x

 

ZZA BRAMKI - VARIA
OCENA mocne: 6, słabe: 0
zobacz komentarze

Nienasycenie po „ Nienasyconym” – czyli lektura, po której chce się więcej! Recenzja autoryzowanej biografii Roberta Lewandowskiego

08-06-2017, 22:25, Unikalnych wejść: 5101
ZZA BRAMKI
VARIA

 

 

 

 

To nie będzie typowa recenzja kolejnej książki o Robercie Lewandowskim. Prócz moich uwag i opinii po lekturze "Nienasyconego", podjęłam się także próby wyselekcjonowania najlepszych - moim zdaniem - fragmentów z tej pozycji i zaprezentowania ich w formie cytatów. Starałam się także dobrać takie zdjęcia, które będą najpełniej obrazować i uzupełniać przytoczoną treść.

 

SEBASTIAN MILA O SZKLANYM SUFICIE…

"Dziś chowamy piłkarzy świadomych. Dostali w karierach „Lewego”, czy Grześka Krychowiaka punkt zaczepienia. Mojemu pokoleniu się wydawało, że dla Polaków jest w Pilce szklany sufit, że go nie przebijemy. Że choćbyśmy mieli nie wiadomo jaki talent, wyżej nie podskoczymy. A „ Lewy” tego nie chciał przyjąć do wiadomości. Nie, Polak może, sufitu nie ma. Czasem dyskutujemy, co to znaczy w sporcie być geniuszem. Dla niektórych futbolowy geniusz to wyczynianie cudów z piłką. Ale geniusz polega też na tym, że potrafisz sobie wyobrazić siebie w wielkim futbolu i dojść do tego, co sobie wyobraziłeś. To łatwo powiedzieć. Ale Robert miał na drodze do tego sto razy więcej przeszkód, niż np. Messi. Bo Messi szedł przetartą drogą. Dla ludzi jest oczywiste, że Argentyńczyk to dobry materiał na geniusza. A Polak? Nie. Argentyńczyk dostaje kredyt na wejście. Polak nie. Argentyńczyk w futbolu funkcjonuje z wykrzyknikiem. A Polak – ze znakiem zapytania. Przecież nawet nam, Polakom, z trudem się mieści w głowie, że Polak mógłby być najlepszym napastnikiem świata. A co dopiero światu – mówi Mila."

 

 

 

 

A wszystko po to, aby ukazać postać jednego z najlepszych piłkarzy globu w jak najszerszym aspekcie, uwzględniając nie tylko drogę rozwoju jego kariery, ale także tło społeczne, zachodzące w naszym kraju przemiany społeczno-ekonomiczne, system szkoleń i naszą polską mentalność.

 

 

ŻONA KOSMITY – CZYLI 5/9 Z WOLFSBURGIEM…

"Czym było te pięć goli, dotarło do niego dopiero w grudniu 2015 roku, przy odbieraniu nagrody na gali Audi. Wtedy obejrzał wszystko odprężony, spokojny: nie tylko bramki, ale i owacje, posłuchał, jak stadion skanduje jego nazwisko. Pozwolił sobie na chwilę słabości, łza się zakręciła. Ale Anna Lewandowska i tak pomyślała w tamtej chwili: „jestem żoną kosmity”."

 

 

 

 

 

 

Cała ta otoczka uformowała piłkarskiego gladiatora, tytana pracy i mistrza samodyscypliny,  który wbrew wszelkim przeciwnościom losu, konsekwentnie dążył do tego, by zrealizować swoje marzenia.

 

 

FRANCISZEK SMUDA…

"Według ligowej legendy, gdy Franciszek Smuda po raz pierwszy przyjechał obejrzeć grę Roberta w Zniczu, nazwał go głośno „drewnem”. I dodał, że ci, którzy go namówili na przyjazd, będą mu zwracać z benzynę. Ale dziś przekonuje, a Cezary Kucharski potwierdza, że to była tylko gra. Chodziło o to, żeby inni pomyśleli, że Lechowi aż tak bardzo nie zależy.

- Smuda od razu mi powiedział tam na stadionie: „Muszę go mieć” – wspomina menadżer Roberta. – A potem na niego stawiał."

 

 

By znaleźć się w miejscu, w którym jest teraz, Robert Lewandowski musiał przebyć bardzo długą, trudną i pełną zakrętów drogę. Nie był jednak na tej drodze sam. Książka ta jest także o ludziach, z którymi zetknął się Robert i którzy w mniejszym lub większym stopniu wywarli wpływ na jego życie i karierę piłkarską.

 

 

KLOPP…

"Jürgen Klopp jeszcze w czasach Borussi musiał mówić polskim dziennikarzom: - Wy naprawdę sami nie wiecie, jak dobry on może być."

