x

 

ZZA BRAMKI - VARIA
OCENA mocne: 2, słabe: 0
zobacz komentarze

Il Mondiale 90 - czyli troszkę więcej o Mundialu 90

18-06-2018, 18:03, Unikalnych wejść: 2286
ZZA BRAMKI
VARIA
Uwaga! Tekst, który możecie przeczytać poniżej, zamieszczony został bez korekty redakcyjnej Mój Football Manager. Za edycję, wszelkie błędy, usterki czy niedociągniecia odpowiedzialny jest autor.

 

Jak już wspomniałem wcześniej słowa uznania należą się użytkownikowi Weche, za pomysł przybliżenia nam Mistrzostw Świata, które już się odbyły. O każdym z tych Mistrzostw można by spokojnie napisać sporą publikację, zaś artykuły na MFMie starają się być swoistym informacjami w pigułce. Dlatego, gdy mam możliwość uzupełnienia wiedzy, to robię to ochoczo. Dlaczego dopiero teraz? Bo, gdy ukazał się materiał, byłem na zasłużonym urlopie, na którym nie zbliżałem się nawet o cal do komputera

 

Tekst jest uzupełnienie materiału napisanego przez Weche a którego znajdziecie TUTAJ

 

Mistrzostwa Świata w 1990 to Mistrzostwa, których nie mam prawa pamiętać (miałem wówczas 4 lata), jednak to dzięki temu, że Niemcy zdobyły Mistrzostwo Świata zacząłem interesować się piłką nożną (więcej o tym tutaj). Pamiętam za to jak w 92, może 93 roku, znalazłem w zasobach taty, „Skarb Kibica” Mundiale 90. Jak się po latach okazało, nie było to Skarb Kibica jaki znamy z obecnych czasów tylko przybliżenie finalistów wraz z zaprezentowaniem prawdopodobnych kadr finalistów – dodatki taki wydał katowicki SPORT w 1990 roku. Niektóre kadry miały 22 zawodników, inne 25 i więcej.

 

 

W ciągu ostatnich dwóch lat, miałem możliwość obejrzeć prawie wszystkie mecze Mundiale 90, dlatego teraz już jako dorosły facet mogę wypowiedzieć się o samym turnieju. Nie patrząc z perspektywy dzieciaka, nie rozumiejącego za bardzo piłki, a dorosłego faceta, który nie jeden mecz w życiu widział.

 

Druga sprawa, to kilka ciekawostek, o których Weche nie wspomniał, lub nie wiedział.

 

Eliminacje do Il Mundiale 90 w strefie CONMEBOL (Południowoamerykańskiej), odbywały się w trzech grupach, każda z nich składała się z trzech zespołów. Najlepsza drużyna z każdej grupy, tworzyła małą tabelkę, a najlepsze dwie ekipy awansowały bezpośrednio na Mistrzostwa. Najsłabsza musiała rozegrać dodatkowy baraż interkontynentalny z zwycięzcą stref Oceanii.

 

W grupie trzeciej znalazły się Brazylia Chile, oraz Wenezuela. Ostatni mecz miał zdecydować, kto zajmie pierwsze miejsce. Czy będą to Brazylijczycy, którzy na Maracanie podejmowali drugich w tabeli Chilijczyków? Brazylijczykom wystarczał remis, Chile musiało wygrać. Plany te pokrzyżował im gracz włoskiego Napoli Careca, który w 49 minucie zdobył pierwszą bramkę. W 67 minucie nastąpiło coś, co mało komu wydawało się możliwe. Bramkarz chilijski Roberto Rojas (żeby było jeszcze ciekawiej, na co dzień grający w brazylijski Sao Paolo FC), upadł trafiony flarą rzuconą przez kogoś z brazylijskiej widowni. Rojas zalał się krwią, a Chilijczycy wraz ze wszystkimi oficjelami i Rojasem, zniesionym na noszach, udali się do szatni. Pomimo negocjacji nie chcieli powrócić na boisku, licząc na weryfikację wyniku na korzystny dla nich wynik, ewentualnie, na rozegranie trzeciego spotkania na neutralnym gruncie .

