x

 

ZZA BRAMKI - VARIA
OCENA mocne: 6, słabe: 0
zobacz komentarze

Rado w Legii – syn marnotrawny wraca do domu a z nim wszystko, co w futbolu najlepsze!

04-12-2016, 16:08, Unikalnych wejść: 3709
ZZA BRAMKI
VARIA

 

 

 

 

 

KRÓL ASYST, KSIĄŻĘ BRAMEK

Naprawdę fantastyczne statystyki notuje Miroslav Radović po swoim powrocie do Legii Warszawa. Można śmiało zaryzykować tezę, że jest to comeback w iście hollywoodzkim stylu – efektowny, w blasku fleszy, przy aplauzie publiczności, wyrazistych komentarzach w mediach. Piękniejszego powrotu do ukochanego klubu Radović nie mógłby chyba sobie wymarzyć. Choć początkowo łatwo nie było i wydawało się, że jednak Serb do Warszawy będzie mógł przyjeżdżać jedynie w roli kibica, czy turysty…

Droga powrotna z chińskiego Hebei China Fortune, do którego filar Legii został sprzedany wiosną 2015 r., biegła bowiem przez słoweńską Olimpiję Lublana (przystanek od lutego do czerwca 2016 r.) i serbski Partizan Belgrad (zaledwie kilka tygodni, od lipca do 29 sierpnia 2016 r. – kiedy to rozwiązano umowę, gdy piłkarz zdecydował się ponownie związać z Legią Warszawa). Dużo by zresztą o tym mówić – kulisy negocjacji przy rozwiązywaniu kontraktu z Partizaznem i podpisywaniu umowy z Legią, to materiał na odrębny tekst i gotowy materiał na scenariusz filmowy…

 

 

 

 

Ale to już historia. Zostawmy burzliwe, bolesne w skutkach i traumatyczne dla kibiców rozstanie Rado z Legią. Pomińmy milczeniem jego tułaczkę po futbolowym świecie na przestrzeni tych kilkunastu miesięcy jego nieobecności przy Łazienkowskiej 3. Dziś liczy się jedynie to, że wrócił, jest w formie, napędza ataki Legii, asystuje, strzela piękne i ważne gole. Kibice znowu go kochają i chyba dosyć szybko wybaczyli mu, że kiedyś, mimo deklaracji o miłości i przywiązaniu do klubowych barw, wybrał intratną ofertę z Chin. No i - co bardzo istotne - liczby potwierdzają, że włodarze Legii podpisując z Radoviciem drugą już z kolei umowę, zrobili bardzo dobry ruch transferowy! 32-latek asystuje i strzela jak z nut:

 

Klasyfikacja legionistów, którzy asystowali przy golach w sezonie 2016/17 (we wszystkich rozgrywkach):

7 - Miroslav Radović (5 w LOTTO Ekstraklasie, 2 w Lidze Mistrzów)
5 - Thibault Moulin, Vadis Odjidja Ofoe
4 - Aleksandar Prijović
3 - Tomasz Jodłowiec, Kasper Hamalainen, Bartosz Bereszyński
2 - Michaił Aleksandrow, Michał Kucharczyk, Guilherme, Łukasz Broź
1 - Steeven Langil, Adam Hlousek, Michał Kopczyński

 

 

 

 

Klasyfikacja strzelców Legii Warszawa w sezonie 2016/17 (we wszystkich rozgrywkach):

15 - Nemanja Nikolić
7 - Aleksandar Prijović
6 - Miroslav Radović (4 w LOTTO Ekstraklasie, 2 w Lidze Mistrzów)
5 - Guilherme
4 - Michał Kucharczyk, Kasper Hamalainen
2 - Vadis Odjidja Ofoe
1 - Michaił Aleksandrow, Igor Lewczuk, Steeven Langil, Jakub Czerwiński, Thibault Moulin

 

Wystarczyło zaledwie kilka tygodni, by Miroslav Radović na powrót stał się idolem trybun, liderem zespołu i jednym z asów w talii Jacka Magiery.