 

 

Przede wszystkim jednak, jest to opowieść o człowieku, który wytyczył nowy szlak – swoją postawą i osiągnięciami udowodnił, że polski piłkarz może nie tylko zaistnieć na Zachodzie, ale jest wstanie wspiąć się na futbolowy Olimp i pozostawać kluczową postacią w swoim klubie przez szereg sezonów.

 

 

SYSTEM SZKOLENIA…

"- A my, gdy był u nas Robert, mieliśmy tutaj tylko trzy drużyny i tylko trzech, czy czterech trenerów. Dopiero zaczynaliśmy się uczyć, jak to robią na świecie, podglądać – mówi Marek Krzywicki. Nie mieli jeszcze wtedy systemu szkolenia. Było po prostu szkolenie. Bez dzielenia na etapy, bez koordynatorów, bez specjalizacji, bez zmiany trenera co trzy lata. Grupa chłopaków dorastała z trenerem.

- Ja się nie wziąłem z żadnego systemu, tylko wbrew wszystkiemu – mówi Robert.

- Wiem, że Robert może mieć dziś żal o to, ilu rzeczy go Polska nie nauczyła – mówi Marek Krzywicki. – Widzi, jak się z dziećmi pracuje w Dortmundzie, czy Monachium. Ale wtedy były naprawdę inne czasy. Robiliśmy, co się dało, wałowaliśmy to nasze boisko, żeby było w miarę równo. A drugiej strony tak się hartował charakter Roberta. Kto wie, gdzie by doszedł, gdyby miał wszystko podane na tacy? Gdyby nie musiał dojeżdżać, gdyby tu były luksusy.

Krzywicki mówi, że dziś polskie akademie metodami już niewiele odpbiegają od zachodnich. Kuleją z infrastrukturą, z dbałością o detale, ale metody są podobne. A kiedy ćwiczył tu Robert, Polskę od świata dzieliła przepaść."

 

 

 

To historia sportowca, który może być wzorem dla innych, z którym młodzi chłopcy kopiący piłkę mogą się identyfikować i z dumą nosić koszulkę z numerem 9. Najlepsze  w tym wszystkim jest to, że Robert Lewandowski wciąż nie powiedział ostatniego słowa, wciąż pisze swoją historię, wciąż jest głodny sukcesów, nienasycony…

 

 

NIENASYCENIE…

„Siedzimy z Robertem w kawiarni jednego z monachijskich hoteli. Wybieramy jego najlepsze albo najbardziej pamiętne mecze do dokładniejszego opisania. Początek listy to samograj: cztery gole z Realem w półfinale Ligi Mistrzów, pięć goli z Wolfsburgiem w Bundeslidze, trzy gole z Bayernem w finale Pucharu Niemiec. Polska – Grecja, mecz trauma na otwarcie Euro 2012: gol, ale i rozczarowanie. – A potem może ten z Niemcami? 2:0 na Narodowym? – rzucam. I już widzę jego spojrzenie. „Z Niemcami? Mecz bez mojego gola?”.
Miał w tym meczu asystę. Zaorał boisko, pracował, by jego koledzy mieli na murawie więcej miejsca. Polacy wygrali z Niemcami pierwszy raz w historii, w jeden wieczór zmienili sposób, w jaki przez kilka ostatnich lat się na nich patrzyło. Ale on uznał, że skoro bramki nie zdobył, to nie ma prawa tego meczu dopisać do listy swoich wielkich. Niech dopiszą ci, którzy strzelali. – On właściwie nigdy nie jest z siebie zadowolony. Nieważne, czy strzelił jednego gola, czy pięć. Pamiętam, jak było po czterech golach z Realem. W domu w Dortmundzie impreza jak w sylwestra, bailando, bailando. Druga w nocy, a on siada i mówi do mnie: kurczę, szkoda, że nie było tej piątej – wspomina Tomek Zawiślak, najbliższy przyjaciel Roberta, który jeszcze w ich dziecięcych czasach w Varsovii, klubiku z siedzibą na granicy warszawskiego Nowego Miasta i Muranowa, asystował przy niejednym golu Lewandowskiego. – Szkoda, że nie było piątej... Taki jest. Tłumaczę mu: przestań, zrobiłeś wielką rzecz. Ale jemu zawsze jest mało. – Tak, ja nie mogę żyć bez goli – mówi Robert. – Gole to jest pełnia szczęścia.”

