czy Krychowiaka.

Pytanie tylko, ile w tym zasługi samych piłkarzy, a ile trenera Nawałki...?
Bo jakąś cegiełkę z pewnością on dołożył, tutaj nie mam wątpliwości.
Pewność siebie i sukcesy w klubie przekładają się na kadrę. Ale ten mechanizm, działa także w drugą stronę. Dlatego, dla przykładu, taki Klopp, czy Guardiola (oraz inni trenerzy klubowi naszych reprezentantów) mają swój spory udział w tym, co dziś prezentuje polska kadra. Ale przecież można przypuszczać, że trener Nawałka ma także jakiś wkład, jeśli chodzi o postawę i formę swoich podopiecznych w ich klubach. Takie sprzężenie zwrotne, z obopólną korzyścią. Oczywiście w zróżnicowanych proporcjach.
Tego, rzecz jasna nie da się zmierzyć, ani udowodnić. Ale myślę, że tak właśnie jest...

Co do szans - zgadzam się z Tobą. Jeśli nie teraz, to kiedy??? ;)

Nascimento1998


Komentarzy: 1419

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Uzdolniony Praktyk

Dołączył: 2015-12-02

Poziom ostrzeżeń: 0

26-03-2016, 23:50

Jest dokładnie tak, jak mówisz. Kluczowym aspektem, którego grzechem byłoby pominąć, jest także przygotowanie fizyczne piłkarzy, czyli to, jak ich siłami dysponować będą trenerzy klubowi. Jasne - ligi kończą się w maju, przewidziany jest, można powiedzieć, obóz regeneracyjny, jednak ta kwestia jest chyba kluczowa.

Kolejna zagwozdka dla Nawałki - jak rozplanować ten okres od przyjazdu piłkarzy do pierwszego meczu...

Shrek


Komentarzy: 1499

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Das Gott

Dołączył: 2016-01-21

Poziom ostrzeżeń: -2

27-03-2016, 09:05

Adam Nawałka to najlepszy przykład trenera, który świetnie rozszerza swój warsztat trenerski.

Debiut w pracy trenerskiej zaliczył ze Świtem Krzeszowice ( zresztą sam mieszkał w Krzeszowicach swego czasu), by z czasem zostać koordynatorem szkolenia juniorów i tymczasowym trenerem Wisły Kraków w latach 2000 i 2001 (dzięki czemu został mistrzem i vice mistrzem kraju). Sukcesy te dały mu angaż w Zagłębiu Lubin i możliwość prowadzenia drużyny samodzielnie jako pierwszy trener. I jakie były efekty? Przegrana w Pucharze Intertoto za łotewskim Zespołem. W 10 meczach wygrał dwa razy, sześć razy przegrywając. Słabiutko.


Kolejnym przystankiem była Sandecja, a szansę na odbudowanie się dostał w Jagielloni Białystok - wówczas drugoligowej. Prowadził zespół przez prawie dwa pełne sezony. W pierwszym zdobył 52 punkty ( 1,86 punktu na mecz), a na koniec sezonu zdobywając 6 miejsce. W drugim do czasu zwolnienia tylko 36 ( 1,56 na mecz). Jego następca punktował dużo lepiej, co zaowocowała gra w barażach - niestety dla Jagi przegranej.

Ponownie znalazł się w Wiśle - tym razem w 8 ekstraklasowych meczach nie zaliczył porażki, ale Wisła, która miała grać efektownie, grała nudno i przewidywalnie ( punktowanie 1pkt na mecz), pozbyła sie go bez żalu. Z niewiadomych do końca ( dla mnie ) przyczyn, powołano go na asystenta Leo ( na początku tymczasowo - jako zastępcę Dziekanowskiego, później po dobrze wykonanej pracy - odpowiadał za rozpracowanie rywali już na stałe). Po prawie rocznym pobycie w kadrze zajął się GKS Katowice - strasznie się wkurzyłem, bo jako kibic Gieksy uważałem, że to trener z tych, którzy na karuzeli trenerskiej utrzymują się dzięki renomie nazwiska z czasów zawodnika i słowom, które nie potrafią przełożyć na czyn. Początek pracy? FATALNY- 8 meczy - 1 zwycięstwo - 7 porażek ( jeden walkower, ale w czasie gry było 1:0 dla Gieksy).
Druga runda - 27 punktów w 15 występach ( 1,8 punktu na mecz). Trzecia runda ( i ostatnia w Gieksie) - to poprawa przede wszystkim w grze - przyjemnie było patrzeć jak zawodnicy grają w ofensywie, jak nie odpuszczają. zdarzały się porażki, ale nie można było powiedzieć, że piłkarze w nich nie walczyli.

