x
Decyzja Luisa Enrique o opuszczeniu Barcelony nie dziwi. Ponieważ poradzenie sobie z sukcesem to ciężka sprawa, o wiele cięższa niż mierzenie się z porażką.
Marzą o nim kibice, piłkarze, trenerzy, działacze, pracownicy klubu. Śnią o nim miesiącami, a częściej nawet latami. Pracują na niego ciężko – z tego punktu kibice są akurat wyłączeni – każdego dnia, mozolnym dokładaniem sobie ułamka szans poprzez kolejny transfer, zadbanie o komfortowe warunki, analizę meczu i rywala, trening, zabieg odnowy, odpoczynek, dietę… Sukces – istota sportu.
Najcięższy moment przychodzi jednak właśnie wtedy, kiedy już marzenie się spełniło, kiedy sukces został osiągnięty. Podtrzymać mistrzowską formę, na nowo się zmobilizować, znów pracować z całą mocą, zapominając o przeszłości; oto najtrudniejsze zadanie w sporcie. Tym szczególniej trudne, że przychodzi akurat w momencie spełnienia, a więc i rozprężenia.
Poza tym porażka jasno wskazuje, wręcz sama wytyka palcem, co należy poprawić. Pytanie, które pozostaje do postawienia jest jedno: „jak to zrobić?”. Przy sukcesie inaczej. Trzeba najpierw wykonać tytaniczną pracę, żeby wymyślić się na nowo. Nie wystarczy poprawienie niedoskonałości, które nie przeszkodziły w zwycięstwie teraz. Kluczem jest zrozumienie, że przepis na kolejny sukces będzie już inny, a rozwiązania, które doprowadziły do obecnego można owszem zastosować, ale i je trzeba zaadaptować do nowych warunków.
Sukcesem zarządzać ciężko, nawet gdy dotyczy on jednej osoby (np. tenisisty czy skoczka narciarskiego), a co dopiero mówić o całej drużynie piłkarskiej. Organizmie tak wrażliwym, narażonym na nieustające zmiany, zależnym nie od jednej psychiki, ale co najmniej kilkunastu, muszących ze sobą współgrać i wzajemnie się uzupełniać. W tym kontekście zupełnie nie dziwi mnie decyzja Luisa Enrique o odejściu z Barcelony. Po prostu jego pobyt w Katalonii to pasmo niekończących się sukcesów.
Najpierw wziął wszystko: mistrzostwo i puchar w Hiszpanii, Ligę Mistrzów, wreszcie tryumf w Klubowych Mistrzostwach Świata. W następnym sezonie znów podbił Hiszpanię, w Lidze Mistrzów tym razem minimalnie ulegając w ćwierćfinale z Atletico. Aktualne rozgrywki jeszcze trwają, ale wysoce prawdopodobne, że znów zgarnie puchar na krajowym podwórku, a sprawa mistrzostwa, zwłaszcza w obliczu ostatnich kłopotów Realu, pozostaje otwarta (Ligę Mistrzów pomijam, bo odrobienie czterobramkowej porażki wydaje się niemożliwe, ale to by dopiero było osiągnięcie).
Sukces permanentny. Inaczej nazwać tego nie sposób. Misja niewyobrażalna w klubie, w którym poziom presji jest wręcz gargantuiczny, a każde drugie miejsce oznacza otrąbienie wielkiego kryzysu (zresztą kryzys w Barcelonie to też, paradoksalnie, sprawa permanentna). Wyciskająca z człowieka wszystkie soki. Zresztą popatrzcie sami. Klikając w ten link zobaczycie przygotowane przez dziennik „Marca” zestawienie jak zmienił się przez trzy lata, spędzone w Barcelonie, Luis Enrique. Zestawienie niezwykle wymowne, mówiące samo za siebie.