 

 

 

 

 

NO RADO, NO FUN…

Ponoć w jednym z ostatnich wywiadów Aleksandar Prijović miał rzecz: „No Prijo, no fun”. Parafrazując legijnego klasyka, można by powiedzieć: „No Rado, no fun”. Bez Radowicza trudno o dobrą zabawę, zwłaszcza, gdy remisuje się w zasadzie wygrany mecz… W zamian za to jest gigantyczne rozczarowanie i frustracja – bo przecież Legia przed piątkowym starciem z Wisłą Płock była murowanym faworytem, pewniakiem nad pewniaki! A jednak przy korzystnym dla siebie wyniku 2:0, pozwoliła sobie wbić dwa gole nie strzelając już żadnego i w efekcie straciła punkty z beniaminkiem z Płocka. A przecież ekipa Magiery wydawała się w ostatnich tygodniach nie do zatrzymania, w polskiej Ekstraklasie nie było na nią mocnych (wygranych z rzędu 5 ostatnich spotkań, 16 strzelonych goli). Wystarczyło jednak, aby zabrakło mistrza kluczowych podań i mamy w lidze niemałą niespodziankę!

 

 

 

 

Oczywiście na placu boju pojawili się dwaj inni wirtuozi w tej materii – Vadis Odjidja-Ofoe i Kasper Hämäläinen i nawet przyzwoicie się zaprezentowali. Jednakże do euforii po meczu sporo Legionistom brakowało, delikatnie mówiąc… Na trybunach także trudno było doszukać się radości, bo jak to pokazuje życie – bez Radovicia nie ma zabawy…

 

 

 

 

 

KOBIECA INTUICJA – CZYLI TĘSKNOTA JAK NAJBARDZIEJ UZASADNIONA!

 

Nie bez satysfakcji teraz powiem, że zawsze lubiłam tego piłkarza i uważałam, że nie sposób przecenić jego roli na boisku. Dlatego już w lutym w jednym z moich tekstów na MFM pisałam o tym, jak bardzo Legia straciła na odejściu tego ofensywnego pomocnika – jak ucierpiała na tym jakość jej gry, wyniki, atmosfera w szatni. Te moje refleksje o tęsknocie za Rado zaczęłam wówczas od wspomnień sytuacji sprzed roku:

„Tamta wiosna - 19.02.2015, Amsterdam ArenA. Pamiętam odsuniętego od składu Legii Miroslava Radovicia, siedzącego z wymowną miną na trybunach. Nie za bardzo rozumiałam i zupełnie nie godziłam się na to, żeby kluczowy piłkarz warszawskiej drużyny, oglądał poczynania swoich kolegów z perspektywy kibica… Wówczas w Holandii, Miro powinien był wspomagać kolegów na murawie i jak zwykle dałby z siebie wszystko – to pewne jak dwa razy dwa! Chociaż zaskoczył wszystkich bardzo nieprzyjemnie swoją decyzją o transferze, a tym samym popsuł doskonale działającą maszynkę do wygrywania, jaką była w owym czasie Legia – jej zwycięski marsz przez fazę grupową Ligi Europy musiał robić wrażenie chyba na każdym z nas. Chociaż myślami był już zapewne w Chinach. Choć niektórzy nagle odwrócili się od niedawnego idola i bohatera, nazywając go zdrajcą i sprzedawczykiem. I wreszcie, choć było wiadomo, że w ewentualnych kolejnych starciach w ramach LE, Legioniści będą musieli sobie radzić bez Serba - to nie mam wątpliwości, że jego udział w dwumeczu z Ajaxem Amsterdam, mógłby sprawić, że wynik byłby zgoła odmienny. Legia wówczas była na fali, atmosfera była wspaniała, a jej ofensywa opierała się na Radoviciu właśnie. I wszystko funkcjonowało tak dobrze, że nawet takie marki, jak Ajax, wydawały się do ogranie, były po prostu w zasięgu stołecznego klubu.