 

 

Podczas śledztwa, które zleciły władze CONMEBOLU-u wyszło kilka spraw, które nie za bardzo zgadzały się z wersją Chilijczyków. Brazylijska telewizja pokazała, że flara nie trafiła w bramkarza, tylko spadła sporo od niego (około 1 metra) ponadto rana Rojasa, nie wskazywała, na to, by została odniesiona od flary – wskazywało na to brak oparzeń, czy nawet śladów prochu w jej okolicach, idealnie pasowała za to do charakterystyki rany ciętej. Na zdjęciu jednego z fotoreporterów, można także znaleźć moment, gdy Rojas, sam zadaje sobie ranę, ukrytym w rękawicy żyletką.

 

Brazylijska policja ustaliła, że osobą, która rzuciła flarę był brazylijska modelka Rosenery Mello do Nascimento.

 

Na jaw wyszła cała mistyfikacja i Chile ukarane zostały walkowerem, oraz zakazem udziału w Eliminacjach Mistrzostw Świata 94. Ukarani zostali także Roberto Rojas – dożywotnią dyskwalifikacją (cofniętą dopiero w 2001 roku), oraz prezydent federacji Sergio Stoppel, trener reprezentacji – Fernando Astegno, lekarz reprezentacji – Daniel Rodriguez, i kapitan reprezentacji – Fernando Astegno, którzy dostali zakazy wykonywania swojej pracy.

 

Rosenery Mello w listopadzie 1989 trafiła na okładkę brazylijskiego wydania Playboya.

 

Pikanterii dla wyznawców teorii spiskowej dodaje fakt, że prezydentem FIFY, był w tamtym czasie Joao Havalange – Brazylijczyk.

 

Innym smutnym wydarzeniem podczas eliminacji była śmierć nigeryjskiego piłkarza – Samuela Okwaraji w 77 minucie meczu Nigeria – Angola. 25 latek, miał atak serce spowodowany jego wrodzoną wadą i zmarł w szpitalu. Tym samy stał się pierwszym piłkarzem, który zmarł podczas eliminacji Mistrzostw Świata. Okwarji dzierży rekord najszybciej strzelonej bramki w Finale Pucharu Afryki w1988 roku.

 

 

Same finały to ogromne przedsięwzięcie logistyczne. Pamiętając o tragediach na Stadionach Heysel, gdzie zginęli Włoscy tiffosi, oraz tych, które wydarzyły się bez udziału Włochów – Hillsborough, areny trzeba było odpowiednio zabezpieczyć, tak, by podobnych katastrof uniknąć. W tym celu trzeba były przebudować … wszystkie obiekty, a bardzo często prace modernizacyjne były kończone tuż przed meczami Mundialu. Zresztą w wyniku prac budowlanych i modernizacyjnych zginęło ponad 20 robotników!

 

 

Drugą sprawa przy okazji Finałów, była kwestia sprzedaży praw telewizyjnych na trzy kolejne Mundiale spółce World Consortium of Broadcasting Union – czyli Światowej Unii Nadawców, w której skład wchodzą także Europejska Unia Nadawców. Tym samy zakończyła się walka o prawa do transmisji telewizyjnych, a do końca XX wieku, Mundial miał być pokazywany w telewizjach na całym świecie!

 

Finały zostały okrzyknięte mianem najbrzydszych mistrzostw Świata. Czy słusznie? Patrząc na średnią bramek, która była najniższa ze wszystkich dotychczasowych Mundiali, oraz najwyższą ilością żółtych i czerwonych kartek, coś musi być na rzeczy. Jednak ja oceniam to inaczej.

 

Oglądając mecze wydawało by się totalnych outsiderów z potentatami, nie widziało się aż tak wielkich różnic. Egipt był lepszy od Holandii i tylko dzięki dobrej postawie goalkeepera – van Breukelena, zdołał osiągnąć remis (a Holandia, to ówczesny Mistrz Europy) . Skazywane na pożarcie Kostaryka, wygrała ze Szwecją i Szkocją, ba walczyli jak równi z równym z Brazylijczykami. Strachu napędzili zawodnicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich Niemcom, oraz Jugosłowianom i tylko niefrasobliwość w obronie, spowodowała, że ich mecze skończyły się tak, a nie inaczej. Przyjemnie się patrzyło na Stany Zjednoczone, które mimo braku umiejętności, nadrabiały waleczności. Kamerun, to drużyna, która grała we Włoszech swój 4 mecz na Mistrzostwach, ale w 3 poprzednich spotkaniach nie poniosła porażki. I tylko Korea przyjęła role chłopca do bicia, o którym ciężko powiedzieć coś dobrego.

