Ostatni w tym roku bój o punkty – kadra Nawałki mierzy się z Rumunią

To był naprawdę bogaty w piłkarskie emocje rok, a nasi kadrowicze zadbali o to, aby niemal podczas każdego meczu, poziom kibicowskiej adrenaliny nie spadał poniżej pewnego poziomu. Nawet te z pozoru „łatwe” i będące „formalnością” spotkania, nierzadko dostarczały nam moc wrażeń, trzymając często do samego końca w napięciu i niepewności (oczywiście wyłączając potyczkę z Gibraltarem). Taka była piłkarska wiosna z jej eliminacyjnymi meczami, tak było podczas Euro we Francji, tak też jest teraz, w trakcie jesiennych eliminacji do mundialu w Rosji.

Zdaje się, że powinniśmy się już przyzwyczaić do tego, że nasi reprezentacji będą fundować nam kolejne boiskowe horrory tudzież thrillery. O ile jednak kończyć się one będą Happy Endem, to przecież jesteśmy skłonni wybaczyć każdą niemal wpadkę, czy nawet aferę. No właśnie – temat ostatniej, mocno nagłośnionej przez media alko-afery, niby zakończony, a jednak nie da się chyba tak do końca odrzucić na bok hotelowe „występy” podopiecznych Adama Nawałki.

Mecz z Rumunią rozegrany zostanie w cieniu ostatnich męczarni z grającą w osłabieniu Armenią, a sami piłkarze będą mieli gdzieś z tyłu głowy powody swojej ówczesnej niedyspozycji. Choć niby wszyscy zgodnym chórem deklarują, że liczy się tu i teraz, to jednak każdy z nich będzie chciał udowodnić, że ostatni słaby występ, to tylko wypadek przy pracy i pokazać się na tle Rumunów z jak najlepszej strony. Oczywiście w kontrze do tego, co zaprezentowali z Ormianami. No i dobrze. To akurat może wyjść nam wszystkim na dobre – chęć zmazania plamy to przecież doskonały czynnik motywujący, a złość po fali krytyki, jaka spadła na kadrę, powinna zadziałać niczym płachta  na byka. Ja w każdym razie na to liczę i tak to widzę – w Bukareszcie czeka nas boiskowa corrida, pełne emocji i walki, dynamiczne piłkarskie widowisko, po którym pozostanie satysfakcja i radość, nie zaś niesmak i niedowierzanie. W sytuacji, gdy obie strony deklarują chęć zgarnięcia kompletu punktów, możemy spodziewać się na murawie wojny i zaangażowania na 100%. Zwłaszcza, że sytuacja punktowa ambitnych Rumunów jest raczej niezbyt dobra (po trzech meczach zgromadzili 5 punktów) i choć może jeszcze nie mają noża na karku, to jednak kolejna strata punktów mocno ich oddali od mistrzostw świata w Rosji w 2018 r.

A my? My mamy wszystkie atuty w ręku – zagramy w niemal optymalnym składzie (brakuje tylko kontuzjowanego Arkadiusza Milika), licząc, że wreszcie prawidłowo zafunkcjonuje nasza defensywa, do której po dłuższej przerwie wraca Michał Pazdan. Powinno więc być dobrze.

Czy jednak będzie błogo, pewnie i spokojnie od początku do końca? Czy jesteśmy w stanie kontrolować to spotkanie od pierwszej do ostatniej minuty, bez konieczności fundowania kibicom nerwowej końcówki? Czy rzeczywiście wnioski zostały wyciągnięte i mamy na Rumunię efektowny i efektywny plan? Czy sztab trenera Nawałki rozpracował rumuńską drużynę na tyle, aby w efekcie wywieźć z Bukaresztu komplet punktów?

Czy Robert Lewandowski poprawi swoje statystyki? W tych eliminacjach strzelił już 5 goli!

Czy potrafimy zagrać z polotem, pięknie i skutecznie? Czy wreszcie kadra zaprezentuje się na miarę naszych oczekiwań? Czy… Pytań jak zwykle całe mnóstwo. Dość jednak tych znaków zapytania. Bo już za chwilę wszystko będzie jasne…