 

 

 

 

Ważna kwestia – jeśli komuś wydaje się, że po nachalnym serwowaniu nam przez media kolejnych newsów na związanych z R. Lewandowskim, wie o nim już wszystko, to zapewniam, że tak nie jest. Nawet jeśli ktoś w tej sytuacji czuje przesyt tego typu informacjami, to i tak nie zaszkodzi mu ani lektura samej książki, a tym bardziej, wybranych przeze mnie fragmentów. Odnoszę bowiem wrażenie, że to nie jest typowa książka sportowa, ale fenomenalnie napisana rzecz o piłkarskim fenomenie. Oczywiście ogromna w tym zasługa autora, przed którym w tym momencie chylę czoła. Paweł Wilkowicz (Sport.pl) wykonał kawał naprawdę dobrej dziennikarskiej  roboty, udało mu się stworzyć rzetelną biografię, która ani przez moment nie nuży, nie rozczarowuje. Pozwala natomiast w jakimś sensie zbliżyć się do „Nienasyconego”, lepiej poznać i zrozumieć Roberta-człowieka, Roberta-sportowca, Roberta-syna, Roberta-męża, Roberta-przyjaciela. Autor bardzo dużo miejsca poświęca relacjom bohatera swojej książki z najbliższymi oraz z tymi, którzy ukształtowali go, jako piłkarza.

 

 

 

MARIUSZ LEWANDOWSKI…

"- Powiedziałem mu, że „Lewi” muszą się trzymać razem. Młodzi wchodzący do reprezentacji potrzebują bratniej duszy. I on też potrzebował. Nie pomocy, tylko znaku, że jest potrzebny reprezentacji. Teraz widzę, że to on w kadrze wprowadza młodych tak jak ja jego. Był nieśmiały, ale nigdy na boisku. Poza boiskiem on jest raczej słuchaczem niż mówcą. Obserwatorem. I nie zmienił się jako człowiek od tamtego pierwszego spotkania. Zmienił się jako piłkarz, nabrał doświadczenia. Zmienił trochę sposób na życie. Narzucił sobie taki reżim, żeby uprzedzać problemy, a nie szukać z nich wyjścia. Ale wszystko, co miał najlepszego, dalej ma. Wciąż widzę tego samego chłopaka – mówi Mariusz Lewandowski."

 

 

Bardzo mocno zarysowany jest także aspekt mentalny – charakter, osobowość, temperament i wrażliwość. Tak, tak – gladiatorzy, herosi i nawet najwięksi twardziele także mogą być wrażliwi, wzruszają się, mają słabsze momenty, można ich zranić.  A Robert? Jest człowiekiem, jak każdy z nas… Jest przy całej swojej wyjątkowości i „unikatowości” tak zwyczajny, że wręcz zakrawa to na paradoks… Autor „Nienasyconego” doskonale uchwycił kluczowe cechy osobowości Roberta i potrafił stworzyć lekturę, od której nie sposób się oderwać!

 

 

PRZYJAŹNIE…

" Umiejętność słuchania i dobierania sobie znajomych to jest jego siła. Ma intuicję do otaczania się ludźmi, którzy go nie zranią. On nie znosi lanserów i bajkopisarzy. A jest wielu ludzi, którzy by się chcieli w ten światek dostać. Ale tak się zaufania nie zdobywa. Otaczanie się samymi sportowcami czy celebrytami do niczego nie prowadzi. W piłkę gra się jakiś czas, a przyjaźnie zostają na zawsze. Mamy pewność, że jeden drugiego nie zrani. Pomagamy sobie w problemach, wysłuchujemy się nawzajem. Robert to jest bratnia dusza - mówi Mariusz Lewandowski, jeden z przyjaciół z boiska.

Jest ich niewielu. Z Wojtkiem Szczęsnym Robert zna się jeszcze z Legii. Dziś mają dobry kontakt, wspólnych znajomych, spotykają się w wakacje. Ale jeździ też na urlopy z innymi piłkarzami kadry. A największa grupa przyjaciół z boiska to klan z czasów gry w Lechu. Sławomir Peszko, Darek Dudka, Grzegorz Wojtkowiak, Seweryn Gancarczyk. Do dziś Robert i Ania wspominają poznańskie wieczorki towarzyskie, wspólne sylwestry, czas, gdy się rodziły przyjaźnie i wszystko przeżywało się intensywnie.

Do przyjaciół z piłki dołączali ci z innych sportów. Marcin Gortat, jak o nim mówią: wielki bro zza oceanu. Piłkarz ręczny Grzegorz Tkaczyk, którego poznali kiedyś na wakacjach. To od Tkaczyków zarazili się miłością do Mazur. Siatkarz Andrzej Wrona. Tyczkarka Monika Pyrek, jedna z dawnych idolek Ani.