 

A może to faworyci zawiedli? Patrząc na Argentynę i pamiętając jej występy z 86 roku, spokojnie można powiedzieć, że nie grali tak świetnie jak w Meksyku. Widząc jednak, jak grały drużyny europejskie na EURO 88, to ciężko uznać, by grały one inaczej. Na EURO 88, wszystkie drużyny grały zrywami, na zasadzie – jest czas na atak i na chwile odpoczynku, by nabrać sił, na kolejny atak. Tak samo grali Niemcy, tak samo grali Holendrzy, Anglicy, Włosi, Hiszpanie itd. Niespodzianką jest to, że podobnie zaczęły grać reprezentacji spoza Europy – o ile Argentyńczycy, czy Brazylijczycy byli tego uczeni w klubach, to taki tryb w wykonaniu drużyn z Azji, czy Afryki były nowością.

 

Drugą sprawa, na którą także trzeba wziąć poprawkę jest sposób sędziowania, a konkretniej oceny za co należy się żółta, a za co czerwona kartka. Jakiś czas temu Mahdi wspomniał o rzeźniku z Bilbao - Andoni Goicoechea, który złamał nogę Diego Maradonie. W dzisiejszych czasach, czerwona kartka i dyskwalifikacja na kilkanaście spotkań, w 83 roku, gdy miało miejsce zdarzenie – rzut wolny i … koniec sankcji. Karę jaką dostał Goicochea była pokłosiem jego licznych i ostrych wejść, nie zaś tego jednego.

 

W latach 80 i 90, faul był wtedy, gdy piłkarz wślizgiem nie trafił w piłkę. Każde inne zagranie, jeśli trafiłeś w piłkę, traktowane było jako wejście czyste. Nawet jeśli przy tym złamałeś obie nogi przeciwnikowi!!!! Także ocenianie, kiedy dać żółtą kartkę, opierało się bardziej na miejscu popełnienia przewinienia – im bliżej bramki, tym większa szansa na to, że sędzia pokażę upomnienie. Wyjątkiem był fakt, gdy przerywałeś korzystnie zapowiadającą się akcje. Wtedy dostawałeś żółtą kartkę, bez względu na to, gdzie taki faul nastąpił. Taka interpretacja przepisów spowodowała pojawienie się specyficznej pozycji – wymiatacza. Osoba taka, ustawiona zazwyczaj podczas wyprowadzania piłki, jako środkowy obrońca, podczas gdy trzeba było piłkę odebrać przesuwała się do przodu, kryjąc zazwyczaj rozgrywającego rywali i odbierając mu piłkę wszystkimi możliwymi sposobami. Takimi typowymi wymiataczami w reprezentacji RFN, czy w Bayernie Monachium był Klaus Augenthaller.

 

Na Mistrzostwach Świata, przepisy te zostały bardziej zaostrzone – co prawda, dalej faul był wtedy, gdy wślizg nie trafił w piłkę, ale żółtą kartkę można było już zobaczyć, za faul bez taktycznego znaczenia, ale na środku boiska – w celu odebrania chęci gry zawodnikowi rywali. Zbyt częste faulowanie również kończyło się żółtym kartonikiem, nawet jeżeli to było to kilka, delikatnych fauli. Kilka żółtych kartek pokazanych było za podważanie decyzji arbitra, jedna za zrzucenie buta ze złości (Moravcik dostał taką dziwną kartkę w meczu z RFN, a że była to jego drugie napomnienie to w konsekwencji dostał jedną z najgłupszych czerwonych kartek w historii). Nie wiem, niestety jak to wyglądało wcześniej – gdy oglądałem mecze  z EURO 88, dyskutowania z arbitrami było niewiele, więc nie wiem, czy arbitrzy stali się bardziej skłonni do dawania kartek, czy piłkarze zaczęli częściej nie zgadzać się z sędziami.

 

Czerwoną kartkę, również można było dostać za zagranie zagrażające zdrowiu rywala – oczywiście o ile nie trafiło się w piłkę.

 

Kilka rzeczy przy okazji opisu ćwierćfinałów, nie za bardzo mi się podoba. O ile sprawa Higuity, Rogera Milli i tego gdzie jest połowa, to drobnostka, tak już mecz RFN z Holandia zasługuje na większą wzmiankę.

