x

 

ZZA BRAMKI - VARIA
OCENA mocne: 0, słabe: 0
zobacz komentarze

Milion za punkt, czyli: idol - anegdota

03-04-2015, 07:48, Unikalnych wejść: 2689
ZZA BRAMKI
VARIA

 

 

 

 

 

 

Artykuły, które - mimo upływu lat - mocno zapadły mi w pamięć... Poniższą anegdotkę przeczytałem jako dziesięcioletni chłopak i potem przez dwa tygodnie dyskutowaliśmy o niej z kolegami: czy jest prawdziwa?, czy zmyślona?, kogo dotyczy?, itp...

 

Tekst ukazał się 25/11/1986 w tygodniku „Piłka Nożna”, nr 47. 

Autor anonimowy, podpisał się ksywką "Stoper"

 

 

IDOL (Anegdota)

 

   Kupił gazetę. Tak, mógł się tego spodziewać. Krzyczący tytuł na pierwszej stronie. Uznano go za rycerza stadionu, bohatera czystej gry. Prześcigano się w pochlebstwach. Nie czytał sprawozdania. Ze złością zmiął papier i wrzucił go do kosza. Myślał o sobie z obrzydzeniem: cyniczny, wyrachowany gracz, który nie cofnie się przed żadną podłością. Pocieszał się, że nowe wydarzenia zepchną w zakamarki pamięci ten incydent, który tylko czasami będzie wracał jak kłująca szpilka. Gdyby powiedział prawdę Małgosi, bez wątpienia plunęłaby mu w twarz...

   Sam nie wiedział, jak to się stało, że uznano go za nieprzekupnego. Zawsze walczył ambitnie do ostatniej minuty, szanował przy tym przeciwnika, nigdy nie faulował bezmyślnie czy brutalnie. Boiskowy dżentelmen przestrzegający reguł i zasad – tak mówiono o nim. A on grał coraz dłużej, widział coraz więcej.

   Najpierw nie brano go pod uwagę, był zbyt młody. On harował, wypruwał z siebie żyły, inni pilnowali tylko, żeby nie zrobił przeciwnikom zbytniej krzywdy. Nie wiedział, co się dzieje, dlaczego zazwyczaj dokładne podania Wacka są teraz o metr, dwa za długie, a strzały Antka, zawsze imponującego precyzją, daleko mijają słupek.

   Zrozumiał przecież, kiedy dopuszczono go do grona wtajemniczonych. Wstręt mieszał się z dumą. Sprzedali mecz, ale przecież uznali go za wartego wprowadzenia w dorosłe, piłkarskie życie. Nie wiedział, jak to się odbywa. Wszystko rozgrywało się poza jego plecami. On brał swoją pulę nie pytając o nic. Starał się być mniej niebezpieczny niż zwykle, udawać, że gra naprawdę. „Jestem dobrym aktorem” – myślał czasem. „Skoro nie mogą się połapać i jeszcze piszą, że byłem wyróżniającym się zawodnikiem”...

   Otwierając drzwi, myślał, że to któryś z kolegów. Zdziwił się, kiedy zobaczył tamtego. Od razu wiedział, o co chodzi. Bez słów. Znany trener najbliższego rywala u niego w mieszkaniu. Dobrze, że nie ma Małgosi, pojechała zdawać ostatnie egzaminy, połapałaby się pewnie w mig.

   Tamten uważnie patrzył mu w twarz, jakby chciał odczytać jego reakcję na propozycję, którą za chwilę miał złożyć. „Ile pan może dać?” „Milion za jeden punkt” – odpowiedział rzeczowo trener. „Dobrze” - kiwnął głową. Wziął do ręki niewielką paczuszkę wyciągniętą z teczki.

   Wszystko odbyło się błyskawicznie, w ciągu kilku minut, nie miał czasu na refleksję. Teraz po wyjściu „gościa” próbował pozbierać myśli. Przeraził się własnym wyrachowanie. Rozważał na zimno, kogo w to wciągnąć. Musi wyjść po dwieście tysięcy na głowę. Najwyżej jeszcze czterech, on piąty. Ale kto? Janek – bramkarz – na pewno. Zwalisty stoper – Stefan – też trzeba go brać pod uwagę. Heniek jest w tej chwili najgroźniejszym naszym napastnikiem i oczywiście Andrzej – środkowy pomocnik, jego najlepszy przyjaciel. Odetchnął – do nich miał pełne zaufanie. Wiedział, że dadzą się przekonać. „Powiem im dzisiaj po treningu” – postanowił...

   Mecz toczył się po ich myśli. Najpierw tamci strzelili bramkę, ale szybko wyrównali, po dziecinnym błędzie ich bramkarza. Pilnowali, żeby nic złego już się nie stało. Spojrzał na boiskowy zegar. Jeszcze trzy minuty. Tłum szalał ze złości, gwizdali, obrzucali ich błotem i wyzwiskami.

   Postanowił stworzyć lepsze alibi. Dostał dobre podanie od Andrzeja. Na skrzydło, na dobieg. Stał tuż za ich bocznym obrońcą, ostatnim w tej chwili zawodnikiem rywali. Minął go bez trudu. Dopadł piłki. Znalazł się w narożniku pola karnego. Ich środkowi zbliżali się niebezpiecznie. Bramkarz stał niezdecydowany na piątym metrze. Gdyby mecz nie był sprzedany, zrobiłby to samo. Strzelił. Tym razem jednak nieprecyzyjnie, ot tak, od niechcenia, byle dalej.

   I zdrętwiał z przerażenia. Piłka jak zaczarowana, zatoczyła łuk i wpadła w okienko! „Goool!!!” – ryknął tłum. Tego się nie spodziewał. Pierwszy dopadł go Heniek. Wściekły nie wytrzymał: „Gówniarz”. Ale on wiedział już co ma zrobić. Podbiegł do arbitra: „Panie sędzio. Nie może uznać pan tej bramki. Stałem na spalonym, kiedy dostałem piłkę”. Czekał na reakcję. Sędzia się zatrzymał, długą chwilę zastanawiał się nad jego słowami. Zrozumiał, że jeśli wskaże na środek, będzie miał przeciwko sobie całą sportową opinię. Dziennikarze go zniszczą. Nie mógł sobie na to pozwolić, choć wiedział już, o co toczy się gra. Ku zdumieniu publiczności   i zawodników obu zespołów, odgwizdał spalonego...

   Słowa Andrzeja, wypowiedziane już w szatni brzmiały jak najwyższa pochwała: „Człowieku, ty masz głowę. Daleko zajdziesz!”.


Autor: Mahdi
Wicemistrz Polski FM 2015, Mistrz Polski FM 2017, FM 2019, FM 2020, FM2021 i FM2022, 3. miejsce w Polsce FM 2018, Typer Sezonu 2020/21 - 2. miejsce, Typer Sezonu 2021/22 - 3. miejsce

KOMENTARZE
Brak komentarzy
Obecnie online: brak użytkowników online
Copyright © 2015-24 by Łukasz Czyżycki