W następnych klubach po Lechu Robert już nowej grupy wsparcia w szatni nie szukał, wolał starą. Najwyżej dobierał do grona przyjaciół pojedyncze osoby. Może to jest też jedno z wyjaśnień, dlaczego nie stworzyli z Kubą i Łukaszem polskiego klanu. Lubili się z Mario Götzem i Marco Reusem, z Matsem Hummelsem. Zaprzyjaźnili się z Mitchellem Langerakiem i jego narzeczoną, dziś już żoną, Rihanon. Nadal się odwiedzają, uspokajali Langeraka, gdy był cały roztrzęsiony po znokautowaniu Roberta w meczu Pucharu Niemiec. To on mu wtedy w zderzeniu w powietrzu połamał kości twarzy, które potem musiała chronić maska. Nie mógł sobie tego wybaczyć. - W Borussii była młoda drużyna. Życie towarzyskie kwitło. Też mieliśmy swoje wieczorki, spotkania. Wspólne wyjazdy na Ligę Mistrzów. W Bayernie ich nie ma, bo dla Borussii Liga Mistrzów to było wielkie przeżycie. A tutaj to norma. W Bayernie jest super, ale inaczej: wielu piłkarzy ma już dzieci, jest sporo osób z zagranicy - mówi Ania.”

 

 

 

 

 

 

Z całości wyłania się postać ambitnego, inteligentnego, wrażliwego, poukładanego człowieka, który konsekwentnie i świadomie buduje swój świat. Świat, w którym jest miejsce na wszystko, nie tylko na sport. Pasje, miłość, przyjaźń, biznes, PR, dbanie o wygląd i formę, uważnie i świadomie dobierana dieta – to wszystko składa się na codzienność Roberta Lewandowskiego. Oczywiście przy zachowaniu właściwych proporcji, takiego stanu równowagi, który pozwala w miarę normalnie funkcjonować w sytuacji, gdy żyje się w blasku fleszy i ma się świadomość ciągłej presji. I jeszcze ten medialny rollercoaster – opinie, w których nieraz bezgraniczny zachwyt przeplata się z miażdżącą  krytyką. Życie gwiazdy sportu wbrew pozorom do łatwych nie należy. Pieniądze to jednak nie wszystko…

 

 

 

FRUSTRACJA…

„W Borussii wyrósł przez te 14 miesięcy na jednego z najlepszych napastników w Europie, strzelił cztery gole Realowi Madryt, zagrał w finale Ligi Mistrzów. A w kadrze nic. Cztery dni przed meczem kadry strzelił dla Borussii w Bundeslidze. Cztery dni po meczu kadry strzelił dla Borussii w Bundeslidze. A w biało-czerwonej koszulce nie może. I coraz trudniej sobie wyobrazić: jak on w końcu strzeli tego gola, gdy już go strzeli? Sytuacji ma coraz mniej, a gdy się trafiają, jest tak spięty, że nie potrafi zrobić tego, czego od siebie wymaga. Gra oderwany od drużyny. Każdy mecz bez gola jest dla napastnika deprymujący. Kilka meczów bez gola to już tortura.”

 

Nigdy nie ukrywałam swojego podziwu i sympatii dla Roberta Lewandowskiego. Kibicuję mu i śledzę jego karierę od czasów gry w Lechu Poznań. Dawałam temu wyraz niejednokrotnie, choćby w publikacjach takich, jak te:

„Lewy” poprawia statystyki, pisząc od nowa historię Bundesligi! - KLIKNIJ

Urodziny RL9 – obrazki z Twittera + „laurka” - KLIKNIJ

 

Ciężko w takiej sytuacji o obiektywizm i brak stronniczości. Zawsze staram się, aby moje opinie były wyważone i rzetelne, poparte racjonalnymi argumentami, choć mam świadomość, że czasem daję się ponieść emocjom…

 

 

 

REGENERACJA…

"Bartłomiej Spałek, masażysta kadry, opowiada, że Robert i Arkadiusz Milik, też pilnujący podobnej diety, mają tak wyćwiczone i zadbane mięśnie, że gdy ich masuje dzień po meczu, nie czuje już tego meczu pod palcami. Nie ma zakwasów, spięcia. Mogą już grać następny mecz.

- Robert ma fantastyczną zdolność regeneracji. To jest najważniejsza rzecz w sporcie wyczynowym: móc podjąć nowy wysiłek.

(…) Zwykle minimum to 72 godziny. Ściąć to do 24 godzin to jest wielki wyczyn – tłumaczy Adam Nawałka."