 

Tak jak nasza klątwą była Anglia, tak w latach 88 – 90 klątwą Niemiec, byli Holendrzy. Najpierw spotkali się w półfinale EURO 88, gdzie przegrali 1:2. Następnie los skojarzył ich w fazie grupowej eliminacji. A następnie w 1/8 finałów.

 

Rudi Voller, który grał w AC Roma, miał starcia z Rijkaardem, już na EURO 88. Podejrzewam, że wzajemna niechęć narastała także przy okazji meczów Seria A, bo Rijkaard reprezentował wówczas barwy AC Milan.

Jak wyglądała ta sytuacja? Najlepiej widać ją tutaj:

 

 

 

Oplucie, nie było powodem czerwonej kartki. A wszystko podobno zaczęło się od przytyku Rijkaarda, że Voller ma ładną trwała.

 

Finał – tak był najsłabszym dotychczasowym finałem (ale ten 94 go przebił, pod względem nudy), ale ciężko by było inaczej, skoro Argentyńczycy nie mogli w nim wystawić jednego z graczy, który robił im grę – Claudio Cannigi? Ponadto nie mogło wystąpić jeszcze dwójka innych graczy podstawowego składu – Olartiochea i Giusti, którzy dostali żółte kartki w półfinale z Włochami. Trzeba jednak oddać, że nie wiadomo jak by się to skończyło, gdyby nie sytuacja z 65 minuty spotkania. Wówczas, została wykonana pierwsza na świecie zarejestrowana kamerami, akcja pod tytułem „dodam do przewinienia coś od siebie” w wykonaniu Jurgena Klinsmanna. Jak to wyglądało na pierwszy rzut oka? Strasznie i w dzisiejszych czasach za atak wyprostowaną nogą byłaby ewidentna czerwona kartka. Wówczas, rzut wolny bezpośredni. Jednak ekspresyjność z jaką Klinsi oddał całą sytuację, wydawała się, że prawie urwało mu nogę. Sędzia dał się nabrać, a Monzon, przedwcześnie opuścił plac gry. Jak to wyglądało naprawdę? Klinsi przeskoczył nad nogą Monzona, być może został zahaczony w ochraniacz, ale widząc szanse na coś więcej koncertowo odegrał swoja rolę. Komizmu dodaje fakt, że po opatrzeniu przez lekarzy, pokuśtykał w pole karne, by w następnej akcji bez oznak jakiegokolwiek bólu, biegać jak młoda sarenka.

 

 

 

Bohaterowie

Ciężko mówiąc o Il Mundiale nie wspomnieć o trzech graczach, którzy mieli nie tylko wspólne fryzury, ale i prowadzili swoje drużyny do końcowego triumfu.

 

Jurgen Klinsmann – urodzony w 1964 roku w Goppingen, został moim ulubionym piłkarzem, nieco z przypadku. Swój pierwszy turniej miał w 1988 roku, gdy RFN organizował Mistrzostwa Europy. Później jeszcze były Igrzyska Olimpijskie w Seulu (3 miejsce), 3 krotnie Mistrzostwa Świata (raz zakończone złotym medalem) i 3 krotnie EURO ( również raz zakończone triumfem). Po karierze piłkarskiej – trener – selekcjoner reprezentacji Niemiec (3 miejsce w 2006 roku) i USA.

 

 

Chyba, żaden zawodnik, który strzelił bramkę w finale Mistrzostw Świata, nie był tak niedoceniany jak Andreas Brehme. Wszyscy pamiętają o Pele, Hurscie, Rossim, Maradonie, Rummenige, Petticie, Ronaldo, Inieście. A o obrońcach którzy dają swojej drużynie tytuł jakoś się zapomina.

Tym bardziej, że Brehme, to postać, która trafiała także w półfinale i w 1/8 finału.

 

Każda reprezentacja w latach 80, miała kogoś, kto potrafił z rzutu wolnego mocno i co ważniejsze celnie strzelić. Holendrzy mieli Ronalda Koemana, Polska  miała Tarasiewicza, a później Romana Szewczyka i Krzyśka Ratajczyka, Anglicy mieli Stuarta Pearca, a Niemcy mieli Brehmego właśnie.