Przerwana dobra passa, zmarnowana szansa polskiej drużyny na pokazanie się z dobrej strony w Europie, a może nawet na historyczny wynik. Szkoda, naprawdę szkoda… Ale zostawmy przeszłość. Nikt przecież dziś już nie przeżywa tamtej sytuacji, kiedy to Ajax (głównie za sprawą Arkadiusza Milika, który w dwumeczu łącznie zdobył aż trzy z czterech strzelonych goli), brutalnie sprowadził Legię na ziemię. Aż przykro było patrzeć, jak zespół, który w cuglach wygrywa grupę (jeszcze z Radoviciem w składzie), jest tak kompletnie bezradny i nieskuteczny, że w 1/16 finału LE traci aż 4 bramki, nie zdobywając żadnej…”

 

Następnie, po tym, jak z niezrozumiałym dla mnie powodów, nie doszło do podpisania umowy w zimowym okienku transferowym, rozczarowana i mocno zdziwiona, zastanawiałam się:

„(…) Czy w Warszawie mogą sobie pozwolić na komfort "odpuszczenia" sobie zawodnika, który przez niemal dekadę był dla nich gwarantem sukcesów, symbolem waleczności i maksymalnego zaangażowania? W dodatku inteligentnie potrafił kierować grą w środku pola i był motorem napędowym ofensywy. Przy nim tak naprawdę zaczął błyszczeć Duda. Z Rado wszystkim grało się łatwiej i pewniej. On nie tylko zdobywał bramki. On przede wszystkim był doskonałym reżyserem najlepszych akcji Legii w ostatnich latach! Oczywiście przy Łazienkowskiej mogą już nie być nim zainteresowani. Ktoś powie - po co Radović, gdy udało się zakontraktować Hamalainena? Odpowiadam - od przybytku głowa nie boli! Zwłaszcza, gdy chce się na 100-lecie klubu powalczyć o najwyższe cele, zarówno w Polsce, jak i w Europie. Jeśli Legia Warszawa rzeczywiście poważnie myśli o realnej walce na trzech frontach, to zwyczajnie nie może przegapić takiej szansy, jaka spada jej z nieba, a właściwie... z Chin. Po prostu "ukaranie" Radovicia brakiem zainteresowania ze strony Legii, będzie niczym innym dla tego klubu, jak tylko strzałem w stopę... Byłoby naprawdę szkoda...”

 

No i żałowałam – przegapionej przez Legię szansy na zakontraktowanie Radovicia już zimą, potem zmarnowanej okazji na podpisanie umowy w letnim okienku transferowym, gdy Serb przechodził do swojego macierzystego Partizana. Jednak jakaż była moja radość i zdumienie, gdy po zaledwie kilku tygodniach jego pobytu w Belgradzie, pojawiła się w mediach informacja, że Miroslav Radović ponownie będzie bronił barw Legii!I całe szczęście – bo chyba dopiero gdy wrócił, w stołecznym klubie w pełni zdają sobie sprawę z tego, jak bardzo w nim brakowało kogoś takiego, jak Rado! Ja to widziałam już rok temu… Jeszcze jeden cytat z tamtego mojego artykułu:

„Brakuje gracza, który dawałby tej drużynie taką specyficzną, boiskową moc, byłby jej motorem napędowym, jej mózgiem, sercem i płucami. Brakuje Miro Radovicia po prostu…

Być może (a może z pewnością!?) wielu z Was nie zgodzi się ze mną, ale ja uważam, że jego rola była i jest nie do przecenienia. Być może przesadzam - w końcu jeden piłkarz nie powinien decydować o obliczu i kondycji całej drużyny. A jednak tak to właśnie wygląda w tym przypadku. Być może taki Radović był dla Legii kimś więcej niż tylko pomocnikiem, który potrafił rozegrać, czy mądrze przytrzymać piłkę w środku pola, wziąć na siebie odpowiedzialność - gdy trzeba było to zrobić. Chodzi mi o to, że Legia nie ma lidera. W każdym razie ja go w dalszym ciągu nie widzę…”