 

 

 

 

 

Odnoszę wrażenie, że autor „Nienasyconego” także pisze o kapitanie polskiej kadry z dużą sympatią i zdaje się, że zdobył sobie zaufanie bohatera swojej książki w stopniu znacznie większym niż którykolwiek z innych dziennikarzy. Nie znaczy to jednak, że jest wobec RL9 bezkrytyczny i zamiast rzetelnego naświetlenia faktów, wystawia mu słodką laurkę, każe patrzeć prze różowe okulary, koloryzuje. Nic z tych rzeczy. Paweł Wilkowicz genialnie wywiązuje się z obowiązków autora idealnego: potrafi obserwować, rozmawiać i opisywać. Z sympatią, ale obiektywnie.

 

 

 

 

KAPITAN…

"- Są dwa typy kapitanów. Tacy, którzy rządzą twardą ręką, i tacy, którzy rządzą postawą. Robert jest tym drugim. Nie krzyczy, nie wymachuje rękami ponad miarę. Tylko pokazuje sam, jak się wraca sprintem do obrony i walczy o każdą piłkę. To działa lepiej, niż puste słowa – mówi dyrektor reprezentacji Tomasz Iwan.

- „Lewy” wie, jak wielka presja na nim spoczywa, i rozdziela ten ciężar na całą drużynę. Chce być przywódcą. Ale nie podnosi głosu. Dowodzi przez mowę ciała – mówi Sebastian Mila. – My wiemy, jak dobrym jest piłkarzem, on wie, jak jest dobry. I nie ma co wracać do tego tematu, tylko działać. On się tym, że jest najlepszy z nas, nie napawa. Za to czuje ciągłą potrzebę potwierdzania swojej klasy na boisku. I pamięta, że nawet najlepszy  piłkarz potrzebuje wsparcia innych. Dba o nas, żebyśmy weszli na najwyższy poziom, bo wtedy z niego wyjdzie geniusz. Niektórzy ludzie traktują futbol trochę jak magię. Ale tu się nic nie dzieje na pstryknięcie palców. Na moment magii trzeba się napracować – kończy Mila."

 

 

 

Forma, w jakiej autor biografii „Lewego” potrafił przedstawić czytelnikowi efekty swoich obserwacji, rozmów z bardzo wieloma ludźmi i umiejętność łączenia bardzo wielu faktów, które mogły mieć wpływ na życie Roberta Lewandowskiego sprawia, że lektura „Nienasyconego”, to czysta przyjemność. Gdy wreszcie przychodzi pora na ostatni akapit i pada ostatnie zdanie, wcale nie ma się ochoty kończyć śledzenia tej pasjonującej historii. Przynajmniej ja wciąż chcę więcej – więcej sukcesów Roberta Lewandowskiego, dalszego rozwoju jego kariery i kolejnych publikacji Pawła Wilkowicza na ten właśnie temat!

 

 


Autor: Nikita

KOMENTARZE

Nikita


Komentarzy: 684

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Dziewczyna Zza Bramki

Dołączyła: 2016-01-29

Poziom ostrzeżeń: 0

08-06-2017, 22:28

Już za dwa dni mecz reprezentacji z Rumunią. Pomyślałam, że to dobra okazja, by przybliżyć nieco bardziej sylwetkę kapitana naszej kadry. W tym celu posłużyłam się książką, która swoją premierę na rynku wydawniczym miała co prawda już dość dawno (2 czerwca 2016 r.), jednak wciąż jest tak samo aktualna, jak przed rokiem.
Lektura obowiązkowa dla każdego fana Roberta Lewandowskiego, ale także tych wszystkich, którzy interesują się piłką nożną.

Polecam gorąco!

Fubar
Typer Sezonu 2017/18 - 2. miejsce


Komentarzy: 1343

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Niezłomny Celt

Dołączył: 2015-12-03

Poziom ostrzeżeń: 0

09-06-2017, 10:14 , ocenił powyższy materiał: mocne

Szczerze przyznam, że nie słyszałem o tej książce... Będę musiał kupić córce bo jest wielkim fanem Roberta;-) Ja sam nie lubię czytać biografii wciąż aktywnych piłkarzy, jestem zdania że takie publikacje pisze się po zakończeniu kariery, ale kto co lubi. Co do samego Roberta a może raczej Pana Roberta, bo nie przypominam sobie bym był z nim na Ty;-) - wielki podziw co można osiągnąć, kiedy się na to ciężko pracuje. Świetnie dla kibiców że w końcu mamy postać, której inni nam zazdroszczą i spoglądają z podziwem. Budujące jest to że w tych tzw. biografiach innych piłkarzy można poczytać, że wzorują się na Robercie, podglądają jego grę itd. Mamy piłkarski skarb i pozostaje tylko życzyć zdrowia bo o resztę nie ma co się martwić!