Później był Górnik - ale to już historia najnowsza i większość z Was wie jak się potoczyła.


Co do Nawalki jako trenera - jeśli upatrzy sobie zawodnika, to bezgranicznie mu ufa. Tak jest z Mączyńskim - który jest wytworem Nawałki od A do Z, tak był wcześniej z Bartkiem Iwanem, Grzegorzem Nowakiem, czy Łukaszem Nawotczyńskim.To daje kopa - skoro trener Ci ufa, to nie boisz się zagrać dwa, trzy razy ryzykownie , bo wiesz, że jak się nie uda to nie usiądziesz na ławce. Z drugiej strony, nie ma dla niego świętych krów - w Gieksie mimo, że Iwan miał komfort, że nie usiądzie na ławie za złe zagranie, to nie miał pewnego placu. Drużyna najważniejsza, co Nawałka pokazał w meczach, gdzie nie bał się w najważniejszym meczu eliminacji postawić na Liniettego, kosztem chociażby Jodłowca, który wydawał się być pewniakiem na Irlandię.

Co do Milika - Milik bardzo często nie był ustawiony jako drugi napastnik, a lewy skrzydłowy - tak było w meczu z Niemcami w Warszawie, tak było w obu meczach ze Szkocją. Drugiego napastnika grał w meczach ze słabszymi rywalami - Gruzją i Gibraltarem ( chociaż pierwszy mecz to też raczej lewy skrzydłowy gdzie zagrał bardzo słabiutko), a w pierwszym meczu z Irlandią grał jako ofensywny pomocnik. Czy jest to pomysł nowy - NIE? Stosowali go niektórzy wcześniejsi selekcjonerzy ( z innymi piłkarzami rzecz jasna). Czy to pomysł podpatrzony od Guardioli? Może, chociaż Muller ma zupełnie inne walory, dlatego nie wiem, czy Milik kiedykolwiek będzie w stanie grać tak jak Muller w Bayernie.

Co do Gajosa - on ma jeden zasadniczy problem. Piekielnie silna konkurencję na swojej pozycji - jeśli założymy, że jest typową 10 - to na tej samej pozycji mamy Milika, Lewandowskiego ( w parze na przykład z Sobiechem, który gra jako 9 - bardzo chciałbym zobaczyć taką kombinację), Mączyńskiego, Zielińskiego, Starzyńskiego i ewentualnie Linettego lub Milę.

Gdy widzimy go jako klasyczna 8 - to reprezentacja Polski nie gra takową pozycją - a gdyby, to do gry na tej pozycji w kadrze są: Linetty, Mączyński, Mila, Zieliński, Jodłowiec, Borysiuk.

Kwestia Smudy - nie powiedziałbym, że rola selekcjonera Smudę przerosła - to jest typowy trener motywator - krzyczeć, opierdzielać, skakać ze złości, ale jednocześnie być z piłkarzami na dobre i na złe. Czy ktoś słyszał, żeby Smuda jechał po swoim piłkarzu za wybryki pozaboiskowe? W reprezentacji to się mogło sprawdzić, ale się nie sprawdziło. Czy był to jego sufit? W dzisiejszych czasach tak, na przełomie wieków byłby idealny ( inny charakter piłkarzy), ale do jego pracy selekcjonerskiej nie można się przyczepić, nawet gdyby ktoś bardzo chciał.



Diakon89


Komentarzy: 250

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Uzdolniony Praktyk

Dołączył: 2016-02-01

Poziom ostrzeżeń: 0

27-03-2016, 09:30 , ocenił powyższy materiał: mocne

Dość długo musiałem czekać na Pani kolejny artykuł ale było warto. Poranna kawa smakowała o wiele lepiej no i wczorajsze 5-0 z Finladią chyba spełniło wszystkie nasze oczekiwania! Wspomniany w artykule Wszołek okazał się objawieniem i teraz trener Adam ma prawdziwy bół głowy.

Nascimento1998


Komentarzy: 1419

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Uzdolniony Praktyk

Dołączył: 2015-12-02

Poziom ostrzeżeń: 0

27-03-2016, 14:02

Dodam jeszcze może, że nie wiem szczerze o co Wam chodzi z tym Gajosem;-) W porządku ostatnie 2-3 tygodnie ma bardzo fajne, jednak pamiętajmy:
a) o rywalizacji w reprezentacji (o czym wspomniał Shrek),
b) o jego chimerycznej grze na przestrzeni kariery w Lechu,
c) o tym, że dopiero niedawno wychodzi regularnie w pierwszym składzie, wcześniej nie zmieniło jego statusu (rezerwowy) nawet odejście Hamalainena.

