x

 

ZZA BRAMKI - VARIA
OCENA mocne: 0, słabe: 0
zobacz komentarze

Janusz Atlas - fan klub (vol 1: Pod semaforem)

03-04-2015, 19:04, Unikalnych wejść: 3523
ZZA BRAMKI
VARIA

Kolejnym moim publicystycznym pomysłem jest założenie fan klubu miłośników wspaniałego dziennikarza, nieżyjącego już niestety Janusza Atlasa. Chciałbym "ocalić od zapomnienia" jego doskonałe, ostre jak brzytwa felietony. Mam ich setki, zachowane w starych rocznikach "Piłki Nożnej" - czy mają leżeć i popadać w niepamięć?! Uważam, że to jakieś fatalne niedopatrzenie, aby takiego formatu człowiek nie miał kogoś, kto będzie pielęgnował i unieśmiertelniał jego dorobek. Nie ma nikogo, kto by założył stronę internetową i przypominał młodym o tym niepowtarzalnym żurnaliście! Jak to możliwe?! Przecież za 10 lat - jeśli tak dalej pójdzie - nikt już nie będzie pamiętał kim był Janusz Atlas! Nie dopuszczę do tego! Postanowiłem założyć na FB Jego fan club, a w mojej witrynie internetowej otrzyma On specjalnie wydzielone miejsce. Czytajcie te teksty, bo warto!

***

Na pierwszy ogień artykuł o Wojtusiu K., który - niestety - nie posłuchał dobrych rad Janusza Atlasa. Przed Wami niezapomniany artykuł, napisany na kilka miesięcy przed słynnym meczem Wisła-Legia 0-6. Już wtedy Kowalczykowi uderzała do głowy nie tylko przysłowiowa "woda sodowa", ale coś znacznie mocniejszego....

 


„Piłka Nożna“ nr 6 (1025) 09/02/1993

Janusz Atlas
Pod Semaforem

   Wedle zgodnej opinii fachowców - zasłużonych trenerów, działaczy i dociekliwych kibiców - jak najszybciej trzeba sprzedać Wojciecha Kowalczyka. Za wielkie pieniądze do któregoś z wielkich klubów europejskich. Pewnie, że „Kowal“ jest potrzebny Legii, która pod jego dowództwem może wreszcie wygra ligę, a bez niego nie ma żadnych szans. Zachodzi jednak obawa, że jeżeli nadal Piłkarz Roku tak niefrasobliwie podchodzić będzie do wybranego zawodu, pogrzebie i siebie, i Legię. No bo jak długo można grać wyłącznie „samym zdrowiem“? Kowalczyk, jak mało kto, ma „papiery na granie“, lecz godzi się przypomieć, że więksi jeszcze futboliści przeputali swoje talenty, bawiąc się życiem, zamiast solidnie trenować.

   Ile dziś jest wart Kowalczyk, tego dokładnie nikt nie wie. W różnych „papierowych“ rankingach wyceniony został na milion dolarów, z dużym „hakiem“. To by się zgadzało, ale niezupełnie... Bo piłkarz znaczy tyle, co jego drużyna.

   Legia, jak powszechnie wiadomo, malutka jeszcze i słabosilna. Wójcik buduje dopiero profesjonalny zespół i sam do końca nie może być pewien, czy uda mu się to zrealizować. Ale Kowalczyk to przecież również piłkarz reprezentacyjny. Udana olimpiada jest dziś już tylko wspomnieniem. Ciekawe, czy niesforny Wojtuś pamięta swoje przechwałki na Okęciu, kiedy paradował z medalem i w kapeluszu tył na przód? Prawił wtedy o zainteresowaniu jego osobą Barcelony. Nie była to - widać - ciekawość piekielna, skoro on nadal w Warszawie, a „Barca“ w ciągle niepełnym składzie nie narzeka na wyniki. Dla prezesa Nuneza nie był nawet dostateczną zachętą do sięgnięcia po portfel zaskakująco piękny gol Kowalczyka w Rotterdamie. Obawiam się, że jeżeli nawet Hiszpanie oglądali to spotkanie, uważniej przyglądali się Holendrowi Bergkampowi, dochodząc do wniosku, że tak wspaniały futbolista tylko raz od wielkiego dzwonu może grać równie pechowo, jak przeciw Polakom i już następnym razem strzeli gole trzy albo cztery - każdemu, kto by to nie był...

   Zatem na paradowanie w sombrero, tył na przód, Wojtuś K. musi jeszcze trochę (jak długo?) poczekać. Na razie korzystając z zimowych wakacji udziela się w mass mediach i trzeba przyznać, że jest wdzięcznym rozmówcą. Wielki piłkarz nie może być milczkiem, ani zakompleksionym fajtłapą. I Kowalczyk taki nie jest. On już zna swoją wartość, a kto tego nie dostrzega, jest przegrany.

   Z „Kowalem“ nie rozmawia się o jego przewagach boiskowych. Jak on to robi, że bierze obrońcę „na plecy“ i gna na bramkę, każdy widzi. Dopóki nikt nie znajdzie na taką „kiwkę“ sposobu, nie ma o czym gadać. Całkiem co innego - o życiu prywatnym. To zaś, ze względu na młody wiek, mało jest skomplikowane. Wojtuś K. lubi się pokazać i pogawędzić w miłym towarzystwie. Co prawda różni „czepiacze“, wieczni poszukiwacze dziury w całym, napomkną raz i drugi, że może wróciłby do szkoły, bo jakoś nie wypada, aby piłkarz europejskiego formatu był półanalfabetą, ale kto by ich traktował poważnie? Zwłaszcza, że Kowalczyk nie ma sobie nic do zarzucenia. On się na swój sposób uczy, czyta w gazetach, co o o nim napisano. I ostatnio dostrzegł, że „bardzo ciekawe rzeczy“ wypisuję ja. Ale tylko o piłkarzach, a nie o tym co „sam wyrabia“ (znaczy - ja!).

   Czuję się w obowiązku uzupełnić ten wątek wywiadu dla katowickiego „Sportu“. Po pierwsze - jeszcze z Wojtkiem Kowalczykiem nie piłem, bo nie ma żadnej potrzeby spoufalania się z dwa razy młodszym dzieciakiem. Po drugie - za daleko mi do „Semafora“ czy innej „Helenki“ - jakby się te meliny bródnowskie nie nazywały. Po trzecie - na to, żeby zobaczyć, co ja „wyrabiam“ Wojtuś K. musi zasłużyć. Jak będzie grzeczny, to za jakieś piętnaście lat zabiorę go na premierę sztuki „Głowy“ w Ateneum i nawet z własnych oszczędności kupię mu „Fantę“. Póki co jednak, wolę oglądać jego popisy na boisku, bo niezmiennie uważam, że jest piłkarzem wyjątkowym. Ale - ostrzegam - stoi pod semaforem! Bardzo źle, że tego nie widzi. A nie podpowie mu przyjaciel Ratajczyk, bo sam ma spore kłopoty z rozróżnianiem sygnalizacji świetlnej.

***

 

Autor: Mahdi
Wicemistrz Polski FM 2015, Mistrz Polski FM 2017, FM 2019, FM 2020, FM2021 i FM2022, 3. miejsce w Polsce FM 2018, Typer Sezonu 2020/21 - 2. miejsce, Typer Sezonu 2021/22 - 3. miejsce

KOMENTARZE
Brak komentarzy
Obecnie online: brak użytkowników online
Copyright © 2015-24 by Łukasz Czyżycki