 

Gracz Kaiserslautern, Bayernu Monachium, Interu Mediolan, oraz Realu Zaragoza. Dzięki niezwykłej wydolności jest prekursorem typowego obrońcy wahadłowego. Brehme zajął także 3 miejsce w plebiscycie France Football za rok 1990 rok.

 

Claudio Caniggia – gracz, który wespół z Maradoną ciągnął Argentynę. Autor najbardziej spektakularnego dryblingu, gdzie podczas którego był trzykrotnie faulowany. Finały rozpoczynał jako rezerwowy, a swoją dobrą postawą wywalczył miejsce w podstawowym składzie. Autor dwóch goli na il Mundiale, a oba były bez znaczenia – pierwszy w meczu 1/8 z Brazylią dającym awans Albiceleste, drugi w półfinale z Włochami. Niestety dla Argentyny, w półfinale dostał kartkę, która eliminowała go z gry o złoto. Jego temperament dał znać także na Mundialu w 2002 roku. Został pierwszym w historii Mistrzostw graczem ukaranym czerwoną kartka, pomimo tego, ze nie zagrał na boisku ani minuty.

 

 

 

Bohater mistrzostw został Sergio Goycochea, ale jak można pominąć bramkarza, który ustanowił na tych Mistrzostwach rekord minut z czystym kontem? Rekord, który w dalszym ciągu jest niepobity.

 

Walter Zenga, to wieloletni bramkarz Interu Mediolan, który jako pierwszy w historii przekroczył barierę 500 minut bez straty bramki. Licznik zatrzymał się się 517 minutach, a więc 5 pełnych spotkań + 67 minut meczu półfinałowego, kiedy pokonał go Caniggia.

 

 

Innym rekordzista, o którym dobrze byłoby wspomnieć, bo to polski wątek to Michał Listkiewicz. Sędziował w ośmiu spotkaniach, we wszystkich jako sędzia linowy, czym ustanowił rekord wystepów arbitra w jednym turnieju, brał udział w meczu otwarcia, jak i w meczu finałowym. Jego syn Tomasz Listkiewicz idzie w ślady ojca, gdyż również jest arbitrem liniowym, w zespole Szymona Marciniaka i będzie miał okazję wystąpić w tej roli w Rosji.

Michał Listkiewicz obok Lothara Mattheusa przed finałem Niemcy - Argentyna.

A na zakończenie muzyczny dodatek.


Autor: Shrek

KOMENTARZE

weche
Redaktor Naczelny. Główny Sponsor Rozgrywki Mistrzów, Mistrz Ceremonii. Szef Typera. 3. miejsce w Polsce FM 2019, Wicemistrz Polski FM 2022, Mistrz Polski FM 2023, Typer Sezonu 2019/20 - 3. miejsce


Komentarzy: 1836

Grupa: Moderator

Ranga: Korespondent Wojenny

Ranga sponsorska: Sponsor Główny

Dołączył: 2017-10-19

Poziom ostrzeżeń: 0

19-06-2018, 09:32 , ocenił powyższy materiał: mocne - Podoba mi się

Tamten Mundial był na pewno bardziej defensywny niż ten w Meksyku, pewnie dlatego był uważany za słaby. Rzeczywiście sędziowie też bardziej szafowali kartkami niż wcześniej. W ogóle Holandia jako mistrz Europy zawiodła na Mundialu, przecież w czterech meczach strzeliła tylko dwie bramki. Mając takich zawodników ofensywnych wołało to o pomstę do nieba. No cóż są lepsze i gorsze Mundiale.

kuboll112


Komentarzy: 1213

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Chluba Mój Football Manager

Ranga sponsorska: Sponsor Premium

Dołączył: 2016-12-27

Poziom ostrzeżeń: 1

19-06-2018, 11:37 , ocenił powyższy materiał: mocne - Doceniam to, co robisz

Nie dziwię się, że tak polubiłeś tych Niemców, skoro mieli pod górkę, to oplucie Vollera totalne chamstwo i to w epoce nowożytnej w meczu między dwoma europejskimi krajami, a w kolejnej sytuacji Rijkard jakby nigdy nic, ja bym zapamiętał taką "łajzę" do końca życia, powiem szczerze nie znałem sprawy, zawiodłem się na Holendrze
Obecnie online: brak użytkowników online
Copyright © 2015-24 by Łukasz Czyżycki