Chciałbym, żeby wyrósł na godnego zastępcę Fina i stał się - na razie - takim Starzyńskim obecnej kadry, ale poczekajmy.

Nikita


Komentarzy: 684

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Dziewczyna Zza Bramki

Dołączyła: 2016-01-29

Poziom ostrzeżeń: 0

27-03-2016, 15:01

Nascimento1998, dnia 26-03-2016, 23:50, napisał:
Jest dokładnie tak, jak mówisz. Kluczowym aspektem, którego grzechem byłoby pominąć, jest także przygotowanie fizyczne piłkarzy, czyli to, jak ich siłami dysponować będą trenerzy klubowi. Jasne - ligi kończą się w maju, przewidziany jest, można powiedzieć, obóz regeneracyjny, jednak ta kwestia jest chyba kluczowa.

Kolejna zagwozdka dla Nawałki - jak rozplanować ten okres od przyjazdu piłkarzy do pierwszego meczu...


Wszystko jest ważne. Jestem jednak pewna, że trener Nawałka, układa sobie szczegółowy plan na zgrupowanie przed Euro, co najmniej od momentu, gdy byliśmy pewni awansu. I że podchodzi do tego w swoim stylu - czyli w pełni profesjonalnie, biorąc pod uwagę wszelkie możliwe aspekty, potrzeby i okoliczności.
Oczywiście domyślam się, do czego nawiązujesz i czego ewentualnie można się obawiać. Historia sportu (nie tylko futbolu), zna liczne przykłady, gdzie trenerzy nie trafiali z przygotowaniem siłowym - i w konsekwencji, zawodnicy (skądinąd świetni), na kluczowej imprezie prezentowali poziom "zajechanej kobyły", brakowało im świeżości i byli zwyczajnie przemęczeni, zamiast głodni gry. Od tego jednak trener ma cały sztab doradców i ekspertów, żeby tego typu błędów i wpadek unikać. Miejmy nadzieję, że naszej kadrze to się nie przytrafi.

Co do nadmiernej eksploatacji przez kluby - na to już selekcjoner raczej wpływu mieć nie może. Niemniej jednak, ja nie przykładałabym do tego nadmiernej wagi. To raczej sztuczny problem rozdmuchiwany przez niektórych dziennikarzy, nie realne zagrożenie. Choć oczywiście jakiś umiar i zachowanie zdrowych proporcji, jak najbardziej byłoby wskazane.

Co do Gajosa - ja się nim jakoś specjalnie nie zachwycam, ale nie zdziwię się, jeśli kiedyś rzeczywiście dostanie powołanie - ma przebłyski, więc kto wie? Ta kadra ma już tyle objawień ;) Może w przyszłości taki Gajos będzie kolejnym?

Nascimento1998


Komentarzy: 1419

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Uzdolniony Praktyk

Dołączył: 2015-12-02

Poziom ostrzeżeń: 0

27-03-2016, 15:31

Pamiętajmy, że w świetnej formie jest jeszcze Cetnarski, który nie znajduje się w planach selekcjonera. Regularnie gra bardzo dobrze, ale... Nawałka podjął tyle trafnych decyzji, że zwyczajnie wie, co robi.

Nikita


Komentarzy: 684

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Dziewczyna Zza Bramki

Dołączyła: 2016-01-29

Poziom ostrzeżeń: 0

27-03-2016, 15:52

Shrek - dzięki za "wykład" o etapach kariery Adama Nawalki. Ja go pominęłam, bo nie jest chyba tajemnicą, że jego początki w fachu trenerskim, to nie było pasmo sukcesów. Jednak tym bardziej należy docenić postęp jaki zrobił i fakt, że świadomie dołożył wszelkich starań, by się rozwijać (choćby te staże).

Piszesz:
"Co do Nawalki jako trenera - jeśli upatrzy sobie zawodnika, to bezgranicznie mu ufa"

Zgadzam się z Tobą i uważam, że z psychologicznego punktu widzenia, to ma bardzo mocne uzasadnienie. Poza tym, skoro się sprawdza i przynosi pozytywne efekty - to chyba nie ma się czemu dziwić, że jest przez Nawakę praktykowane?