Coffin


Komentarzy: 358

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: King Chorzowa

Dołączył: 2016-03-02

Poziom ostrzeżeń: 0

09-06-2017, 12:09 , ocenił powyższy materiał: mocne

Mocne za artykuł :)

Jeśli chodzi o samą książkę... to jest bardzo średnia. Niesamowita ilość lukru, autor liże Lewego po jajkach, a do tego nie ma w niej nic nowego. To jest kolejna taka sama książka o Lewandowskim. Leży na mojej półce "przeczytane", jest oceniona na 5/10 i niestety prawie zwymiotowałem od zachwytów nad Robertem :)

Nikita


Komentarzy: 684

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Dziewczyna Zza Bramki

Dołączyła: 2016-01-29

Poziom ostrzeżeń: 0

09-06-2017, 12:51

@Fubar - na prezent w sam raz się nadaje - twarda oprawa, od strony graficznej również bardzo atrakcyjna. No a treść? Zacytowałam taką ilość fragmentów, że sam możesz ocenić, czy warto.
Coffin jest raczej rozczarowany, ja - niezmiennie zachwycona i z czystym sumieniem polecam!

@Coffin - hej, no nie przesadzasz przypadkiem z tak krytyczną oceną autora? Moim zdaniem Paweł Wilkowicz wykonał kawał solidnej, dziennikarskiej roboty. Ja w każdym razie nie nudziłam się ani przez chwilę i w przeciwieństwie do Ciebie, dowiedziałam się mnóstwa ciekawych rzeczy - niekoniecznie o samym Robercie, ale na przykład o całej "otoczce" jego kariery, ludziach, z którymi miał styczność i miejscach, w których dane mu było przebywać.
Myślę, że po prostu masz dość (jak sam przyznajesz) tych wszystkich "zachwytów nad Robertem" i dlatego była to dla Ciebie lektura ciężkostrawna...
Ja tam mogę się zachwycać nim nieustannie - więc takie pozycje pochłaniam jednym tchem ;)
Może i nie jestem (z racji mojej wielkiej sympatii dla Roberta) do końca obiektywna, ale myślę, że Ty także nie jesteś...

Coffin


Komentarzy: 358

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: King Chorzowa

Dołączył: 2016-03-02

Poziom ostrzeżeń: 0

09-06-2017, 14:11

Ale ja nie mam żadnego powodu, żeby oceniać książkę negatywnie! Zresztą - dałem 5/10 na lubimyczytać, czyli średnio. Spodziewałem się po prostu czegoś lepszego, a przede wszystkim czegoś innego i się rozczarowałem. Co do Pawła Wilkowicza to uważam go za świetnego dziennikarza :)

Mahdi
Wicemistrz Polski FM 2015, Mistrz Polski FM 2017, FM 2019, FM 2020, FM2021 i FM2022, 3. miejsce w Polsce FM 2018, Typer Sezonu 2020/21 - 2. miejsce, Typer Sezonu 2021/22 - 3. miejsce


Komentarzy: 10655

Grupa: Root Admin

Ranga: Ojciec Założyciel

Ranga sponsorska: Sponsor Główny

Dołączył: 2015-03-20

Poziom ostrzeżeń: 0

09-06-2017, 17:30 , ocenił powyższy materiał: mocne

Pozostaje przeczytać, choć mam wrażenie, że to będzie (jest) książka dość... nudna:-) Dlaczego? Cóż, Lewandowski ani nie jest Grzegorzem Królem ani Wojtkiem Kowalczykiem, ani Andrzejem Iwanem czy też Mirkiem Okońskim.... Wszyscy, którzy czytali te biografie, wiedzą o czym mówię.... A jakoś nie ciekawi mnie czytanie o tym, że Lewy za radą żony Ani popił otręby sokiem wyciśniętym ze świeżej pomarańczy i poszedł spać o 22:-)

To tak pół-żarterm, pół-serio, bo oczywiście chwali się taki profesjonalizm. Z drugiej strony są zawodnicy, który bez drakońskich diet, kroplówek z witaminami, itd. potrafią dobrze grać, a przy okazji... dobrze się bawić:-)

Roy Keane przez pół kariery kultywował w Manchesterze "drinking culture", a mimo to pozostanie na kartach historii jako jeden z najlepszych, najbardziej walecznych i najbardziej wydolnych defpomów. Właśnie skończyłem czytać dwie części jego biografii.

grinch123


Komentarzy: 2291

Grupa: Moderator

Ranga: Zegarmistrz z Tarnowa

Dołączył: 2015-12-02

Poziom ostrzeżeń: 0

09-06-2017, 18:45 , ocenił powyższy materiał: mocne

No skarbie w końcu wróciłaś i to w jakim stylu .Blog pierwsza klasa szkoda tylko że tematem jest Lewandowski którego nie cierpię .Mam do niego alergie i nie chodzi że mu się powiodło wcale nie jestem zazdrośnikiem ,jestem tylko do płci przeciwnej .Jakoś od początku go nie lubię ,mimo że nie którzy mówią że jest super piłkarzem to daleko mu do Deyny ,Lubańskiego czy Bońka .Mam nadzieje że będziesz częściej .