 

CAŁY ARTYKUŁ „Rok Legii bez Radovicia – takie tam babskie dywagacje…” - KLIKNIJ TUTAJ

 

 

 

 

Całe szczęście dla Legii, że jej lider wrócił – bo jakoś przez półtora roku jego nieobecności, nikt nie był w stanie go zastąpić… Syn marnotrawny wraca do domu i odpala fajerwerki! Jego powrót zbiega się mniej więcej w czasie z przejęciem sterów na ławce trenerskiej przez Jacka Magierę, z poprawą stylu gry oraz wyników i z coraz lepszą atmosferą w szatni. Radović jest dla Legii niczym talizman – przynosi szczęście, po prostu z nim wszystko znów wygląda lepiej! Jestem absolutnie przekonana o tym, że kibice Legii są o wiele bardziej spokojni o wynik w sytuacji, gdy widzą nazwisko Radovicia w wyjściowej jedenastce na kolejny mecz. Gdy pomocnik musi z jakichś powodów pauzować, w kibicowskie serca musi wkradać się uzasadniony niepokój…

 

 

 

 

 

WSZYSTKIE SIŁY NA SPORTING – RADO, PROWADŹ DO ZWYCIĘSTWA!

 

Może i trener Magiera nie uznaje odpuszczania meczów, dzielenia ich na te ważniejsze i mniej ważne. Jednak chyba w piątek, piłkarze Legii w swych głowach rozgrywali już zupełnie inne spotkanie, którego stawką jest być, albo nie być wiosną w europejskich pucharach (rzecz jasna w grę wchodzi już tylko LE). W związku z tym, mogli być nieco rozkojarzeni i (choćby podświadomie) oszczędzali się na starcie ze Sportingiem Lizbona. W każdym razie można było odnieść wrażenie, że Legioniści, albo nie docenili rywala, albo złapali zadyszkę, albo… ciężko im było odnaleźć swój właściwy rytm, gdy zabrakło w formacji ofensywnej jej podstawowego ogniwa. Bez Radovicia siła ataku Wojskowych nie jest już tak efektywna  i efektowna, brakuje w niej tej dynamiki, którą generuje tylko w sobie znany sposób Serb. Pozostałe ofensywne trybiki nie funkcjonują już tak dobrze, jak wówczas, gdy na boisku jest Miro. Inna sprawa, że w meczu z Wisłą również obrona nie zachwycała. Więc całokształt efektów w takiej sytuacji również nie mógł być zachwycający…

 

 

 

 

Zostawmy jednak już tamto spotkanie. Dziś liczy się tylko to, co czeka piłkarzy Jacka Magiery w ostatniej kolejce fazy grupowej LM. Już w najbliższą środę, 7 grudnia o 20.45, nasz wyczekiwany od dwóch dekad polski rodzynek w Champions League, rozegra swój ostatni mecz z grupowymi rywalami. Może i Legioniści nie zainaugurowali zmagań w tych elitarnych rozgrywkach tak, aby ich kibice mogli mieć powody do dumy i radości. Może i rekordowe stracone w 5 meczach 24 gole nie napawają optymizmem przed ostatnią potyczką decydującą o zajęciu 3 miejsca w grupie LM i awansie do 1/16 LE. Jednak wciąż jest o co grać i wciąż jest szansa na mnóstwo radości i pozytywnych futbolowych emocji. Sprawa jest prosta – Legia to spotkanie musi wygrać. Nie ważne jak, nie istotne w jakim stosunku bramek, nie liczą się także wyniki innych spotkań w grupie. Piłkarze Jacka Magiery nie muszą oglądać się na to, co zrobią inni, zaprzątać sobie głowy wynikiem meczu Borusii Dortmund z Realem Madryt. Wszystko zależy tylko i wyłącznie od nich samych, wszystko jest w ich rękach – a w zasadzie w nogach i głowach. Po prostu zwycięstwo gwarantuje polskiej drużynie przepustkę do dalszej rywalizacji w europejskich pucharach.