Przywykliśmy już do tego, że trenerom zwolnienia wypisuje porażka. (Oczywiście jej dotkliwość jest akceptowana w różnych klubach w różnym stopniu). Nauczmy się, że równie bezwzględnie z pracy wyrzuca sukces. Nie każdy trener potrafi w kolejnym sezonie znów skutecznie oddziaływać na, mniej więcej, tę samą grupę piłkarzy. Nie każdy dyrektor sportowy zrozumie, że wygrana nie zwalnia go z szukania kolejnych wzmocnień, bo silna konkurencja jest często najskuteczniejszym nowym bodźcem dla zawodników już znajdujących się w zespole. Jeśli sukces uśpi czujność w klubie, boisko brutalnie i niezwykle szybko to zweryfikuje. O wiele łatwiej jest wykuć sukces z porażki niż kolejny z poprzedniego osiągnięcia.
Autor: Yarhen
Nikita
Komentarzy: 684
Grupa: Wirtualny Menedżer
Ranga: Dziewczyna Zza Bramki
Dołączyła: 2016-01-29
Poziom ostrzeżeń: 0
04-03-2017, 08:01 , ocenił powyższy materiał: mocne
W dodatku w takim klubie jak Barcelona...
Nie dziwiło mnie, gdy swego czasu Guardiola miał wszystkiego dość i zrobił sobie przerwę w pracy (ostatnio zresztą znowu przebąkuje coś o emeryturze), nie dziwi mnie także, że teraz podobnie postępuje Enrique - żaden z nich niczego już nie musi nikomu udowadniać. O pieniądze także nie muszą się martwić, wystarczająco już zarobili.
kuboll112
Komentarzy: 1213
Grupa: Wirtualny Menedżer
Ranga: Chluba Mój Football Manager
Ranga sponsorska: Sponsor Premium
Dołączył: 2016-12-27
Poziom ostrzeżeń: 1
04-03-2017, 10:14 , ocenił powyższy materiał: mocne
kaminior323
Główny Sponsor Rozgrywki Mistrzów, 3. miejsce w Polsce FM 2020
Komentarzy: 2327
Grupa: Moderator
Ranga: Prawoskrzydłowy z Poznania
Ranga sponsorska: Sponsor Premium
Dołączył: 2015-12-02
Poziom ostrzeżeń: 0
04-03-2017, 11:34 , ocenił powyższy materiał: mocne
Mahdi
Wicemistrz Polski FM 2015, Mistrz Polski FM 2017, FM 2019, FM 2020, FM2021 i FM2022, 3. miejsce w Polsce FM 2018, Typer Sezonu 2020/21 - 2. miejsce, Typer Sezonu 2021/22 - 3. miejsce
Komentarzy: 10655
Grupa: Root Admin
Ranga: Ojciec Założyciel
Ranga sponsorska: Sponsor Główny
Dołączył: 2015-03-20
Poziom ostrzeżeń: 0
04-03-2017, 12:54 , ocenił powyższy materiał: mocne
Yarhen
Komentarzy: 8
Grupa: Wirtualny Menedżer
Ranga: Uzdolniony Praktyk
Dołączył: 2017-02-07
Poziom ostrzeżeń: 0
05-03-2017, 14:28
Pozostaje tylko jeden aspekt - piłka nożna to dla trenera narkotyk. Dlatego tak wielu nie umie powiedzieć "dość", kiedy już czują, że ich formuła na wygrywanie w zespole, w którym są, się wyczerpała. Potem przychodzi duży dołek i po prostu zostają zwolnieni. Tutaj właśnie rośnie mój szacunek dla Guardioli i Enrique, że umieją sami w odpowiednim momencie się wycofać.
@kuboll112
Ja myślę, że po prostu Barcelona jest na tyle specyficznym klubem, że właśnie potrzebuje kogoś, kto może nawet nie ma sukcesów trenerskich, ale wpasuje się w jej DNA. Przeszczepy przyjmują się tutaj rzadko.
@Mahdi
Oczywiście, ta sama myśl mi zaświtała w trakcie pisania. To trener, którego trzeba wymieniać jednym tchem wśród najlepszych w całej historii piłki, nie mam co do tego wątpliwości.
Myślę jednak, że doceniać należy również Wengera, choć będzie to na chwilę obecną niepopularna opinia. Sam myślę, że powinien odejść z Arsenalu, ale to nie zmienia faktu, iż utrzymywanie zespołu cały czas w czołówce, przez 21 lat, to też jest duże osiągnięcie. Oczywiście do dokonań Fergusona nie ma co tego porównywać.