Nikita


Komentarzy: 684

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Dziewczyna Zza Bramki

Dołączyła: 2016-01-29

Poziom ostrzeżeń: 0

10-06-2017, 02:03

@Coffin – rozumiem, że można czuć niedosyt czy rozczarowanie lekturą. Ale ciekawi mnie, czego konkretnie się spodziewałeś – no bo chyba nie tego, że na potrzeby marketingowe, autor nieco podkoloryzuje biografię „ Lewego”?
Moim zdaniem P.Wilkowicz trzyma się tylko i wyłącznie faktów, analizuje z dziennikarską skrupulatnością przyczyny pewnych zachowań Roberta, nakreśla bogate tło całej jego kariery. A że nie ma w tej karierze za bardzo czego krytykować (mówiąc kolokwialnie, nie ma się czego czepiać), to i autor nie szuka na siłę przysłowiowej dziury w całym.
I nie jest to, jak to ująłeś, „lizanie po…”, lecz tylko i wyłącznie stwierdzenie faktów. W dodatku poparte argumentami.


@Mahdi – właśnie po to zadałam sobie trud cytowania aż tylu fragmentów książki, żeby udowodnić wszystkim, że nie jest to powiastka dla czytelników „Pudelka”, traktująca o sielankowym pożyciu pary celebrytów. Choć akurat kwestia diety jest w niej dość wyraźnie zarysowana i wydaje się być szczególnie istotna w przebiegu całej kariery Roberta Lewandowskiego.

Co do nudy przy lekturze – ani przez moment jej nie zaznałam. Nie ma takiej opcji, gdy czyta się tekst napisany ręką świetnego dziennikarza – bo tutaj nawet nie o temat, czy głównego bohatera przecież chodzi, ale o warsztat.

Co do mało fascynującej biografii i wydawać by się mogło, bezbarwnego życia głównego bohatera – to ja z kolei wolę czytać o kimś, kto co prawda prywatnie nie jest ani „niebieskim ptakiem”, ani „królem życia”, czy też innym „George’em Bestem” ;), za to na boisku rządzi.
W jakim miejscu jest teraz Lewandowski, gdzie jeszcze może dojść?
A co osiągnęli i do czego doszli wymienieni przez Ciebie piłkarze…?


@grinch123 – no cóż, nie każdy musi kochać Roberta… ;) A Twoją alergię wywołuje nie tyle on sam, co pewnie ten nadmiar informacji i artykułów o nim w mediach (ja sama dokładam do tego maleńką cegiełkę;)).
Co do mojego tekstu – napisałam go kilka miesięcy temu, kiedy miałam jeszcze więcej czasu, czekał sobie spokojnie w „roboczych” na swój czas.
Chyba będę musiała Cię nieco rozczarować, bo nie zanosi się na częste publikacje z mojej strony. Niestety, nie dysponuję już taką ilością wolnego czasu, jak kiedyś. Ale jeśli tylko uda mi się coś napisać, to z przyjemnością się z Wami tym podzielę! :)
Zawsze chętnie tutaj wracam i czasem tęsknię za gorącymi dyskusjami, które niejednokrotnie tutaj prowadziliśmy…

Vagner


Komentarzy: 694

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Selekcjoner z Wysp Owczych

Ranga sponsorska: Sympatyk

Dołączył: 2016-09-20

Poziom ostrzeżeń: 0

10-06-2017, 09:13 , ocenił powyższy materiał: mocne

Ja się zgadzam z @Mahdim, że Lewandowski to bardzo dobry piłkarz, ale raczej nieciekawy obiekt do pisania o nim książek. Do tego biografie powinny być raczej wydawane po zakończeniu kariery, a nie w trakcie. Ale wiadomo, Wilkowicz chce wycisnąć kasę, a na Lewym można wycisnąć dosyć sporą. Zaraz będą biografie Krychowiaka, Glika i Milika, tylko awansują do MŚ.. Artykuł jak zawsze fajny.