Niczego nie ujmując takiemu markowemu klubowi, jakim jest Sporting Lizbona i w żadnym wypadku nie lekceważąc piłkarzy Jorge Jesusa, jestem jakoś dziwnie spokojna o wynik tego meczu…

 

 

 

 

Gdzie bije źródło tej mojej pewności?

To jasne – w świadomości, że na ławce trenerskiej zasiądzie Jacek Magiera, w obronie zagra Michał Pazdan, w ataku któryś z dwójki snajperów: Nikolić/Prijović, zaś w środku pola karty (to znaczy piłki) rozdawać będą Vadis Odjidja-Ofoe i Miroslav Radović. I tyle. Powinno wystarczyć na Sporting. Choć z pewnością łatwo nie będzie. Zwłaszcza, że portugalskiemu klubowi do awansu wystarczy remis. Czy Legia będzie w stanie rozmontować lizbońską defensywę i zdobyć o tę jedną bramkę więcej od rywali? Nie mam co do tego wątpliwości – jeśli tylko Radović będzie zdrowy i w swojej optymalnej dyspozycji, do której nas już zdążył przyzwyczaić, to jest on w stanie poprowadzić Legię do zwycięstwa!


Autor: Nikita

KOMENTARZE

Marian


Komentarzy: 448

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Chluba Mój Football Manager

Dołączył: 2015-12-02

Poziom ostrzeżeń: 0

06-12-2016, 16:19

U mnie Mikołaja nie było, ale za to na urodziny (które mam już jutro) dostałem Fifę 17 na PS 4 :)
A awansu i tak nie będzie :D

Nikita


Komentarzy: 684

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Dziewczyna Zza Bramki

Dołączyła: 2016-01-29

Poziom ostrzeżeń: 0

07-12-2016, 00:36

Mahdi, dnia 06-12-2016, 11:54, napisał:
Mi przyniósł najnowszy album Marillion - "FEAR":-)

Co do awansu: będzie trudno.



Nikt przecież nie twierdzi, że będzie łatwo - obydwu drużynom zapewne zależy tak samo mocno...
Choć jeśli ktoś się tutaj boi, to raczej nie są to piłkarze Jacka Magiery - zatem Twój prezentowy album, dedykuję Sportingowi ;)

@paweldemon - no to co, wieczorem rozpakowujemy nasze prezenty? ;)
Kurcze, mam nadzieję, ze ten Rado mnie nie zawiedzie - postawiłam na szali cały autorytet mojej kobiecej intuicji - jakkolwiek to brzmi... ;))


@Marian - wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! :)
Ps. Oczywiście miałeś na myśli brak awansu Sportingu...? ;) Tak myślałam!

Nikita


Komentarzy: 684

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Dziewczyna Zza Bramki

Dołączyła: 2016-01-29

Poziom ostrzeżeń: 0

07-12-2016, 09:36

Nieśmiało przypominam, że... to już dziś! Tego meczu po prostu nie można nie oglądać!





Cały czas wierzę w ten awans, w zwycięstwo drużyny Jacka Magiery, no i w przebojowość mojego ulubionego piłkarza w polskiej lidze. Na dowód tego tak obstawiam dzisiejszy wynik:

LEGIA WRSZAWA 2:0 SPORTING LIZBONA

Przypuszczam, że większość z Was nie podziela mojego optymizmu...
A zatem, jaki wynik przewidują dziś najlepsi wirtualni menadżerowie w tym kraju? ;)

ZAPRASZAM DO ZABAWY W TYPOWANIE!!! :)