Zgadzam się z Tobą, co do Gajosa.



Teraz osoba Arka Milika. Piszesz:
"Co do Milika - Milik bardzo często nie był ustawiony jako drugi napastnik, a lewy skrzydłowy - tak było w meczu z Niemcami w Warszawie, tak było w obu meczach ze Szkocją. Drugiego napastnika grał w meczach ze słabszymi rywalami - Gruzją i Gibraltarem ( chociaż pierwszy mecz to też raczej lewy skrzydłowy gdzie zagrał bardzo słabiutko), a w pierwszym meczu z Irlandią grał jako ofensywny pomocnik. Czy jest to pomysł nowy - NIE? Stosowali go niektórzy wcześniejsi selekcjonerzy ( z innymi piłkarzami rzecz jasna). Czy to pomysł podpatrzony od Guardioli? Może, chociaż Muller ma zupełnie inne walory, dlatego nie wiem, czy Milik kiedykolwiek będzie w stanie grać tak jak Muller w Bayernie. "

Rozpracowałeś szczegółowo wszelkie możliwe opcje i warianty ustawienia Milika - jestem pod wrażeniem! ;) Niemniej jednak, nie do końca mi o to chodziło, gdy pisałam o jego roli w zespole Nawałki.
Bo dla mnie nie ma większego znaczenia, jaka jest nominalna pozycja Milika w danym meczu. Ważne, że ktoś taki w ogóle istnieje. Dla mnie, selekcjoner może go wystawiać nawet jako środowego obrońcę (przesadzam oczywiście...), a i tak będę zachwycona - pod warunkiem, że spełnione zostaną następujące warunki, o których wspomniałam w moim artykule. Po pierwsze, efektywność i efektowność gry - czyli padają bramki, a gra jest miła dla oka, bo piłkarz, o którym mowa, doskonale rozumie się z partnerem, z którym kończy akcję. Po drugie - Milik zaczyna być powoli rozpoznawalny i doceniany przez naszych reprezentacyjnych rywali, niemal w takim samym stopniu, jak Lewandowski - co w dużym stopniu ułatwia Robertowi boiskowe życie. Potrafi być w obrębie pola karnego tak samo groźny i skuteczny. A to przekłada się na konieczność zwrócenia przez naszych rywali, baczniejszej uwagi na Milika, a tym samym, odciążenie Lewandowskiego. Gdy jeden absorbuje uwagę obrońców, drugi ma więcej swobody i więcej miejsca. Łatwiej wtedy o bramkę. Stąd moja analogia do Thomasa Mullera. Takie widzę podobieństwo. I nie istotne dla mnie jest, jak sklasyfikowana zostanie pozycja, na jakiej będzie grał Muller czy Milik. Ważne, jakie to będzie mieć przełożenie, na grę Lewandowskiego, że będzie mu się grać łatwiej, gdy ma takie potężne wsparcie, w osobie drugiego bramkostrzelnego piłkarza.

Na koniec osoba Franciszka Smudy - nie wycofuję się z tego, co napisałam. Choć może dodam, że nawet swego czasu lubiłam go, zwłaszcza w czasach, gdy pracował w Lechu. Myślę, że gdyby nie wpadka i totalne rozczarowanie na Euro, dziś wielu z nas miałoby dla Smudy dużo więcej sympatii i wyrozumiałości.
Nie mogę się zgodzić z tym, co piszesz:
" ale do jego pracy selekcjonerskiej nie można się przyczepić, nawet gdyby ktoś bardzo chciał."
Można. A nawet trzeba. Choć niekoniecznie w sposób chamski, czy mało obiektywny, jak to robili swego czasu niektórzy. Może nawet Smuda został bardzo ostro i niesprawiedliwie potraktowany. Ale żeby nie można było się w ogóle przyczepić do jego pracy selekcjonerskiej, to Smuda musiałby osiągnąć chociaż jakiś mały sukces. A nie osiągnął nic, takie są okrutne fakty... Przecież on nawet nie musiał się zakwalifikować - jako gospodarze mieliśmy zagwarantowany udział. Przecież on nawet nie wyszedł z potencjalnie najsłabszej grupy... Przecież nawet nie wygrał jednego meczu...
Oj, chyba jednak znalazłoby się kilka spraw, za które można by się przyczepić...
Liczą się wyniki, punkty, awanse, tytuły - i to za nie na ogół trener jest rozliczany. Czyż nie?

Obecnie online: brak użytkowników online
Copyright © 2015-24 by Łukasz Czyżycki