Mahdi
Wicemistrz Polski FM 2015, Mistrz Polski FM 2017, FM 2019, FM 2020, FM2021 i FM2022, 3. miejsce w Polsce FM 2018, Typer Sezonu 2020/21 - 2. miejsce, Typer Sezonu 2021/22 - 3. miejsce


Komentarzy: 10655

Grupa: Root Admin

Ranga: Ojciec Założyciel

Ranga sponsorska: Sponsor Główny

Dołączył: 2015-03-20

Poziom ostrzeżeń: 0

10-06-2017, 11:03

@Nikita: co do tych wszystkich diet-sret, uważam iż przesadnie się to eksponuje. Piszesz „co osiągnęli“ (rozumiem, że w stosunku do Kowalczyka, Króla czy Okońskiego - choć i w ich przypadku znalazłyby się Puchary Polski czy tytuły mistrzowskie). Jednak taki Roy Keane osiągnął całkiem sporo, a Andrzej Iwan dwukrotnie grał w mistrzostwach świata (przywiózł z Hiszpanii medal).

Idźmy dalej - Boniek przez całą karierę palił papierosy, a był jednym z najszybszych i najbardziej wydolnych piłkarzy w Europie! Platini też palił, a drugiego takiego ofensywnego pomocnika, trzykrotnego zdobywcy „Złotej Piłki“, ze świecą szukać.... Maradona - najlepszy (obok Messiego, Cristiano Ronaldo, Pelego, Cruyffa i Di Stefano) gracz w historii futbolu: grając w Napoli od 1984 regularnie brał kokainę, o innych używkach nie wspominając... Cruyff był nałogowym palaczem, a też wymienia się go jednym tchem wśród najlepszych...

Dalej: Graeme Souness, mający „siedem płuc“ pomocnik Liverpoolu i reprezentacji Szkocji pił i palił przez całą karierę, a grał do 37 roku życia. Bryan Robson, jedna z legend Man Utd i reprezentacji Anglii - grał do czterdziestki, a on był największym „tradycjonalistą“ w United, dbając o to, by „drinking culture“ i tzw. „sesje“ integrowały grupę....

Józef Młynarczyk, jeden z najlepszych bramkarzy w historii - był fanem kart, picia i palenia. Czas pomiędzy meczami z Belgią (3-0) i ZSRR (0-0) na MŚ’1982 spędził grając z kontuzjowanym Iwanem w pokera, nie śpiąc, nie jedząc - tylko fajki i whisky. Po tej „sesji“ wyszedł na boisko i był bohaterem spotkania! Wcześniej zdarzyło mu się bronić ze... złamaną ręką! Bo był twardzielem i prawdziwym facetem, jakich teraz coraz mniej....

Itd., itp... Przykłady wybitnych graczy, którzy nie prowadzili życia ascetów można mnożyć...

Pamiętajmy też, że w latach 80-tych nie grało się tak łatwo, lekko i przyjemnie jak teraz! Panował opresyjny wręcz sposób krycia (najlepsi zawsze grali z plastrami, którzy - delikatnie mówiąc - nie przebierali w środkach). Sędziowie nie chronili napastników tak, jak teraz... Gdy dodamy do tego fatalny często stan muraw i zauważymy, że np. Liverpool w 15 chłopa opędzlował... 67 oficjalnych spotkań w sezonie 1983/84 wygrywając ligę, puchar ligi i puchar mistrzów to... opada szczęka!

https://myfootballmanager.pl/zza-bramki/varia/156/zmeczenie-nie-zartujmy-impresje-po-lekturze-autobiografii-iana-rusha

A o żadnych „dietach“ z pewnością nie słyszeli. Wtedy piłkarze nie „pakowali“ też w siłowni „na rzeźbę“ żeby fajnie wyglądać przy wymianie koszulek, ale do muskulatury dochodzili litrami potu wylewanymi w trakcie morderczych sezonów...

Osiągnięcia Lewego? Tytuły mistrzowskie w Polsce i Niemczech, ale...

Nie może się on (na razie) równać z osiągnięciami Młynarczyka czy Bońka! Obydwaj oprócz mistrzowskich tytułów (Młynarczyk: Polska i Portugalia), Boniek (Polska i Włochy) wygrywali również Puchar Mistrzów - Boniek w 1985, Młynarczyk w 1987! Gdy do tego dodamy medal mistrzostw świata (3. miejsce na Mundialu w Hiszpanii), osiągnięcia Lewego bardzo bledną....

Robert Lewandowski dopiero wtedy dołączy do grona najwybitniejszych polskich zawodników, jeżeli zdobędzie Puchar Europy i medal z reprezentacją na wielkiej imprezie. Czego jemu, sobie i nam wszystkim życzę!

Reasumując - nie „diety-srety“, siłownie, masaże czy inne bzdety czynią z zawodników graczy wybitnych.... Każdy organizm jest inny. Z, dajmy na to, Trałki, nie będzie Keane czy Souness, choćby przeszedł na najlepszą dietę, nie tykał alkoholu oraz fajek i chodził codziennie spać o 20:-)
Obecnie online: brak użytkowników online
Copyright © 2015-24 by Łukasz Czyżycki