Mahdi
Wicemistrz Polski FM 2015, Mistrz Polski FM 2017, FM 2019, FM 2020, FM2021 i FM2022, 3. miejsce w Polsce FM 2018, Typer Sezonu 2020/21 - 2. miejsce, Typer Sezonu 2021/22 - 3. miejsce


Komentarzy: 10691

Grupa: Root Admin

Ranga: Ojciec Założyciel

Ranga sponsorska: Sponsor Główny

Dołączył: 2015-03-20

Poziom ostrzeżeń: 0

07-12-2016, 09:38

Legia - Sporting 1-4

A teraz muszę do pracy:-)

Nikita


Komentarzy: 684

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Dziewczyna Zza Bramki

Dołączyła: 2016-01-29

Poziom ostrzeżeń: 0

07-12-2016, 09:47

Mahdi, dnia 07-12-2016, 09:38, napisał:
Legia - Sporting 1-4

A teraz muszę do pracy:-)


Tak się spieszyłeś do tej pracy, że chyba odwrotnie zapisałeś ten wynik...? ;))
Oj, Łukasz, Łukasz - więcej wiary w polską myśl szkoleniową!

Kaan


Komentarzy: 659

Grupa: Moderator encyklopedysta

Ranga: Uzdolniony Praktyk

Dołączył: 2016-10-25

Poziom ostrzeżeń: 0

07-12-2016, 09:54 , ocenił powyższy materiał: mocne

Nie widzę większych szans, postawię skromnie. Legia-Sporting 0:2

paweldemon


Komentarzy: 215

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Łowca Talentów

Dołączył: 2015-12-02

Poziom ostrzeżeń: 0

07-12-2016, 11:33

Ja jestem dobrej myśli, zazwyczaj mnie nie zawodzi intuicja, ale zobaczymy!! Dodam, ze przed Wisłą Płock czułem złe sily i jak było 2:0 dla Legii to pomyślałem sobie "uuuuf, dobrze ze mnie intuicja zawiodła, wynik dobry zaangażowanie co niektorych woła o pomstę do nieba" i bęc. A dziś czuję że będę zadowolony

Tesser


Komentarzy: 574

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Popularny Komentator

Dołączył: 2015-12-06

Poziom ostrzeżeń: 0

07-12-2016, 17:12 , ocenił powyższy materiał: mocne

2-1 dla sportingu.

Mahdi
Wicemistrz Polski FM 2015, Mistrz Polski FM 2017, FM 2019, FM 2020, FM2021 i FM2022, 3. miejsce w Polsce FM 2018, Typer Sezonu 2020/21 - 2. miejsce, Typer Sezonu 2021/22 - 3. miejsce


Komentarzy: 10691

Grupa: Root Admin

Ranga: Ojciec Założyciel

Ranga sponsorska: Sponsor Główny

Dołączył: 2015-03-20

Poziom ostrzeżeń: 0

07-12-2016, 22:42

Muszę posypać głowę popiołem i przyznać, że jestem słabym typerem!

1-0, kto by pomyślał!

Wielki sukces; awans do LE z tej grupy to prawdziwe mistrzostwo świata dla takiego zespołu jak Legia! Chylę czoło przed Tobą Nikita za niesłabnącą wiarę oraz niesamowicie dobre fluidy, które wokół siebie roztaczasz!

Brawo!

paweldemon


Komentarzy: 215

Grupa: Wirtualny Menedżer

Ranga: Łowca Talentów

Dołączył: 2015-12-02

Poziom ostrzeżeń: 0

07-12-2016, 23:06

Yeeeeeeeaaaaaaah!!!
Tak jeeeeeest!!! Dziękuję Ci święty Mikołaju! Dziękuję Panie Jacku Magiera! Dziękuję piłkarzom! I Nikicie, że mam w niej oparcie ;P

Kuchy king!!! ;D
Obecnie online: brak użytkowników online
Copyright © 2015-24 by Łukasz Czyżycki